18/07/2024
Zgadzamy się w 💯 procentach
🐮🐶🐴 Wypowiedź prof. Jerzego Bralczyka na temat zwierząt wywołała spore poruszenie w Internecie. Słowa te wykorzystywane są przez środowiska negujące słuszność walki o prawa zwierząt, pragnę więc wyrazić swoje zdanie w tym temacie.
W programie „100 pytań do” TVP Info prof. Jerzy Bralczyk odniósł się do używania wobec zwierząt terminów „adopcja” i „umierać”. Uczynił to słowami: „Nie pasuje mi adoptowanie zwierząt. (…) Nawet mówienie, że choćby najulubieńszy pies umarł, będzie dla mnie obce. Nie, pies niestety zdechł.” Wśród argumentów podawał: „A dlaczego żre zwierzę i dlaczego ma mordę czy paszczę, dlaczego ma sierść, a nie włosy?”.
Nie zgadzam się z powyżej przytoczonym stwierdzeniem. Już kilka lat temu spotkałam się w przestrzeni publicznej z opinią, że nie należy mówić, że zwierzę zdechło, bo jest to negatywnie nacechowane sformułowanie. Że lepiej już mówić, że padło. To określenie jest mimo wszystko znacznie lepsze, żołnierz przecież też kiedyś padał na polu bitwy.
Wraz z ewolucją człowieka, ewoluuje również język. Jeszcze stosunkowo niedawno temu, gdy niewolnictwo było na świecie legalne, człowieka można było kupić lub sprzedać na targu, można było go także wychłostać, a nawet zabić, jeśli w czymś uchybił swemu właścicielowi. Dziś czasy się zmieniły i takie praktyki, a nawet sformułowania językowe, są niedopuszczalne. Wiedza dotycząca zwierząt także poczyniła na przestrzeni wieków olbrzymie kroki naprzód. Od „Teorii ewolucji biologicznej” (1859) Karola Darwina, głoszącej, że między ludźmi a zwierzętami nie ma przepaści, ale jest dający się skalować dystans, minęło już sporo czasu. Dziś jesteśmy na etapie badania procesów poznawczych zwierząt i zdolności psów do odczytywania stanów emocjonalnych i rozumienia perspektywy drugiego stworzenia (teoria umysłu), co do niedawna przypisywane było tylko ludziom.
Jako lekarka weterynarii, ale przede wszystkim osoba posiadająca zwierzęta różnych gatunków na przestrzeni całego swojego życia, pragnę zaznaczyć, że procesy życiowe ustają w chwili śmierci w taki sam sposób u człowieka jak i u zwierzęcia. Odprowadziłam już na kraniec życia wiele zwierząt. Wielu ich opiekunom towarzyszyłam też w tych trudnych chwilach. Zgodzę się, że ludzie i zwierzęta w inny sposób postrzegają życie i śmierć, ale czy to uprawnia nas do określania aktu śmierci tych drugich w sposób pozbawiony szacunku dla nich jako żyjących istot? Bo przecież określenie „zdechnąć” jest nacechowane pejoratywnie, w języku potocznym wyraża pogardę wobec adresata takiej wypowiedzi, jest często używane w formie złorzeczenia drugiej osobie. Tymczasem, my-ludzie i zwierzęta, umieramy tak samo, tylko inaczej podchodzimy do życia i śmierci.
Na własne oczy, z racji posiadanego przeze mnie wykształcenia, widziałam w rzeźni trwogę zwierząt w obliczu nadchodzącej śmierci.
Odnosząc się do rzekomych argumentów prof. Jerzego Bralczyka, pragnę zaznaczyć, że zwierzę je lub pobiera/przyjmuje pokarm. Sformułowanie „żre”, o ile nie przybiera formy żartobliwej, jest postrzegane jako bardzo nieeleganckie, zarówno gdy odnosi się do zwierząt, jak i ludzi. Nie funkcjonuje ono ani w nomenklaturze weterynaryjnej, ani hodowlanej.
Zwierzę nie ma mordy czy paszczy, ale (w dalszym ciągu trzymając się nomenklatury fachowej) posiada jamę ustną (łac. cavum oris). Niekiedy stosuje się określenie pysk (u różnych gatunków zwierząt) czy ryj (u trzody chlewnej), ale sformułowania te funkcjonują również w odniesieniu do ludzi i w zależności od okoliczności i intencji mogą mieć znaczenie od żartobliwego, przez pieszczotliwe (zwłaszcza, gdy użyjemy zdrobnień tychże wyrazów) do obraźliwego.
Zwierzę posiada włosy. To właśnie z włosów składa się sierść. Do badań laboratoryjnych oddajemy nie sierść, a włosy zwierząt.
Ponadto zwierzęta posiadają cechy osobowości, kształtujące się na bazie temperamentu i zdobywanych doświadczeń, dokładnie tak samo jak dzieje się to u ludzi. Zwierzęta posiadają zaawansowane zdolności uczenia się.
Zwierzęta mają swoich lekarzy przyjmujących je w gabinetach, przychodniach i klinikach (określenia zgodne z obowiązującym prawem). Zwierzęta się operuje (używając analogicznych technik operacyjnych jak w chirurgii człowieka) i podaje się im leki (w większości będące tymi samymi substancjami co te stosowane u ludzi).
Zwierzęta dla człowieka pracują, biorą udział w leczeniu ludzi (np. hipoterapia, dogoterapia), walczą na froncie czy wreszcie produkują żywność i oddają swoje życie w rzeźniach.
Jestem daleka od uczłowieczania zwierząt. Zawsze bowiem dzieje się to z niekorzyścią dla nich samych. Odebraliśmy im wolność, nie odbierajmy im jednak nawet prawa do godnego umierania. Bo za określeniem „zdechnąć” idzie ryzyko odczytania go przez niektórych ludzi jako przyzwolenia na traktowanie zwierząt w sposób pozbawiony szacunku dla ich odczuć, emocji i potrzeb.
Ta dyskusja nie ogranicza się do samego znaczenia słowa „zdechnąć” czy „adoptować”, ale do aktualnego stosunku ludzi wobec zwierząt.
Zwierzęta są dziś przez wiele osób obdarzane uczuciami i choćby z szacunku dla tych ludzi, nie można mówić, że ich ukochane istoty zdechły. Nie umniejszamy godności ludzkiej mówiąc, że zwierzę umarło czy że zostało adoptowane, czyli otoczone opieką jako istota, która sama nie może o siebie w pełni zadbać. My, jako ludzie, podnosimy wręcz tym swoją wartość, pokazując, że odpowiedzialnie podchodzimy do roli jaką przyszło nam wypełniać.
lek. wet. Eliza Niemczycka
Fot. Pixabay