23/01/2024
Poprzedni tydzień należał do bardzo pracowitych, ale muszę przyznać, że pod jego koniec zmęczenie mieszało się z zadowoleniem.
Uważałam, że zrobiłam wszystko jak należały. Dwoiłam się i troiłam w Gabinecie, mimo trudnych warunków pogodowych dojechałam wszędzie gdzie miałam, odebrałam lub oddzwoniłam do wszystkich, którzy do mnie dzwonili, ba....udało się nawet ( w końcu!) iść z moją Milenką na bilans.
A jednak...jednak ktoś nie podzielał mojej opini.
Poranek przywitałam kawą i jednogwiazdkową opinią na Google.
Za co ta,,pałka "? A za to, że nie mogłam przyjąć pacjenta ( fizycznie dzień był wypełniony po brzegi), przeprosiłam Panią za to i wskazałam miejsca, gdzie można się udać. Nie, nie pomogłam przez telefon - bo nie mogłam. Jak bez badania pacjenta mam pomóc wymiotujacemu psu? ( przyczyn może być mnóstwo)
I tak teraz się zastanawiam nad sobą.
Bo opinie to zawsze cenna lekcja. Czy mogłam coś zrobić lepiej, inaczej?
Nie mogłam.
Czy powinnam zatem przejmować się taką opinią?
Przecież nie jestem deliktną nimfą. Każdy ma prawo do oceny. A ja już swoje w życiu przeżyłam.
Mam jednak wrażenie, że lekarze weterynarii ,,obrywają " dużo bardziej niż inne zawody.
Zwierzęta w naszych domach ( w moim też) są członkami rodziny. Ich dobro i zdrowie wywołuje mnóstwo emocji.
Te emocje przekierowywane są na nas, lekarzy weterynarii.
Niestety bardzo czesto te negatywne - nie przyjełam - leniwa, brak empatii, co to za lekarz, pacjent zmarł - zabiła, nie mam konkretnego leku na już- pies umrze przeze mnie.
Dostawałam - smsy o 4ej rano z pogróżkami, moja 13letnia ( wówczas córka) była zaczepiana ,,Twoja mama kota mi zabiła "...
Wyobrażalne w innych branżach?
Od paru lat umawiam wizyty tylko na konkretne dni, konkretne godziny.
Prowadzę działalność sama. Pracuję w dwóch miejscach. Mam córkę, domowy zwierzyniec, trenuję, udzielam się społecznie.
Wiem, że to nie wszystkim może pasować. Naprawdę to rozumiem. W Katowicach jest wiele świetnych przychodni, klinik, które są całodobowe, albo mają duże rozpiętości godzin przyjęć.
Bardzo mi przykro, robię co mogę i ile mogę, próbując zachować choć odrobinę balasu między życiem i pracą.
Mimo tego często czytam o sobie niepochlebne opinie między innymi na profilu osiedla ( jestem tam jednym z adminów i zatwierdzam te posty 😅), o ,,audiencjach " itp.
Dlaczego w ogóle o tym piszę?
Ludzie bardzo często traktują takie wpisy jak spuszczenie pary. Aaa...dowale jej. Pacjent zmarł ,,bo nie przyjeła "? To przez nią.
Baaa...są ludzie, którzy nie byli w Gabinecie, ale...a ma takie ładne oceny- dowale, niech ma.
W cyfrowym świecie nic nie ginie. Ludziom, którzy mnie obrażają nadal mówię Dzień dobry.
Jestem tylko człowiekiem. Mogę popełnić błąd, mogę postawić złą diagnozę, mogę nie zdążyć z pomocą, mogę odebrać telefon i odpowiadać zmęczonym głosem...i ktoś po drugiej stronie ma prawo być z tego niezadowolony, zły, obrażony.
I ma prawo wrazić swoją opinię.
Ale ona nie spłynie po mnie jak po kaczce. Będę się tym przejmować, będzie mi to dawało w kość.
Bo bycie lekarzem weterynarii to nie jest dla mnie tylko praca, to olbrzymia nierozerwalna część życia i pasja na którą ciężko pracowałam/pracuję.
Dobrego dnia Wszystkim
P.S. Jako przyklady pare jednogwiazdkowych pamiątek