18/08/2024
Bardzo ważny post!
Ostatnio niestety mieliśmy u nas wizyty kilku jeźdźców którzy uznali że nasze konie są "głupie" albo rzucali wodzami i wychodzili podczas jazdy pozostawiając na placu nierozstępowanego i osiodłanego konia bo "nie jest taki jaki miał być".
Jednocześnie mamy bardzo dużo jeźdźców, którzy doskonale dogadują się z każdym z naszych koni, jeżdżą w tereny, skaczą i wciąż się rozwijają.
Dlaczego tak jest napiszemy jeszcze osobny post, na chwilę obecną musimy jednak zebrać na spokojnie nasze przemyślenia.
Pozostawiamy Wam jednak do przeczytania post o wyuczonej bezradności, który tłumaczy dlaczego mamy "głupie" konie które odmawiają pracy w dyskomforcie, a nie konie z wyuczoną bezradnością, które kopane i szarpane za pysk i tak będą skakać, bo tego właśnie zostały nauczone.
W komentarzu przytoczymy także bardzo wartościowy komentarz osoby, która przerabiała bardzo podobne sytuacje.
Pozostawiamy Wam to do przemyślenia.
WYUCZONA BEZRADNOŚĆ
Kto z nas nie chciał mieć konia bezpiecznego?
Chcemy czuć się na naszych koniach dobrze. Potrzebujemy poczucia bezpieczeństwa. W dzisiejszych czasach (które są, nie bójmy się tego słowa – zwariowane!), nawet bardziej niż wcześniej. Świat jest coraz bardziej wymagający. My mamy coraz więcej obaw związanych z pracą, pieniędzmi, rodziną… Nic dziwnego, że chociaż nasz koń musi być grzeczny i bezpieczny. Najlepiej niech będzie od razu „bomboodporny”.
Przejrzyjcie sobie ogłoszenia kupna-sprzedaży koni, podstawową zaletą (poza wytrenowaniem konia ponad jego wiek i możliwości oraz uszkodzoną już szyją i potylicą), jest owa bomboodporność.
„koń nie boi się przeszkód, koń nie boi się niczego, koń typu misiek (to mi wygląda na przytulańca, a nie zerostrachliwego konia)… itd…
Brak strachu i reakcji na strach, nie jest naturalny dla koni.
Konie jako zwierzęta uciekające, muszą reagować natychmiast i uciekać, a dopiero potem się ewentualnie zastanawiać, czy było po co. Lepiej przestraszyć się i uciec, niż być zjedzonym. Proste. Jeśli decydujemy się na obcowanie z koniem, dobrze jest to pamiętać i zaakceptować.
Człowiek jednak usilnie stara się, zmienić konia w coś, czym z natury nie jest. Dlaczego?
Konie, psy, koty, ludzie i pewnie wszystko co żyje, mają różne stopnie reaktywności. Nie różnimy się tutaj bardzo od siebie, więc może łatwiej nam będzie zrozumieć o co chodzi.
Są jednostki bardzo wrażliwe i szybko reagujące. One szybko reagują dlatego, że nawet malutki bodziec/presja/czynnik tak bardzo im przeszkadza, że natychmiast zaczynają szukać rozwiązania, które przyniesie im ulgę. Jeśli użyjemy za dużej presji/bodźca, to mogą eskalować napięcie aż do wybuchu i (w przypadku koni) najpewniej ucieczki. To są konie poszukiwane przez wszystkich, którym marzy się ambitna rekreacja, lub sport.
Są jednostki wolniej reagujące. To nie znaczy, że są niewrażliwe! Po prostu mają trochę większą wytrzymałość na presję/stres/bodziec. Czują presję, ale mogą poczekać, bo nie jest to dyskomfort nie do zniesienia. Takie jednostki często są uważane za nieczułe, które potrzebują bardzo dużej presji. Jednocześnie jeśli chodzi o konie, jest to typ poszukiwany do pracy podstawowej z uczniami. Koń wolno reagujący jest „lepszy” do nauki, niż hiper-wrażliwiec. Przypominam, te konie czują presję tak samo, jak wrażliwe, tylko znoszą ją dłużej, zanim zdecydują się coś w tym temacie zrobić.
To trochę jak z wizytą u dentysty. Ja znoszę wszystko, najchętniej bez znieczulenia (nie znoszę mieć sztywnej i spuchniętej twarzy przez pół dnia), a inni na samą myśl u dentysty, mają drgawki i proszą o znieczulenie. Wszyscy czujemy ból. Tylko ja akurat ten lepiej znoszę.
Tak samo jest ze stresem. Można być łatwo podatnym na stres albo trochę mniej. Ja w stresie jestem w stanie myśleć i działać, a niektórzy muszą ochłonąć i odejść od sytuacji stresowej. To nie znaczy, że ten stres nie ma na mnie wpływu. Ja odreagowuję później. Chowam w sobie i męczę się ze zdrowiem. Uczę się uwalniać stres i nawet oddychać. Szukam sposobów relaksowania się nawet wtedy, gdy pozornie tego nie potrzebuję. Ja zaciskam zęby tak mocno, że je kruszę. Ale tego nie widać, bo działam, bo się nawet uśmiecham...
Reakcji na stres/presje/bodziec można się nauczyć. Można pracować ze swoim stresem i stopniowo łagodzić napięcie z nim związane tak, by bodziec/presja przestały być tak stresogenne. Dotyczy to i presji fizycznej, i psychicznej.
W pracy z końmi ludzie nazywają to: odczulaniem.
Odczulanie samo w sobie jest bardzo fajną i pomocna techniką. Konie nie są przyzwyczajone do zadań, o które je poprosimy i związanych z tym okoliczności. To super, jeśli ich strach i wysoka reakcja na czynniki zewnętrzne zmaleje. Przestana się bać i zaczną czerpać korzyści z sytuacji. Jednak odczulanie, jeśli jest wykonane niestarannie, albo wręcz niepoprawnie, najczęściej prowadzi do wyuczonej bezradności konia.
Wyuczona bezradność to stan, w którym ktoś mógłby uniknąć negatywnych bodźców i sytuacji, gdyby się chociaż trochę postarał, ale tego nie robi.
Wyuczona bezradność powstaje, gdy jednostka doświadcza braku kontroli. To znaczy, jeśli jesteśmy nastawieni na stres, a nic nie możemy zrobić, uczymy się, że nic nie możemy zdziałać i poddajemy się. Nawet nie próbujemy. Wiemy, że się nie uda.
Wyuczona bezradność prowadzi u ludzi do depresji. U zwierząt też.
W jaki sposób doprowadzamy nasze konie do wyuczonej bezradności?
Na wiele sposobów w zależności od tego, czego chcemy od konia. To nie jest tak, że tylko naturalne odczulanie (bardzo modne od wielu lat) jest źródłem problemu.
Tak, można zobaczyć bardzo wiele koni, w stanie wyuczonej bezradności po odczulaniu. Bez przerwy krążą filmy z kategorii „chwalipost” odczulonego na coś konia. Konia który nie ucieka, nie kręci się, nie cofa, ale macha ogonem, zamyka oczy, odwraca głowę… jest bardzo dużo sygnałów stresu u konia, które mówią nam, że koń, mimo że stoi i się nie rusza (nawet nie przywiązany), odczuwa duży stres. To nie jest istotą odczulenia.
Więc odczulanie w formie zabawy (a nawet czasem zawodów!), trzeba prowadzić bardzo uważnie i jak dla mnie, po pierwsze zastanowić się, na co chce konia odczulić i po co??
Konie mają instynkt, który ma je chronić. Oczywiście, że jeśli chcę, żeby mój koń często podróżował, to będę go przyzwyczajać do koniowozu i zrobię wszystko, by był jak najmniej stresujący, a wręcz przyjemny. To trudne, bo konie nie znoszą małych ciemnych pomieszczeń i braku ruchu. Jest tu duże pole do odczulania i pracy ze stresem.
Ale czy czemu mój koń miałby nie reagować, gdy coś mu biega pod nogami? Ostatnio widziałam filmik, w którym koniowi pod nogami biegają zabawkowe kraby. Konik spokojny, kraby – zabawki nawet śmieszne. Wszystko spoko, tylko w zasadzie po co? Czego nauczę mojego konia w ten sposób. Czy przestanie reagować, jeśli coś będzie mu się ruszało pod brzuchem i dotknie go nagle w nogę? A co jeśli w stajni będzie szczur? (kiedyś jeden z moich koni zatłukł szczura w boksie). Albo inne małe coś będzie chciało ugryźć konia? Wolnowybiegowe konie mogą się spotkać z wieloma rzeczami. Choćby z wężem (chociaż w Polsce to raczej niegroźne gatunki).
O co mi chodzi? Dobrze, żeby mój koń wiedział, że gdy ja go dotykam i proszę, to ma mi podać nogę i nie wyrywać, ale cokolwiek? Zgadzam się, że w razie gdyby noga utknęła koniowi w czymś, to lepiej żeby się nie wyrywał, ale to chyba jednak inna sytuacja. Więc po co mam uczyć konia akurat tego? Bo to zabawne? Hmmm.
Na każdy kroku spotykam się z ideą uczenia koni poddawania się, zamiast polubienia czegoś.
Jeśli koń boi się wejść i stać na myjce zamkniętej – to najlepiej jest go tam uwiązać na dwóch uwiązach na godzinę, dwie, aż skruszeje i się przyzwyczai. Przestanie walczyć i będzie grzeczny… Tak, koń będzie stał spokojnie (bo nie ma sensu walczyć skoro to nic nie daje), ale nadal będzie wewnętrznie przeżywał stres.
Jeśli koń boi się spryskiwacza na muchy – to dawaj go do boksu, gdzie nie będzie miał gdzie uciec. Tam będziemy go pryskać, aż się podda i nauczy. To przecież dla jego dobra i psikacze na muchy nie są tanie.
Istotą odczulania powinno być: bodziec najmniejszy z możliwych i w największym oddaleniu, a koń ma możliwość, się cofnąć, lub kręcić w celu uzyskania ulgi. Koń ma się zgodzić na ten daleki na początku i możliwie mały bodziec (i dostać za to stosowna nagrodę), a nie poddać największemu i od razu wymierzonemu w niego, bo nie ma dokąd uciec. Dobrze jest też, do odczulania używać R+. Nie chcemy, żeby koń się poddał, tylko stwierdził, że nie ma przed czym uciekać (uciekając najpierw), a potem zaakceptował bodziec jako niegroźny i jeszcze przynoszący gratisy w postaci przyjemności płynącej z nagrody. To jest długi proces.
Wyobraźcie sobie, że was na coś strasznego odczulają. Ja się boję pająków. To jest silniejsze ode mnie. Jeśli skonfrontować mnie z pająkiem, to ja ucieknę, jeśli nie będę mogła, to zamarznę i będę się trząść. Każdy z nas się czegoś boi. Zastanów się jak odczulić (nie przełamać) swój strach i dopiero wtedy zabierzcie się za konie.
Wyuczona bezradność to nie tylko odczulanie.
Jeśli wsiądę na konia i będę mu zginać głowę do swojego kolana, aż się podda… zabieram mu drogę ucieczki i nie komunikuję.
Jeśli wypnę konia na lonży i ograniczę mu możliwość ruszania głową w górę lub w dół. Koń nie będzie miał wyjścia, tylko zrobić to, czego ja chcę (oczywiście dla jego dobra!).
Jeśli założę koniowi wędzidło z dźwignią, „tylko by poddał potylicę” i „to będą tylko momenty w czasie jazdy, poza tym nie działa!”.
Jeśli założę koniowi na jazdę czarną wodzę, oczywiście tylko po to by tam była i nic nie robiła!
Jeśli przywiąże koniowi głowę do siodła ze sztywnej strony (konia).
Jeśli tłukę konia, żeby wszedł do przyczepy.
Jeśli wiążę konia w niewygodnej dla niego pozycji by przemyślał sprawę.
Jeśli zamykam konia i nie pozwalam mu wychodzić i być koniem w naturalny sposób.
Jeśli używam dwóch osób do przytrzymywania młodego zajeżdżanego konia do wsiadania.
Jeżeli nie koryguję złych zachowań początkujących uczniów na koniu szkółkowym i każe mu chodzić i pracować tak, godzina za godziną.
I wiele innych…
Bardzo łatwo jest zdominować konia. Wymóc na nim jakieś pożądane przez nas zachowanie. Konie są łagodne i mimo instynktu, bardzo chcą współpracować i nas zadowolić. Znoszą naturalnie bardzo duży ból i dyskomfort. Niech nas to nie zmyli.
Nie róbmy z końmi nic dla zabawy. Nie zmieniajmy koni w nieczujące nic maszyny. Konie są wspaniałe, bo są końmi. ❤️
Robię warsztaty z presji/ relacji/ lonżowania koni. Tam jest dużo więcej na ten temat, niż w tym poście, który ledwo liże temat, a i tak jest już dużo za długi.
Czy można wyciągnąć konie z wyuczonej bezradności? Tak. Ja to robię i parę innych osób też. Jest to trudne, ale dla cierpliwych jest nagroda.
Trzeba dać koniowi możliwość powiedzenia NIE, a potem trzeba ją dawać i dawać dalej. Aż zacznie w to wierzyć. Dopiero wtedy można od nowa nawiązywać komunikację i oby tym razem prawidłową.
Czy my, ludzie, też cierpimy na wyuczona bezradność? Tak. I też dobrze jest się jej przyjrzeć uwaznie.
Rzecz z gatunku „nie róbcie tego w domu”, ale przede wszystkim, nie wprowadzajmy naszych koni (lub siebie!!!) w żadną wyuczoną bezradność!
❤
Zdjęcie: Raghad-sculpture.com
Niezależnie co trenujecie, dbajcie o siebie… ❤
•
•
•