21/07/2024
Zupełnie serio, szczerze
Z racji tego jaki procent dzwoniących po koty w ostatnim czasie (choć ogółem dzwoniących nie ma zbyt wielu - latem chętniej koty się porzuca niż przygarnia) to domy wychodzące... brutalny, ale prawdziwy post o tychże właśnie.
Więc zupełnie serio - to (patrz: zdjęcie) widzimy w głowie, gdy słyszymy "dom wolnostojący", "dom wychodzący" "dom z ogrodem". Krew, flaki, cierpienie... ich (oby krótkie) i nasze (zawsze długie, połączone z wściekłością i żalem).
Wiele wiele, kilkanaście lat temu świadomość w społeczeństwie była niższa, również my - wolontariusze z nierzadko długoletnim doświadczeniem - mieliśmy mniej twarde zasady i 12-15 lat temu zdarzało nam się wydać kota do domu wychodzącego. Ale czasy były też inne - więcej przestrzeni, mniej zagrożeń. Tylko że świat ciągle idzie na przód. Teren wokół schroniska kiedyś był niemal opustoszały, dziś - kawałek dalej stoi już kilka budynków, firm, jeździ znacznie więcej samochodów. Kiedyś też uważano, że zwierzęta nie odczuwają bólu, śluby były w wieku 13 lat, a koło było poza zasięgiem wyobraźni. Dziś oddawanie kotów do domów tylko niewychodzących jest także tym właśnie postępem, jednym z nich, dzięki wzrostowi świadomości. Uważanie inaczej jest wyłącznie pozostaniem mentalnie w tym "kiedyś". Zacofaniem. Dla tych co tam tkwią: naprawdę świat poszedł już na przód, uwierzcie - koty wychodzące są w stałym zagrożeniu życia. Szczęśliwsze? Nasze domowe niewychodzące mruczki są niemniej szczęśliwe. A są też bezpieczne i beztroskie.
Koronny argument przeciwników: "miałem kota wychodzącego, żył 20 lat". Ok. Twój tak. Czyjś inny zakończył życie jako miazga na ulicy w wieku 2 lat. Został otruty w wieku 3. Zaraził się kocią białaczką, stracił łapkę, bo utknął w jakimś płocie, a zwierzę - inaczej niż człowiek - za wszelką cenę będzie chciało się wyswobodzić jak najszybciej, nawet kosztem urwania kończyny. I wiele innych scenariuszy, nierzadko zakropionych krwią. Tylko tym ludzie już mniej się chwalą w internetach, niż pojedyncze przypadki "mój wychodzący żył 20 lat". Ale za to my, wolontariusze i wszelcy inny czynnie działający kociarze w Polsce, te koty zbieramy z ulicy. Albo ratujemy w lecznicach. Oglądamy dogorywające, gdy nie udało się pomóc. Te "szczęśliwie wychodzące" koty.
Są też domy (ludzie zamieszkujący domy wolnostojące), które deklarują nie wypuszczanie kotów. Że kot na ten taras, na ten ogród to nigdy nie wyjdzie, tylko wewnątrz, wszyscy będą pilnować drzwi. Kolejne OK. Tylko nie znamy Was, waszej czujności, refleksu oraz nie wiemy na ile nasze gderanie o bezpieczeństwie kota bierzecie na poważnie, a na ile gracie, wiedząc co mówić. Nie siedzimy Wam w głowach, jesteście dla nas obcymi ludźmi. Oddając Wam kota, ryzykujemy nie tylko życie kota, ale i swoje zszargane nerwy. Bo my się będziemy martwić, bać. Myśleć, stresować. Wiecie, że mamy pod opieką kilkaset kotów rocznie? To bardzo dużo stresu, a domy wolnostojące to zawsze stres podwójny... Więc jeśli dobro kota do Was nie dociera, to może... nasz egoizm o nasze nerwy i spokojny sen?
Nie jesteśmy bezrefleksyjne w tym wszystkim. Zdarza nam się wydać koty do domów wolnostojących. Ale są to te domy wobec których pojawiło się zaufanie, które już znaliśmy, które zabezpieczyły dom przed ucieczką kota. Ale jeśli jesteś XYZ dzwoniącym po kota do domu wolnostojącego to przepraszamy, ale wymiękniemy. Nie zrobimy tego ani kotom ani sobie. Bezdomne koty nie są tylko u nas, w Katowicach są ich tysiące, nie trzeba adoptować kota koniecznie z naszego schroniska, po naszych zasadach, można z innych miejsc. Więc nie krzycz, nie obrażaj, tylko odpal google lub olx i szukaj dalej.
Kolejny argument: koty uciekają też z mieszkań. Oczywiście, głównie wypadają z niezabezpieczonych okien, stąd nasz warunek siatkowania okien, balkonów - to chyba jasne. Ale uciekają też drzwiami, wiemy - zdarza się, całkiem szczerze to zdarzyło się to i wśród nas. Tylko kot uciekający z mieszkania wpada na korytarz na klatce schodowej, a nie na otwartą hen-hen przestrzeń na zewnątrz, jak to ma miejsce w domach wolnostojących. Drobiazg, ale wiele zmienia. Kolejny argument: "nie wiecie czy ludzie Was nie okłamują i nie będą wypuszczać". Nie. Dlatego właśnie głównie koty oddajemy do mieszkań w blokach... brzmi całkiem logicznie, nie?
Więc raz na zawsze, nieodwołalnie: miejscem kota jest dom, poszukujemy domów wyłącznie niewychodzących. Zabezpieczenia (przynajmniej najczęściej otwieranych) okien i balkonu, jeśli jest to warunek adopcji naszych kotów. Nie zgadzasz się, nie akceptujesz - google, olx, szukaj dalej.
--
Na zdjęciu młoda tri. Osobiście zbieraliśmy ją z ulicy, była jeszcze ciepła, krew kapała z pyszczka. Jej właściciel stał w ogródku i tylko patrzył. [']