16/05/2023
Do czego ten Świat zmierza? O co tu chodzi? Jak żyć, żeby być szczęśliwym, gdy dzieją się takie rzeczy? Jak wykonywać swój zawód, jeśli ludzie mieszają Cię z przesiąkniętym goryczą błotem?
Dziś wróciłam z chwilowego pięknego resetującego głowę urlopu... Pomyślałam sobie, że wracam z nową energia do pracy, którą kocham... Po otwarciu fb... spadłam w rzeczywistosc z wielkim hukiem i mój reset się unieważnił...
Piszę ten post w imieniu swoim i mojej całej wspaniałej, empatycznej lecznicowej załogi: Oli, Nadii, Reni, Eweliny, Marty i Piotra, którzy poświęcają większość swojego życia - pracy zawodowej. Mamy swoje rodziny, mamy dzieci, przyjaciół, zwierzęta czyli swój drugi świat, który często cierpi z powodu naszego poświęcenia wobec braci mniejszych... Jednak rodziny nasze dzielnie trwają z nami, akceptują i wspierają... Dziś, łzy mi się leją, pisząc ten post, bo brak mi sił na to wszystko... (taki pewnie był cel tego hejtu i ja w to wpadłam). Nie będę odpisywać na te posty, bo nie chcę brać w tym udziału i dostarczać jeszcze większych możliwości na wyżycie się hejterom, którzy leczą w ten sposób swój ból po stracie zwierzaka, niemając podstaw do takich stwierdzeń lub źle interpretując leczenie danej jednostki chorobowej, bądź też nadinterpretujac sytuację, nie znając podstaw logicznego myślenia. Nam też jest przykro, że: nie mamy nadprzyrodzonych boskich mocy, że po dwóch dniach leczenia nie jesteśmy w stanie postawić diagnozy, że jesteśmy nieomylni, że nie jestesmy w stanie założyć kaganca psom wykazującym agresję wobec nas a takze wobec wlasnego wlasciciela, że po godzinach pracy nie zawsze jesteśmy w stanie przyjechać do lecznicy, że nie odbieramy telefonow dlatego ze w tym momencie pomagamy innym pacjentom, że przy zapełnionych wszystkich klatkach i przy pełnym grafiku pacjentów nie jesteśmy w stanie wcisnąć w tzw. "kolejkę" kolejnego pacjenta, że nie mamy powerbanków do doładowania naszych baterii. Pracujemy bardzo często ponad siły, nie mając czasu na potrzeby fizjologiczne, takie jak jedzenie, picie i toaleta... Przyjmujemy pacjentów, którzy według nas wymagają nagłej interwencji ZAWSZE !!! Pracujemy w pocie czoła starając się wszystko i tak dopiąć na ostatni guzik... Często jesteśmy przemęczeni, często jesteśmy źli, często jesteśmy rozgoryczeni zachowaniem ludzi wobec nas - ich pretensjonalnością i brakiem szacunku. Częściej jednak śmiejemy się i jestesmy szczęśliwi, że robimy to, co robimy - na całe szczęście 🙂. My też jesteśmy ludźmi, nie jesteśmy robotami, nie jesteśmy nieomylni, nie jesteśmy bez uczuć... I to wszystko boli bardzo... Ostatnio w naszym zawodzie tracimy lekarzy, którzy popełniają samobójstwa miedzy innymi właśnie przez taki lejacy się jadowity hejt.Zawod lekarza według światowych statystyk ma najwyższy wskaźnik samobójstw wśród wszystkich zawodów. My się temu sprzeciwiamy ... My się nie damy... Będziemy nadal robić swoje... Będziemy nadal leczyć zwierzęta zgodnie ze sztuką lekarską... A hejterzy niech się dławią swą nienawiścią i bezsensowną i bezpodstawną krytyką...
Przykry jest fakt, że lekarzy rozlicza się nie z tego ilu uratowali pacjentów a z tego ilu nie udało się pomóc...
Załączam lekturę do poczytania( Z KOMENTARZAMI WŁĄCZNIE) i mam nadzieję, że to się w końcu kiedyś skończy!
A Pani, która w hejcie osądziła naszą Przychodnię o zabijaniu zdrowych zwierząt, niech jeszcze raz przemyśli, zanim kiedykolwiek jeszcze napisze podobne bzdury!!!
Wszystkie komentarze zniesławiające nasza pracę podlegaja karze grzywny lub karze ograniczenia wolnosci - Artykuł 212 kodeksu karnego.
https://m.facebook.com/story.php?story_fbid=628277582664563&id=100064469808514
Pozdrawiam, Joanna Thiede.