16/03/2024
Wiosna, wiosna... I przebiśniegi!
Tak w żargonie groomerskim nazywamy pieski, które przychodzą na strzyżenie wczesną wiosną, całe w filcu, po wielomiesięcznym braku pielęgnacji.
My, groomerzy, musimy przebić się przez skorupę filcu, ściągnąć z psa przepięknie "wyhodowany" dywan (znakomicie nada się przed kominek), czy też niekiedy, szal boa (szkoda tylko, że już po karnawale).
Czasem nie jest aż tak "grubo" i piesek przychodzi po prostu zakołtuniony czy też z filcem w kilku miejscach. Ok, ja zawsze staram się zrozumieć takie sytuacje, nie oceniam - brak czasu, nieodpowiednia pielęgnacja mimo starań, pogoda, śnieg itp. Różnie w życiu bywa.
Natomiast drugą stroną medalu są roszczenia klientów dotyczących fryzur, czy pretensje, że piesek został ostrzyżony za krótko. No zaraz, zaraz.
To jak będzie wyglądał taki piesek po strzyżeniu zależy tylko i wyłącznie od właściciela. A ściślej rzecz biorąc, od stosowanej przez niego pielęgnacji domowej. Na wizycie w salonie groomerskim nie da się zniwelować kilkutygodniowych, czy też kilkumiesięcznych zaniedbań. Nie mamy czarodziejskiej różdżki, "hokus pokus, czary mary" nie działa, a na szczotkę i grzebień jest już o wiele za późno.
Strzyżenie na krótko, ostrzem, które da się wbić pod filc czy kołtuny, jest jedynym rozwiązaniem.
Dla pieska to jedyna szansa na pozbycie się ogromnego dyskomfortu, zniwelowania możliwości na pojawienie się chorób skóry, odparzeń, ran, czy też martwicy (najczęściej na uszach).
Dla mnie natomiast, bardzo ciężka praca.
Praca z takim klientem jest o wiele trudniejsza niż z psem odpowiednio przygotowanym do standardowego strzyżenia, gdzie długość sierści po strzyzeniu można w zasadzie wybierać pod upodobania wlasciciela (a wachlarz rozmiarów ostrzy i nasadek jest naprawdę spory).
Po pierwsze, piesek czując dyskomfort podczas strzyżenia filcu czy kołtunów, staje się niespokojny, bardzo ruchliwy, niekiedy agresywny. Co bardzo utrudnia pracę.
Po drugie i najważniejsze, często w struktury filcu i kołtunów wciągnięte są fałdki skóry, które bardzo łatwo uszkodzić. Szczególnie w miejscach gdzie skóra naturalnie układa się w fałdki, np pod paszkami, w pachwinach, jest wrażliwa, np na podbrzuszu, czy bardzo ukrwiona, np na uszach.
Przez ostatnie 9 lat prowadzenia salonu, (nie)stety zdobyłam ogromne doświadczenie w goleniu filcu i kołtunów. Uważam, że wychodzi mi to dość dobrze i sprawnie. Niestety, zdarzają się sytuacje gdzie nawet najbezpieczniejsze ostrze, największa moja uważność i wprawa nie uchronią przed skaleczeniem pieska.
Proszę, zatem o zrozumienie, bo moją intencją nie jest krzywdzenie piesków czy golenie ich "na łysego prosiaczka". Jest to niestety efekt zaniechania pielęgnacji domowej.
Informuję również, że od tej pory każdy przypadek strzyżenia filcu czy większej ilości kołtunów będzie dodatkowo płatny. (Taki zapis widniał w moim cenniku od zawsze, jednak bardzo rzadko go stosowałam i bardzo często podawałam cenę jak za standardowe strzyżenie).
Mam nadzieję, że ten post i poniżej zamieszczone zdjęcia pozwolą właścicielom piesków spojrzeć na pracę groomera trochę inaczej :)