02/04/2021
Miałem 8 tygodni, pochodziłem z dobrej hodowli, moi państwo dbali o mnie i o moich braci i siostry, dbali o moja mamusię. Zmieniali nam posłanko, dawali smakołyki, wiedziałem że to raj, było mi tam dobrze. Wiedziałem że nadejdzie ten czas kiedy się rozstaniemy, ale dowiedziałem się że moi nowi państwo są tak samo odpowiedzialni, tak samo będą dbali o mnie. Nadszedł ten dzień w którym moi państwo założyli mi skórzaną obróżkę, dali mój kocyk, moje zabaweczki i moja ulubiona karmę, ja się cieszyłem, bo wiedziałem że moi nowi państwo są bardzo mili i już mnie pokochali. Pojechałem do nowego domu, tam przywitała mnie ich córeczka i syn, i duży dom z ogrodem. Na początku byłem w siódmym niebie, wszyscy się o mnie troszczyli, moi starzy państwo dzwonili i pytali jak się czuję, wiedziałem że nie mogłem trafić lepiej. Zmieniłem zdanie kiedy pierwszy raz mnie uderzyli. Pewnego dnia, kiedy skończyłem 3 miesiące moi państwo zaczęli się denerwować że ja siusiam jeszcze w domu ale nikt mnie nie wyprowadzał na spacery , że lubię się bawić używając ząbków , przecież mnie swędziały, musiałem się wyszaleć ale nie mogłem bo zamykali mnie na samym dole w swoim domu, było tam ciemno i chłodno, mówili że to piwnica. Nie było już tak miło, nie głaskali mnie, nie przytulali, tylko przynosili jedzenie, już nie takie dobre jak kiedyś. Siedziałem sobie w kącie na starej szmacie , w koło pełno moich kupek i siusiów, jedzenia nie widziałem od 2 dni, nikogo nie widziałem od 2 dni, zapomnieli o mnie ? Cały czas myślałem że coś się stało, ze to chwilowe, że zaraz przyjdą i mnie przytulą, ale nie. Przyszedł do mnie pan i zbił mnie deską za te kupki, krzyczał, ja płakałem, dalej bił. Nie widziałem na oczy, bolało mnie wszystko, przyszedł do mnie ich syn, tez mnie zbił, tez deską, potem wziął gruby sznur i krzyczał, że jak nie przestanę "s**ć" to mnie powiesi w lesie. Bałem się jak nigdy wcześniej. Pan zabrał mnie do auta, jechaliśmy długo, zatrzymaliśmy się w miejscu którego zapachu nie znałem, pachniało inaczej niż ta piwnica w której mieszkałem już 11 miesięcy ! Pan wyciągnął mnie z bagażnika, uwiązał na szyi sznur, i prowadził do lasu, opierałem się ale na nic moje piski i jęki, ciągnął mnie brutalnie po ziemi. Kiedy doprowadził mnie do drzewa , wąchałem je i wąchałem trawę, której już tak dawno nie widziałem. Pan przywiązał mnie do gałęzi u góry, patrzyłem mu w oczy, płakałem, starałem się uwolnić, ale pętla zaciskała się bardzo szybko i bolała mnie szyja, ale chciałem się uwolnić. Pan zawiązał sznur tak że ja stałem tylko na tylnych nóżkach, odjechał bardzo szybko, nie wiedziałem czemu mnie zostawił ? Na początku gryzłem sznur, wyłem i szczekałem, ale na nic. Potem zacząłem słabnąć, nogi bolały mnie od stania, szyja od sznura, gardło od szczekania. Siły mi zabrakło i zemdlałem, kiedy myślałem że umarłem obudził mnie zimny dotyk czyjejś ręki, i łzy które zmoczyły mój pyszczek. To była Pani, moja Pani, jakoś się dowiedziała że mnie zabrali do lasu, teraz trzymała mnie na rękach, mało ważyłem, ale pomagał jej Pan, nieśli mnie do pokoju w którym było kilku panów w białych fartuchach, krzyczała, płakała, kazała mnie ratować. Teraz kiedy to opowiadam mam 6 lat, mieszkam u mojej Pani razem z moja mamusia , jestem szczęśliwy jak wtedy kiedy miałem 8 tygodni. Moja Pani czasem płacze jak opowiada swoim przyjaciołom o moim losie, ale potem ja do niej biegnę i liże jej twarz, Ona od razu przestaje płakać i przytula mnie jak zawsze. Kocham ją bardzo za to jaka jest , za to że uratowała mi życie i za to że zawsze jak idę spać to tuli mnie do snu i mówi mi czułe słowa.