Wykazując determinacje i cierpliwość pracuję z Landrynką nad dotykiem. Jest progres i to wyraźny.
Landrynka zawsze ambitnie obszczekuje nieznane sobie psy. Wczoraj zapoznałem ją z Bąblem. Wielki Bąbel tak przestraszył się Landryny, że początkowo nie odstępował mnie na krok, szukając u mnie bezpiecznego wsparcia. Potem psiaki uspokoiły się i było już dobrze.
Zapoznawanie psów z sukami to dobry krok. To uelastycznia psiaki emocjonalnie i w efekcie uspokaja, czasem dając świetne efekty w postaci zabawy psów. Za to zapoznawanie ze sobą psów tej samej płci to zawsze ryzyko, często niepotrzebne. U nas na wybiegu pozostawiam bez nadzoru jedynie bardzo dobrze sprawdzone pary tej samej płci jak Landrynka i Hela. Nigdy nie pozostawiam na wybiegu bez mojej obecności dwóch psów.
Hela to wyjątkowo dziwny psiak. Nie tylko nie buduje relacji z człowiekiem, ale zupełnie nie interesuje sie psami. Gdyby była człowiekiem, byłaby autystykiem. Próbuję ją zainteresować kontaktem z psami, to jej reakcja na Maxa. Właściwie żadna, zresztą Max też woli zabawy z człowiekiem niż z psami.
Igor i Lolek bardzo sie lubią. Dlatego systematycznie siadam na kilka minut razem z nimi i pokazuję Lolkowi że włażenie mi na kolana nie zabija. Miesiąc temu zaobserwowałem drobny progres u Lolka, ale od tego czasu nic sie nie dzieje. TAkie lękowe psy jak Lolek robią postępy skokowo, potrzebna wytrwałość i cierpliwość.
Bodzio to młody psiak w typie owczarka holenderskiego. Młodość spędził w łapach sadysty, odebrany, z połamanymi żebrami i ranami na całym ciele, długo był leczony. Był tak przerażony i wycofany, że w lecznicy rozważano eutanazje psa ze względu na brak kontaktu z Bodziem.
Gdy do nas trafił na widok człowieka przewracał się ze strachu na plecy i sikał z przerażenia. Szybko doszedł do siebie i dzisiaj to otwarty, przyjazny psiak, chętny do zabawy i ćwiczeń. Nieco nieufny wobec obcych wymaga zapoznania, ale nie jest to wyzwanie.
Bodzio nie wie co to prawdziwy dom, zna tylko piekło i schronisko. Szukamy ludzi, którzy pokażą mu, że to nie cały świat, że pies może żyć ze swoimi ludźmi, z ich miłością i szacunkiem, z czułością i spokojem. Bodzio szuka domu.
To nudny film, ale dla mnie bardzo ważny. Moje spacery z Helą wydłużają się z tygodnia na tydzień, choć chodzimy zawsze ta samą trasą. Pierwsze trwały ok 10 minut, pies nie zwalniał tylko szedł przed siebie. Teraz, po kilku miesiącach, to 25 minut. Dlaczego? Pies węszy zawzięcie! Hela ma frajdę ze spaceru. Co więcej, wreszcie widzę początki relacji, Hela pozwala mi się dotknąć na wybiegu! Zaczyna też interesować się innymi psami, np Landrynką, choć dotychczas unikała jakiegokolwiek kontaktu z psiakami. To wszystko pokazuje jak ważne są dla psa spacery.
Staram się znaleźć czas na spacer z dwoma psiakami z Abisu, w tygodniu siedzą za kratami i choć mają siebie i niewielki wybieg, to czekają na spacer. Zawsze najtrudniejsze jest wyjście, bo sa tak nakręcone, że plączą się i skaczą jak dwa wielkie utuczone króliki.
Jaki powinien być spacer z psem schroniskowym? Zrównoważony. Spacer przede wszystkim to okazja do odstresowania psa, więc dużo węszenia, swobody ( niezbędna długa smycz), spokój. Ale to też okazja do kontaktu z człowiekiem, złapania smaczków w pysk, pogłaskanie. Pies sam wybiera co chce robić. Spacer z Igorem to przykład spaceru idealnego. Ale właściwie każdy pies, z którym chodzę, ma taki spacer, to nietrudne do wypracowania. Czysta przyjemność. Dla nas obydwu.
Relacja z psem jest moim zdaniem najważniejszym elementem wolontariatu. Dzięki dobrej relacji nie tylko możemy z psem wiele przepracować, ale przede wszystkim zwiększamy dobrostan psa przez poprawę jego samopoczucia i zaspokajanie potrzeby kontaktu z człowiekiem. Tymczasem wśród większości wolontariuszy ten element nie cieszy się uznaniem - wychodzą na spacer z psem, odprowadzają go do boksu i biorą następnego psa. Na spacerach kontakt jest minimalny, wręcz szczątkowy. Zastępuje go kontakt z telefonem lub z koleżanką.
Relację najlepiej budować na wybiegu, pies nie jest wtedy rozproszony otoczeniem i zapachami. Ale i na spacerze udaje sie relację wzmocnić, potrzebna tylko dobra wola, skoncentrowanie się na psie i smaczki. Spacer jest wtedy wspólny, jesteście drużyną i trudnym sytuacjom, które czasem na spacerach się zdarzają, stawiacie czoła razem jako team. Pies lepiej się was słucha i reaguje spokojniej.
Nie mówiąc już o tym, że budowanie trwałej i mocnej relacji z psem to niesamowita frajda, przynajmniej dla mnie.
Popatrzcie tylko jak mały Tymek cieszy się na spacerek.
Kluska (Cykota) to pieszczoch, choć lękowa suczka. Nigdy nie miała swojego domu i ludzi. Czeka już bardzo długo.
Przy każdej okazji ćwiczę z Landryną dotyk, idzie coraz lepiej.
Maja przeszła operację guza na głowie. Ponieważ miała kiedyś zbyt ciasno założoną obrożę, która uszkodziła jej tchawicę, nie można jej zbyt ciasno zapiąć kołnierza pooperacyjnego. Psiak kręcąc się przełożył łapę przez kołnierz i musiałem jej przeciąć plastyk. Założyłem miękki kołnierz, będzie Mai lepiej.
Luna - młoda suczka z sektora C bardzo potrzebuje ruchu i swoich ludzi.
Z psami na spacer lepiej chodzić w kółko, nie zawracać. Zawracanie zawsze generuje w psie stres. Ale czasem trzeba - pozwalam psom wybrać kierunek spaceru, reguluje tylko jego długość.
Hito jeszcze rok temu był psem niezawrotnym - nie chciał zawrócić. Próba zawrócenia zawsze kończyła się niepowodzeniem. Po kilku miesiącach ćwiczeń udaje się nam zawrócić bez problemu.
Z trudniejszym, zwłaszcza lękowym psem schroniskowym zawsze jest coś do ćwiczenia i przepracowania. Dlatego musimy używać nasze inteligencji by ułatwić życie psu. O ile ja mamy - wczoraj odwiedziła nas "wolontariuszka", która gdy pies był według niej zbyt ruchliwy, przywiązała sobie smycz wokół swojego brzucha, tak krótko że pies szedł na dwóch tylnych nogach. Na szczęście byłem z nią na spacerze i zabrałem jej psa. Głupich nie sieją.
Bodzio to młody psiak, prawdopodobnie rasowy owczarek holenderski. Odebrany sadyście szybko u nas doszedł do siebie i teraz wobec znanych sobie osób to straszny pieszczoch i przytulas. Bodzio nie wie co to dom, dla niego rajem jest schronisko bo tu dają jeść i nie biją. Bodzio czeka na swoich ludzi.
Puszczam psiaki grupami gdy sprzątam boksy. Pod moim okiem bawią się i ganiają, ale cały czas mam baczenie bo to tylko psy, tu konflikty rodzą się w sekundę.
Trafiają do nas i takie psiaki - strasznie zaniedbane, jakby latami trzymane w odkurzaczu. Taki egzemplarz znalazłem wczoraj w boksie na placu.
Jak leje deszcz robią się w lesie wielkie kałuże a niektóre psy mają z tego wielka frajdę. To Luna, młoda, bardzo przyjazna suczka, wysterylizowana, gotowa do domu. Tylko brać. Luna czeka na dom.
Przyjeżdżam wcześniej i mam czas na prowadzanie psów spoza mojego sektora. Dwa wielkie bałwany z Abisu chodzą spokojnie, tylko plączą się od czasu do czasu, ale rózne długości smyczy ułatwiają mi zadanie.