20/10/2023
Pierwszy wspólny wyjazd na wakacje.....czyli o naszym wyjeździe w Bieszczady po raz pierwszy z Panem Lasu 🌲
●
Nasz pierwszy wyjazd odbył się na początku września, gdy Forest miał niecałe 6 miesięcy. Pojechaliśmy odpocząć od ludzi, gwaru miasta, pędzącego życia i miliona bodźców; W tym roku padło więc na Bieszczady. Robiliśmy tam mało sensownych rzeczy, głównie uczyliśmy się żyć ze sobą. Forest był dużo poza klatką, bawił się zabawkami, uczył się wchodzić po schodach (tych bez środka, gdzie jest platforma nad platformą z przerwą po środku), odkrył, że istnieje coś takiego jak wykładzina dywanowa (tak, był to dla niego ogromny szok), odkrywał łąki, kozie i baranie kupy i zwiedzał z nami okolice.
Oczywiście klatka była cały wyjazd rozłożona, noce przesypiał w niej oraz w ciągu dnia często też w niej siedział, gdy nie potrafił znaleźć sobie miejsca, a zmęczenie go męczyło. Byliśmy nad wodą, żeby pierwszy raz się popluskał intensywniej (zamiast tego postanowił się wkręcić w wodę, bo jest borderem i nie potrafił się skupić na niczym innym, więc został odcięty od niej dość szybko i wrócił do domu odpoczywać); Byliśmy na treningu na pobliskim boisku, gdzie... (UWAGA, UWAGA, BO W TO NIE WIERZYŁAM) ...pasły się kozy i owce 🐑🐐. Te zwierzęta ujrzał pierwszy raz w życiu, więc możecie się spodziewać jak zareagował - podwinął ogon i zaczął uciekać od nich szczekając jednocześnie. Dobrze, że był z nami Blade to młody szybciej ogarnął, że nie są straszne i nas nie zjedzą.
Forest spędzał z nami też czas, gdy robiliśmy grille, które były 2 albo 3 dni z rzędu, więc został dopięty na 5cio metrowej lince do huśtawki znajdującej się na terenie (było to ze względów bezpieczeństwa, ponieważ teren był nieogrodzony, a ja nie zawsze mogłam go trzymać), gdzie znajdował sobie zabawy, gryzł gryzaki, zagadywał do Bladego, niuchał, albo siedział na tyłku (tak, zdarzały się takie sytuacje 3 sekundowe). Był na kilku spacerkach, przesiadywał z nami godzinami na dworze, załatwiał WSZYSTKIE potrzeby fizjologiczne na dworze, jadł wspólne kolacje z Bladełkiem miska w miskę, socjalizował się z ciociami i wujkami, przynosił im zabawki, bawił się z nimi, a nawet czasami pozwolił się pogłaskać. Wiadomo bywało, że stres brał górę i np. gdy wracaliśmy znad wody (był już zmęczony) to wystraszył się skutera stojącego na chodniku z wyłączonym silnikiem. Zaczął na niego burczeć i się wyrywać, a że nie mieliśmy jak go minąć to wzięłam Forika na ręce i przeszłam obok potencjalnego zagrożenia. Wciąż się bał, ale na rękach był troszkę spokojniejszy. Przez większość czasu był grzecznym Panem Lasem, przesypiał całe noce, nie robił problemów, nie psuł rzeczy, jedyne co mu nie pasowało to wykładzina w pokoju (szedł po niej, po czym nagle padał niczym żołnierz na ziemię i zaczynał warczeć i stękać tarzając się po niej). Zdarzyło się nawet, że Blade i Forest się bawili - taka sytuacja miała miejsce z 2-3 razy!!
Po podsumowaniu uważam, że wyjazd można zaliczyć do bardzo udanych. Był to nasz pierwszy tak długi trip, a młody zachowywał się... Jak szczeniak, ale w taki dość przyjemny sposób.
Muszę też wspomnieć, że ekipa, z którą jeździmy na nasze wyjazdy bardzo szanuje mnie i moje psy, dzięki czemu respektują komunikaty i rozumieją moje zasady. Uwagi dotyczące moich psów najczęściej piszę na grupie messengerowej już przed wyjazdem, albo po przyjeździe na miejsce wakacyjne je zaznaczam. Mam w tych ludziach wielkie wsparcie podczas wyjazdów, więc jak widzą, że potrzebuję słowa otuchy, albo czyjejś pomocy, bo czegoś nie ogarniam to ją proponują.
Warto otaczać się dobrymi ludźmi, bo czasami ratują tyłek ❤
Tyle na temat naszego wyjazdu w Bieszczady, czyli wakacje nr. #1
Jeśli macie pytania to śmiało piszcie!