18/09/2022
Ehhh… do przemyślenia
Trochę żalipost. Nie o zwierzętach, a o podejściu ludzi do kogoś takiego jak ja – lekarz weterynarii.
Jak większość z Was wie, wprowadziłem coś takiego jak dyżury interwencyjne. To znaczy, że w niektóre weekendy przychodzę do pracy przyjąć pacjentów w stanie ciężkim, albo pacjentów którzy mają do mnie kawał drogi i tylko w weekend mają możliwość pojawić się na wizycie.
Uznałem, spoko opcja – w Trójmieście lekarzy od egzotyki dużo nie ma, a złapać lekarza od egzotyki i małych ssaków w weekend bywa ciężko (może dlatego, że szanują swój czas bardziej ode mnie :P).
Dzisiaj miałem taki dyżur. Niedziela. Wstaje rano, zwlekam się do pracy.
Cyk! Pierwszy pacjent się nie stawił, drugi się stawił i kolejny – bez słowa.
Patrzenie w sufit.
Patrzę w grafik, że pomiędzy ostatnim, a przedostatnim pacjentem godzinna przerwa. Proszę koleżanki by zadzwoniły czy opiekun może przyjść wcześniej. W odpowiedzi słyszą, że w sumie nie ważne bo i tak mieli nie przyjeżdżać.
Taki właśnie mamy obraz szacunku do cudzej pracy w weekendy.
Słabe i przykre za razem. Sprawia, że odechciewa się robić „coś więcej”.
Grubo zastanawiam się, czy warto kontynuować taką formę dodatkowej pracy. Jakim to olbrzymim problemem jest zadzwonić dzień wcześniej lub tego samego dnia rano i odwołać?
Sami powodujecie, że takie dyżury znikają z rozpisek, nie tylko moich, ale i kolegów i koleżanek co mają jeszcze jakieś poczucie misji, bo to poczucie zmieniacie w poczucie bezsensu.
Egoizmem blokujecie wizyty, z których mogłoby skorzystać inne zwierzę, gdy wasze jej nie potrzebowało (mam taką nadzieję, że nie potrzebowało)?
Szczytem jest takie podejście gdy konsultacje mam w innym mieście w Polsce. Bo przecież przejechać 500km w dwie strony to nie jest problem, ale odwołać wizytę już tak.
Gdy tylko jakaś lecznica wpada na pomysł, żeby brać przedpłaty do rezerwacji wizyt to od razu larum „ŻE JAK TO??? TO SIĘ NIE GODZI”. Otóż myślę, że godzi się bardzo i mam nadzieję, że wszędzie zostanie wdrożony taki system.
Wykonujemy swoją pracę – czasem fajną, czasem smutną, często ciężką, dziwnym trafem ciężką zawsze przez drugiego człowieka.