Eldonrado

Eldonrado Zapraszam ❤️
(1)

Kameralna stajnia, która realizuje działania Fundacji Lustro w zakresie:

- hipoterapii 🐴
- terapeutycznej jazdy konnej (spacery, oprowadzanki) 🌺
- jazdy konnej dla osób samodzielnie jeżdżących 🏇

Szukasz spokoju, relaksu, wyciszenia?

Przeprosiłam się dzisiaj z kaloszami. Jesień zawitała. Oby na chwilę, bo jeszcze zdecydowanie nie czas. Ale jak tak sobi...
02/08/2024

Przeprosiłam się dzisiaj z kaloszami.

Jesień zawitała. Oby na chwilę, bo jeszcze zdecydowanie nie czas. Ale jak tak sobie w te wszystkie gorące dni myślałam o jesieni, to chyba nieco inne obrazy w pamięci miałam 😅 Piękne kolorowe liście szeleszczące pod nogami. Ciepły deszczyk w delikatnych promieniach zachodzącego słońca. A dzisiaj tak sobie usiadłam w tym moim garażu, słuchałam deszczu walącego w dach i zastanawiałam się, co mi w tych upałach przeszkadzało 😅

Za to moje konie… Ech… Były w raju. Zwykle w upały o 10 pchają się już z pastwiska pod wiaty. Wołami nie zaciągniesz na trawę. A dzisiaj 10 godzin na pastwisku i jeszcze im mało. Wróciły co prawda jak zmokłe kury, ale zadowolone. Żadnych owadów. Można oddychać. Chłodno i przyjemnie.

I kto by pomyślał, że te zdjęcia zrobione są w odstępie jednego dnia, a wyglądają jakby były robione w dwóch różnych strefach klimatycznych 😂

Ale wiecie co najbardziej lubię w stajni? Poranki. Niezależnie od tego, czy gorące, czy deszczowe… To jest mój czas.

Poranna kawa jeszcze w domu ☕️ Droga do stajni 🚗 Rżenie całej bandy na powitanie 🐴 Rytualne przywitania - z każdym inne. FIlip lubi się przytulić, położyć głowę na ramieniu. Tercja podchodzi i ustawia się tyłem, żeby ją podrapać po zadzie. Lucek chce, żeby do niego pogadać, spytać jak minęła nocka. Macha wtedy głową, jakby mówił „rozumiem, u mnie też spoko. Fajnie, że już jesteś”. Orszak zwykle zamyka Milla. Czeka aż wszyscy wyjdą. Sprawdza, liczy, czy wszystko się zgadza i wtedy jest nasz czas - podchodzi i w bramie prosi o mizianki. W bramie, żeby czasem nikt nie wlazł do środka niepostrzeżenie, bo przecież ona musi to mieć pod kontrolą 😅 I tak się miziamy, czasem dłużej, czasem krócej. Gadamy sobie. To znaczy ja gadam, a ona wzdycha, albo wtula się we mnie głową.

Później jest czas na sprzątanie kwater. Dolewanie wody, dokładanie siana, mycie pojemników, jakieś drobne prace okołostajenne. Z głośnika leci muzyczka. Konie co jakiś czas wołają mnie sprawdzając, czy jestem. Albo przychodzą sprawdzić postęp prac. Czekają… Bo po sprzątaniu następuje przerwa. Moja przerwa, ale one wiedzą… Schodzą sobie wtedy na drugie śniadanie. Zajadają sianko, a ja towarzyszę im z kubkiem kawy. Słuchamy muzyki, śpiewamy, czasem nawet tańczymy, rozmawiamy. Piszę w liczbie mnogiej, żeby nie wyszło, że ciągle gadam do siebie 😅 Ale od razu dodam, że nie tańczę sama. Filip rewelacyjnie macha głową w rytm muzyki więc razem sobie podrygujemy 😜 Dlatego jak później piszecie mi w wiadomościach, że mam fantastyczną relację z końmi to chcę Wam tyko powiedzieć, że to żadna magia. Relacje się buduje. Żeby coś dostać, trzeba coś od siebie dać. Dodałabym do tego jeszcze odrobinę serca, szczyptę autentyczności i kilka gramów czułości. Bo na fałszu, przymusie i strachu niczego dobrego i trwałego się nie zbuduje. Kłamstwo też ma bardzo krótkie nogi. A jak wiadomo, one czują wszystko. Bezbłędnie ❤️

I chyba znowu będzie długo, bo mam pewne myśli w głowie i pomyślałam, że może też chcielibyście to wiedzieć. Może powinn...
30/07/2024

I chyba znowu będzie długo, bo mam pewne myśli w głowie i pomyślałam, że może też chcielibyście to wiedzieć.

Może powinniście.

Może warto głośno pewne rzeczy tłumaczyć, żeby świadomość, ciekawość i zrozumienie pewnych tematów rosły. Bo jak inaczej uświadamiać, jeśli nie dzieląc się doświadczeniem, emocjami, spostrzeżeniami? Dlatego dziś zapraszam do świata hipoterapii. Do świata czasem zamkniętego w ścianach spektrum autyzmu. Do świata czasem ubogaconego dodatkowym chromosomem. Ale również do świata osób sprawnych, zdrowych, dla których hipoterapia staje się możliwością uwolnienia emocji, porozmawiania z samym sobą, zobaczenia czegoś głębiej, przyjrzenia się sobie, jak w lustrze 🙂

Te historie, choć anonimowe i mocno wymieszane, będą o Was. O nas. Zapewne niektórzy odnajdą w nich kawałki naszych wspólnych chwil, zajęć, rozmów. I jeśli te historie choć trochę Was poruszą, otworzą oczy na niewidzialne, pozwolą zauważyć to, co ja widzę na co dzień, to znaczy, że ten post był potrzebny 🙂

Pierwsze spotkanie z Piotrusiem. Histeria, krzyk, płacz, wierzganie nogami, bicie na oślep. Nie ma szans, żeby wsiadł na konia. Nawet o tym nie myślę. Próbuję znaleźć ułamek sekundy, w którym jego świadomość wróci z tego histerycznego krzyku i będę mogła zawrzeć umowę - dotkniesz jeden raz konika i skończymy zajęcia.

Jeden raz.

Mało? Za mało? Ale dla tego dziecka to jakby wejść na Mount Everest. Przebijam się przez ścianę płaczu i krzyku, dobijamy targu. Po kilku minutach dziecko dotyka konia i… może wyjść. Emocje opadają. Idzie, macha na do widzenia. Udało się! Weszło na najwyższą górę świata!

Spotkanie drugie. Nadal widoczna niechęć, bunt. Ale strach jakby mniejszy. Przebija się ciekawość. Głaszczemy konika nieco dłużej. Za trzecim razem Piotruś wyciąga rączki do góry i pokazuje, że chce wsiąść. Wsiadamy. Na minutę, może dwie, ale rozumiecie, jaką drogę przeszedł od naszego pierwszego spotkania? Ile rzeczy przezwyciężył? Co się zadziało?

Piotruś od samego początku uczy się, że są pewne zasady i należy ich przestrzegać. Uczy się, że ma emocje, do których ma prawo, ale jednocześnie uczy się nimi zarządzać. No bo to, że ktoś jest zły, albo się boi, jest naturalne. Ale nie można przy tym walić na oślep pięściami, czy wyrywać włosów z mojej głowy. Można się złościć, nie krzywdząc nikogo obok. Poza tym - uczy się, że czasem warto przekroczyć własne granice, bo za nimi jest coś przyjemnego, ciekawego, wartego, żeby ponieść ten wysiłek.

Spotkanie piąte. Próbujemy wyjść poza stajnię. Histeria. Piotruś nie zna tej drogi. Nie wie i często nie rozumie, dokąd idziemy. Nie wie, czy wróci i kiedy wróci. Krzyczy, płacze, wierci się. Idziemy. I znowu niepisana umowa - dojdziemy tylko do tamtego domu z czerwonym dachem. Do tego drzewa. Do płotu. I zawracamy. I znowu wchodzimy na kolejną górę. Mozolnie. Ale musimy, bo na tym polega terapia, żeby sukcesywnie przekraczać granice. Prowokować sytuacje trudne, a następnie pod kontrolą terapeuty uczyć się, jak sobie z nimi radzić. Dochodzimy do domu/drzewa/płotu. Taaaaaak, brawo, udało się! Wracamy 😊

Spotkanie siódme. Wydłużamy trasę. Minęliśmy drzewo, ale nie zawracamy. Znowu panika, niepokój, płacz. Ale idziemy dalej. Dla mnie to tylko kolejny kawałek drogi, kolejne 100 metrów. A Piotrusiowi właśnie wali się świat. Bo znowu nie wie dokąd idzie, kiedy wróci. Ale… Znamy się już trochę. W międzyczasie udało nam się zbudować nic porozumienia, może nawet zaufania więc jest nieco łatwiej. Choć nadal jest to dla niego ogromny wysiłek.

Spotkanie dziesiąte. Nie wydłużamy trasy. Nie idziemy do znanego nam drzewa, domu. Zmieniamy trasę całkowicie. Wychodzimy do lasu. Kąciki ust lekko drżą, widzę lekki niepokój, ale Piotruś spogląda na mnie szukając odpowiedzi. Uśmiecham się. Mówię, że idziemy na spacer, tak jak ostatnio i zaraz wrócimy. Powtarzam to tyle razy, ile Piotruś potrzebuje. Czasem kilka, czasem kilkanaście. Jest dobrze. Przez godzinę spacerujemy między drzewami, dziecko rozluźnione bije sobie brawo rozumiejąc, że wszystko jest dobrze. Jest bezpieczne. Mamy to 🙂 Choć wiem, że za jakiś czas znowu trzeba będzie zmienić trasę…

Kasia, spotkanie pierwsze. Nie bardzo rozumie, po co tu przyszła. Koni się nie boi. W pierwszych 10 minutach pogłaskała wszystkie i właściwie mogłaby już wyjść. Jest wesoła, komunikatywna, głowa pełna myśli i pomysłów. Interesuje ją wszystko wokół. Bez problemu wsiada na konia, ale takie to trochę nudne… Wsiada więc na drugiego, i trzeciego. W międzyczasie pyta o wszystko. O to, gdzie teraz pójdziemy, kiedy skończymy, a dlaczego te konie ciągle jedzą, jak mają na imię, czy się lubią. Opowiada o szkole, o wakacjach, o kolegach i koleżankach, o tym co mama ostatnio jej powiedziała. Mówi, mówi, mówi… Przerywa, wtrąca się kiedy ktoś inny chce zabrać głos, nie pozwala dokończyć myśli. Mówi czasem tylko po to, żeby nie milczeć. A ja słucham i obserwuję.

Spotkanie drugie. Ustalamy zasady. Są momenty, kiedy mówimy, ale dbamy też o to, żeby pojawiały się chwile w ciszy, kiedy obserwujemy ptaki i drzewa, słuchamy jak bocian klekocze, oddychamy spokojnie dając sobie przyzwolenie i czas na wyciszenie. Ustalamy też zasady, że nie wtrącamy się, kiedy druga osoba mówi. Czekamy na swoją kolej. Oczywiście jest w tym sporo prowokacji z mojej strony. Czasem specjalnie mówię, żeby dać Kasi szansę na wytrwanie przy zasadach, które ustaliłyśmy. Na naukę cierpliwości. Powiem jeszcze 2 zdania i będzie mogła się wypowiedzieć. Ale niech wytrzyma. Da radę.

Spotkanie piąte. Podziwiamy wszystko wokół. Kasia od czasu do czasu spyta o coś, ale dużą część czasu cieszy się spacerem, przyrodą, ciszą. Byciem tu i teraz. Mama mówi, że w domu też się wyciszyła. Że mówi trochę mniej. Stara się czekać na swoją kolej. Jest bardziej cierpliwa 🙂

Spotkanie dziesiąte. Pani Aniu - mówi Kasia - jakie piękne stokrotki. Sama zauważyła. Jesteśmy w domu 😊

Pani Krysia, spotkanie pierwsze. Przyprowadziła na hipoterapię dziecko, ale pyta, czy może z nami podejść do koni. Nieśmiało głaszcze jednego z nich. Ja widzę, którego. Wrócę do tego później, bo nie bez powodu wybieracie te konie, które wybieracie 😉 Chyba jej się podoba, chociaż widzę, że sama jest zaskoczona swoimi reakcjami. Rozmawiamy. O pogodzie, o kosmetykach, o ciuchach i o tym, co będzie dziś na obiad.

Spotkanie piąte. Pani Krysia już nie pyta. Idzie razem z nami i kieruje się do „swojego” konia. Głaszcze, przytula się. Pozwala sobie na spokojniejszy oddech i chwilę zadumy. Opowiada. O tym, że pokłóciła się z przyjaciółką. O zmartwieniach i kłopotach. O tym, że martwi się o swoje dziecko. Że nie radzi sobie z pewnymi tematami. Przebywając wśród koni odpoczywa. Przenosi się wtedy w inny świat. Tu i teraz. Czasem czuje, że robi właśnie coś dla siebie. Czasem czuje się po prostu potrzebna, zauważona, wysłuchana. Czasem jest to jedyny moment, kiedy może spędzić aktywnie czas z własnym dzieckiem. A czasem chwila, kiedy może wyjść z domu, porozmawiać z kimś o czymkolwiek, oderwać się od codziennej rutyny i choć na chwilę przestać… Przestać planować, przestać martwić się, przestać myśleć, przestać być ciągle dla kogoś.

Podejrzewam, że nie tak to sobie wyobrażaliście, ale w każdym z nas jest taki Piotruś, Kasia, czy pani Krysia. Każdy z nas ma swoje tajemnice chowane w zakamarkach duszy. A hipoterapia to właśnie możliwość zajrzenia w głąb siebie, przełamania swoich barier, przyzwolenia na słabość i odpuszczenie. To cenna lekcja nauki siebie, swoich emocji, odczuć i reakcji na nie. To ogromna lekcja pokory, bo konia nie oszukasz. Wiesz, dlaczego bardziej lubisz akurat tego konkretnego konia? Dlaczego to on do Ciebie podszedł przy pierwszym spotkaniu? Dlaczego to przy nim czujesz, jak wszystko puszcza, a po policzku czasem płynie łza wzruszenia? Bo on wie…

Mam konia, który „wybiera” osoby z niską samooceną, niskim poczuciem własnej wartości. Takie, które potrzebują zapewnienia, że wszystko będzie dobrze. Że są ważne, wartościowe.

Mam takiego, który „wybiera” osoby, które nie potrafią stawiać granic, walczyć o siebie, wypowiadać się zgodnie ze swoimi przekonaniami. Takie, które zamiast dla siebie, są zawsze dla innych. Lgnie do nich.

Mam konia, którego „wybierają” osoby mające problem z okazywaniem emocji. Zamknięte, wycofane, zawstydzone tym, co czują. Z zewnątrz dzielne, a w środku niezaopiekowane. Pozornie radzące sobie, a tak naprawdę szukające pomocy w tym, by móc okazać słabość, odpuścić, nie być ciągle „twardą/twardym”.

Mam konia, który ma ogrom empatii wobec osób głęboko upośledzonych. Nie lubi natomiast osób natarczywych. Takich, które są nachalne, brak im empatii i nie szanują granic innych.

Nie powiem Wam, który jest który, bo to tajemnica zawodowa między mną i moim stadem 😉 Ale one wiedzą z czym przychodzicie. Czego potrzebujecie. Więc jeśli chcą z Wami przebywać, chcą być blisko, oddają Wam swoją energię, to bierzcie tyle, ile jesteście w stanie udźwignąć.

Nie ma lepszego lustra niż oczy konia. To jest właśnie magia hipoterapii 🙂 Poza wszystkimi aspektami, takimi jak wzmacnianie mięśni, nauka świadomości własnego ciała, praca sensoryczna, psychoruchowa i rozwój społeczny - hipoterapia to energia i emocje, które wymieniacie.

Magia w czystej postaci 😊

Był dość dynamiczny i zaskakujący. Nie udało mi się regularnie podsumowywać każdego tygodnia dlatego będzie długo. Może ...
29/07/2024

Był dość dynamiczny i zaskakujący. Nie udało mi się regularnie podsumowywać każdego tygodnia dlatego będzie długo. Może nawet bardzo długo.

Lipiec.

Rozpoczął się od wycieczki w okolice Poznania, gdzie oglądałam konia. Cała historia jest bardzo ciekawa i poruszająca, ale musi zostać niewypowiedziana, bo konik ostatecznie nie przyjechał do Eldonrado. Tak czy inaczej był to bardzo miły i potrzebny wyjazd. Potrzebny, bo miałyśmy dzień wolnego, jeździłyśmy na nowym koniu w nowej stajni, a to zawsze cenne doświadczenie. Jadłyśmy pyszne lody w kawiarni, na co zwykle nie mamy czasu. Przyjemnie spędziłyśmy dzień i choć ostatecznie historia ma zakończenie poza moją stajnią, to było warto zaangażować swój czas, bo czasem człowiek chce coś dla kogoś zrobić, po prostu. I to była właśnie taka sytuacja 🙂

Cały pierwszy tydzień lipca to była regularna praca w toczących się w stajni projektach. Dużo hipoterapii, dużo spotkań, dużo emocji. I ogromne zmęczenie. Takie kumulowane przez kilka ostatnich miesięcy. Dlatego drugi tydzień lipca spędziłam mocząc zadek w błękitnych wodach jeziora Garda. Taaaaaak! Byłam na urlopie. Takim z prawdziwego zdarzenia. Takim, na jakim nie byłam od lat! Piękne miejsce, polecone przez jedną z Was 😘😘😘, cudowna pogoda, przepyszne jedzenie, urokliwe włoskie miasteczka, sklepiki, kawiarenki, zachody słońca i dolce far niente od rana do wieczora. Było pięknie.

Czy tęskniłam? Ech… Byłam tak spokojna o stajnię i o konie, że chyba nawet nie myślałam o rzeczywistości, w której na co dzień przebywam. W domu została taka ekipa, że mogłam oddać się leżakowaniu, zwiedzaniu i myśleniu o niczym. Z czego korzystałam 😊 Każdy wiedział, co ma robić. Konie były zaopiekowane, nakarmione, regularnie trenowane z ziemi i z siodła. Tak im zaplanowałam cały tydzień, że nawet nie zauważyły, że mnie nie ma 😅 i tylko jeden koński akcent przywiozłam z podróży - personalizowane etui na telefon. Zakupione spontanicznie. Ale kocham to zdjęcie z sesji z Kasia Naworol Fotografia więc chyba etui nie jest zaskoczeniem 😉

Po powrocie, jeszcze ostatniego dnia urlopu, wskoczyłam w siodło i wróciłam do rzeczywistości. Na początek musiałam mocno zweryfikować harmonogram zajęć więc pierwszy tydzień po powrocie z urlopu był dość chaotyczny. Teraz już wszystko ma swoje miejsce, działamy zgodnie z nowym planem zajęć.

Jakoś tak się to wszystko poukładało, że nawet Milla wróciła do pracy. Milla to zawsze jest temat rzeka i mogę o naszych historiach pisać bez końca. Dawno temu przepracowałyśmy ogrom rzeczy z ziemi, prowadzone przez behawiorystkę. Teraz to samo musimy zrobić z siodła, z trenerem. No więc robimy. Nie spieszy nam się, bo to mój wyjątkowy koń i chcemy jeździć dla naszej wspólnej przyjemności więc odkrywamy ją pomału, z każdym treningiem. W międzyczasie zmieniłam Milli wędzidło na mniejsze, delikatniejsze, mniej ograniczające. Wierzę w słowa trenerki, że kiedyś będziemy jeździć na jednym paluszku, bo to jest taki koń. Wrażliwy, delikatny, inteligentny. I tak sobie myślę, że choć nigdy nie było to moim celem, to może jednak warto sięgać po nieosiągalne i marzyć, że kiedyś wyjdziemy same w teren, choćby na spokojny spacer. Ale same, we dwie. Kto wie… Póki co Milla od dawna jest w stanie przebywać sama na terenie stajni podczas gdy reszta bandy urzęduje na pastwisku. Kiedyś było to nie do pomyślenia. Teraz stoi sobie na kwaterze, w cieniu pod wiatką, zajada sianko i spokojnym okiem zerka, jak krzątam się gdzieś niedaleko.

Dziś byłyśmy na krótkim spacerze przed stajnią. Trochę nie miałam wyjścia, bo niosłam kantar Eldonka i Milla sama wsadziła w niego głowę więc wiedziałam, że chce coś wspólnie porobić, spędzić czas. Kiedyś te wyjścia przed stajnię, choć tak blisko, ledwie za bramę, były okupione stresem i nerwami. Dziś wychodzimy na luzie. Milla spokojnie je, choć jeszcze niedawno łapczywie rwała kawałki trawy cała zdenerwowana, że wyszła bez koni. Dużo się zmieniło. Wciąż się zmienia. Pracujemy. Wiele mamy do przepracowania. Najwięcej nadal ja, ale po pierwsze, mamy czas. Po drugie, znamy się już bardzo dobrze więc choć bywa ciężko, to fundamenty naszej relacji pomagają nam stawiać kolejne kroki, a każdy postęp bardzo cieszy. Po trzecie, jesteśmy w rękach trenerki, która rozumie Millę i rozumie mnie. I to jest chyba największa wartość. Wiedzieć, że ufasz komuś, kto Cię prowadzi.

I żeby była jasność, ja sobie świetnie z Millą radzę 😎 Tylko teraz nie chodzi już o takie zwykłe jeżdżenie, siedzenie w siodle, wychodzenie w teren, żeby pogalopować. To już dawno umiemy. Teraz pracujemy nad tym, żeby to wyglądało tak, jakby nas nic nie kosztowało, choć obie wiemy, że kosztowało nas wiele by być tu, gdzie jesteśmy. Pracujemy nad tym, żeby relacja i porozumienie, która mamy z ziemi, przeniosło się również w siodło. Żeby rozmowa między nami była tak subtelna, żebyśmy tylko my ją słyszały/widziały. Ech... Daleka droga. W dodatku pod górę. Ale warto się trochę zmęczyć. Wiem, że warto.

Nie mogę też nie wspomnieć o najmłodszym stażem, czyli o Perfekcie. No jest fantastyczny. Choć walczymy z pewnymi naleciałościami, które nie ułatwiają jemu ani nam życia, to chłopak bardzo się stara. Jest fantastycznym nauczycielem zagalopowań na dużej ujeżdżalni i ostatnio również pierwszych kroków stawianych na lonży. Staram się, żeby był w regularnym treningu. Jest prowadzony treningowo na lonży i pod siodłem, co przygotowuje go do pracy pod dziećmi. Wtopił się już w stado. Już nie jest „tym nowym”. I cieszę się przeogromnie, że jest 😊

Do końca lipca zostały 2 dni. W kalendarzu rozpisane hipo i na sam koniec urodzinki takiego jednego młodego człowieka, który niekoniecznie wierzchem, ale w otoczeniu koni czemu nie… Będziemy więc wspólnie świętować 🥳🍰🎁

A gdyby ktoś potrzebował polecajek końskich, to w lipcu przetestowałam dwie rzeczy i obie polecam. Serum do grzywy i ogona silky touch marki Scandia. Bardzo wydajne, pięknie pachnące, ułatwia rozczesywanie wszelkich kołtunów i ogonów tak grubych i gęstych jak ogon Milli. No i jest alternatywą dla sprayu, który niekoniecznie konie tolerują. W każdym razie nie wszystkie. Myślę, że nie tylko do końskich włosów się nadaje, chociaż na sobie jeszcze nie wypróbowałam 😀 Druga rzecz - specyfik na gnijące strzałki. Zwykle używam naprzemiennie Cabi Glue i dziegciu, oba nakładam pędzelkiem. Tym razem zakupiłam Cabi w sprayu. Super sprawa. Higienicznie się nakłada, bez brudzenia rąk, bez pędzelka, który później trzeba umyć i jakoś przechowywać. Dla mnie duże ułatwienie. Polecam.

A przed nami sierpień, który rozpocznie się od kowala, kolejnej wizyty fizjoterapeutki i konsultacji Filipa, bo od jakiegoś czasu ma przerwę w pracy z uwagi na konieczność zmiany lub poprawy siodła. Kontrolna wizyta fizjo w najbliższych dniach trochę powinna wyjaśnić w tym temacie.

Chyba o niczym nie zapomniałam…
Ktoś dotrwał do końca? 😅🙈😂

My ❤️Po prostu.
25/07/2024

My ❤️

Po prostu.

Dziś obrazowo, bez komentarza. Codzienność 📸🥰
22/07/2024

Dziś obrazowo, bez komentarza.
Codzienność 📸🥰

Wróciłam. Minęło błyskawicznie. Niektórzy nie zarejestrowali nawet, że mnie nie było 🫣😜 Tymczasem odpoczęłam trochę pod ...
14/07/2024

Wróciłam.

Minęło błyskawicznie. Niektórzy nie zarejestrowali nawet, że mnie nie było 🫣😜 Tymczasem odpoczęłam trochę pod palmami, w przezroczystym jeziorze 🌴🌤️

Niedziela już w rytmie stajennym, choć nadal luźnym. Pojeżdżone wszystkie konie. Jednej mniej, inne bardziej. Ostatni dzień urlopu. Od jutra wracamy do zajęć. Tymczasem kilka migawek z ostatnich kilkunastu dni.

Jak zawsze cudowny ❤️ Jak zawsze odnalazł się w tej, nowej dla nas, sytuacji idealnie. Widzicie ten ogrom emocji, które ...
05/07/2024

Jak zawsze cudowny ❤️ Jak zawsze odnalazł się w tej, nowej dla nas, sytuacji idealnie. Widzicie ten ogrom emocji, które na siebie wziął? Chyba nigdy nie przestanie mnie wzruszać i zadziwiać. Wrażliwy, delikatny, czuły, wyrozumiały, cierpliwy. Bezcenny. W dodatku mój 🤩

Eldon ❤️❤️❤️

A razem z nami Julcia https://www.facebook.com/juliazygmuntszostak

02/07/2024

Wczorajszy dzień był nieco inny niż wszystkie. Może kiedyś o nim opowiem, ale teraz jeszcze nie czas na to. Ale coś Wam chcę pokazać 😊

Nie było mnie w stajni przez prawie cały dzień. Załatwiałam różne sprawy na wyjeździe i konie były same. Musiały zadowolić się pastwiskiem i swoim towarzystwem. Nie było porannych mizianek, wspólnego śniadania, ani relaksującej przerwy na hamaku, bo nie było na to czasu. Rano zdążyłam je tylko wypuścić na trawę i zbierałam się do drogi. Przeżyły. Ale chyba troszkę tęskniły ❤️

Na filmie mój powrót do stajni 🥰

Ależ dziś było intensywnie 🥵Po pierwsze kowal. Jak wiadomo, cała zabawa trochę trwa. Choć muszę przyznać, że mamy kowala...
26/06/2024

Ależ dziś było intensywnie 🥵

Po pierwsze kowal. Jak wiadomo, cała zabawa trochę trwa. Choć muszę przyznać, że mamy kowala bardzo sprawnego więc idzie dość szybko. 9 koni w 2 godziny. Dlatego też dziś konie miały wolne. Żadnych lonży, żadnych jazd. Jedynie powolne spacerki z nóżki na nóżkę, bo hipoterapie odbywały się planowo.

Chociaż… Nie do końca planowo 🙄 Ze względu na upały niektóre zajęcia upływały na słodkim nicnierobieniu z widokiem na pastwisko i konie. Było miło. Bardzo miło 🥰

Mam w zanadrzu pewną anegdotkę. Mnie bawi i rozczula. Ale czekałam na odpowiedni moment i chyba nadszedł. Anegdotka pasu...
25/06/2024

Mam w zanadrzu pewną anegdotkę. Mnie bawi i rozczula. Ale czekałam na odpowiedni moment i chyba nadszedł. Anegdotka pasuje idealnie do zdjeć, a zdjęcia są świeżutkie, sprzed kilku minut. Zrobione przypadkowo, jak wszystkie najfajniejsze zdjęcia.

Przychodzi do mnie na hipoterapię pewien przemiły chłopiec. Jeśli mama będzie miała ochotę, to może się ujawnić gdzieś w komentarzu, ja wrzucam anegdotkę anonimowo 🙂 Chłopiec pamiętał, że jeden konik to Eldon, ale zapomniał, że drugi to Perfekt. Gdzieś dzwoniło, coś kojarzył, że ten konik taki fajny jest i jego imię ma związek z tą fajnością i wymyślił - Fantastico!

Zapraszam do oglądania. Jedyny i niepowtarzalny Fantastico w trakcie drzemki na moim ramieniu 🥰

Wyobraźnia i kreatywność u dzieci jest fantastyczna 😅

Poniedziałek. Kolejny.W zasadzie niczego nowego nie napiszę. Dzień za dniem realizuję w stajni zajęcia hipoterapii. Za k...
24/06/2024

Poniedziałek. Kolejny.

W zasadzie niczego nowego nie napiszę. Dzień za dniem realizuję w stajni zajęcia hipoterapii. Za każdym razem, kiedy rozpoczynam nowy projekt wiem, że poznam wiele nowych osób i za każdym razem czekam z ciekawością, kto to będzie. Początki są trudne, bo bardzo intensywne 🥵 Do projektu zgłasza się zawsze bardzo dużo chętnych. Trzeba każdego chociaż na chwilę zobaczyć, poobserwować jego interakcję z końmi żeby wiedzieć, na co można sobie w trakcie zajęć pozwolić. Ten pierwszy moment spotkania wiele mi mówi. Którego konia wybrać, którego unikać. Nad czym pracować. A później, po kolejnych 2-3 spotkaniach wiem już, w którym kierunku zmierzamy. W tym sezonie, już na samym starcie, wiele dzieci zaskoczyło mnie bardzo szybkim otwarciem się na konie i proponowaną formę zajęć. Choć mamy za sobą 2-3 zajęcia to już widzimy wspólnie z rodzicami ogromne postępy w akceptacji sytuacji i gigantyczny progres w stosunku do tego, jak wyglądały pierwsze zajęcia. A najbardziej wzrusza taka czysta radość. Szczęście wymalowane na buzi. Spontaniczne reakcje, czułość w stosunku do koni, ekscytacja drobnymi rzeczami, jak promienie słońca padające na buzię, odgłos chrupania trawy, dotyk sztywnej grzywy, czy miękkich chrap. Tego nie da się udawać. I choć to Wasza terapia. Wasza, Waszych dzieci, najbliższych, to moje baterie też w tych chwilach ładujecie bardzo 🔋

Poza hipoterapią stajnia oczywiście wymaga pracy, każdego dnia. Obowiązki, karmienie, pojenie, sprzątanie, treningi koni. W ubiegłym tygodniu udało się z nimi całkiem przyzwoicie popracować. Oczywiście nie byłabym w stanie zrobić tego wszystkiego sama. Mój zespół jakoś tak naturalnie się powiększa 🤗 Pojawiają się osoby, które chcą współpracować ze stajnią i z fundacją realizując nasze cele i plany. Już niedługo kolejne osoby dołączą do zespołu, żeby wspólnie dbać o dobro koni i ich zrównoważony rozwój i trening i żeby wspomagać moją pracę w trakcie zajęć z Wami ❤️

I na koniec taka mała prośba do osób mijających nas gdzieś po drodze. Zdejmijcie czasem nogę z gazu. Dla Was to tylko kilka sekund dłuższa podróż do celu, a dla mnie spokój moich koni i bezpieczeństwo osób, które mam pod swoją opieką 🙏

Drodzy , w dalszym ciągu mam miejsce dla jednego dziecka z powiatu zielonogórskiego na zajęcia hipoterapii od 1 lipca. I...
15/06/2024

Drodzy , w dalszym ciągu mam miejsce dla jednego dziecka z powiatu zielonogórskiego na zajęcia hipoterapii od 1 lipca. Ilość zajęć 21, czyli skończymy w okolicach listopada/grudnia. To prawie pół roku regularnej terapii dla Waszego dziecka 😍 Zajęcia realizowane będą w ramach projektu współfinansowanego przez PFRON Oddział Lubuski.

Przypominam też, że cały czas prowadzimy nabór do projektu realizowanego przez Fundacja na rzecz Collegium Polonicum oraz Regionalny Ośrodek Polityki Społecznej w Zielonej Górze Lubuskie na rzecz rodzin, w którym skorzystać można ze świadczonej przez Fundacja Lustro pomocy w zakresie hipoterapii, pomocy psychologicznej oraz zajęć logopedycznych. Projekt kierowany jest do rodzin - tych biologicznych, zastępczych, adopcyjnych. To świetna okazja, żeby skorzystać z tak szerokiej i kompleksowej oferty terapeutycznej ❤️ Jest to projekt wieloletni i nabór prowadzony jest stale.

Zadbajcie o siebie i swoich najbliższych!

Kiedy szukałam drugiego fiorda do hipoterapii zastanawiałam się, jak bardzo będzie się różnił od Eldona. Czy w ogóle będ...
14/06/2024

Kiedy szukałam drugiego fiorda do hipoterapii zastanawiałam się, jak bardzo będzie się różnił od Eldona. Czy w ogóle będzie się różnił. Teoretycznie wiedziałam, że drugi fiord to zupełnie inna istota, z indywidualnymi cechami charakteru, ale jednak zastanawiało mnie, czy rasa nie predysponuje tych koni do pewnych rzeczy i przez to może są do siebie podobne. Tymczasem…

Są jak ogień i woda 🔥💧

Eldon oszczędza energię, jest bardzo skupiony na swojej pracy, uważny. Rozumie swoje zadanie. Jest bardzo wyrozumiały, cierpliwy i choć czasem coś mu się nie podoba, to współpracuje. Wystarczy umiejętnie poprosić. Ale należy pamiętać, że ma dużo więcej doświadczenia niż Perfekt. Przeszedł już ze mną dziesiątki kilometrów w trakcie hipo i wie, co robimy i ile trwa standardowy spacer więc wie, że to nie wyścigi. Podąża za człowiekiem. Nie włazi na niego. Zatrzymuje się kiedy trzeba, nie wyprzedza.

Perfekt z kolei myśli, że jak będzie szedł szybciej, to szybciej skończy 😅 Jest rozkojarzony, wiecznie zawieszony myślami gdzieś w równoległym świecie, niecierpliwy, obrażający się jak dwulatek, który nie dostał lizaka w sklepie 🍭 Szura nogami dając wyraz temu, jak bardzo nie ma akurat ochoty czegoś robić. To koń, który idzie po swoje nie patrząc na ofiary. U niego trzeba brać pod uwagę stosunkowo młody wiek i zerowe doświadczenie w hipoterapii. Uczy się wszystkiego od podstaw, bo choć zajeżdżony, to nie jest jeszcze wirtuozem w tej dziedzinie.

Eldon jest mniejszy, lżejszy, ale w ruchu dość ciężki i twardy. Ociężały. Perfekt choć większy i cięższy, w ruchu jest zdecydowanie lżejszy. Jak balerina 🩰

Eldon to introwertyk. Zamknięty w sobie, sprawiający wrażenie naburmuszonego. Niekoniecznie przepada za dotykiem osób, z którymi nie jest mocno związany. Ale wiem, że w głębi swojego końskiego serca jest czuły i wrażliwy, choć na zewnątrz spięty i wycofany. Perfekt znowu jest z pozoru wylewny, potrafi zalizać na śmierć, domaga się bardzo bliskiego kontaktu, ale to też pozory. Tak naprawdę jest nieco zagubiony i nie do końca potrafi rozwiązywać sytuacje, które go spotykają. Lgnąć do człowieka zabiega o uwagę, bo nie do końca wie jak ją uzyskać, dlatego szuka, próbuje, sprawdza. Ale widzi, że jego metody nie są skuteczne i moją uwagę dostaje nie wtedy, kiedy odgania z zazdrości inne konie tylko wtedy, kiedy próbuje poradzić sobie z buzującymi emocjami i mimo wszystko wystoi, nie przegoni, podzieli się, poczeka na swoją kolej. Zaskakuje go taki obrót spraw. Wolałby zrobić cielęce oczy i dostać to, czego chce, ale to bardzo mądry koń. I bardzo się stara, chociaż nie jest mu łatwo, bo w jego głowie toczy się wieczna walka emocji z rozumem 🙈 Poza tym nie jest tak pokorny jak Eldon. A z drugiej strony… Niewielu rzeczy się boi, jest raczej opanowany. Powiedziałabym nawet, że mocno wyluzowany. A jak już się czegoś wystraszy, to po prostu zastyga i obserwuje. Taki trochę odklejony od rzeczywistości. Eldon natomiast jest histerykiem. Od razu włącza tryb przetrwania. No różni ich bardzo dużo. Chyba wszystko. Natomiast łączy wspólna niedola 🤣 Kiedy wiedzą, że idą do pracy, to następuje zawieszenie broni. Jak widać, wtedy nawet picie z jednej kasty nie jest problemem.

Tyle o fiordach. Ten tydzień to kolejne kilometry przemierzonych leśnych ścieżek. Na ten moment jest to prawie 100 km tygodniowo 😱 Tak, tyle mamy w nogach spacerując w trakcie hipoterapii. Są dni, kiedy robimy 12 km, a są takie, kiedy jest ich 16. To tydzień nowych znajomości, bo wciąż spotykam się z nowymi osobami zgłaszającymi się do projektów Fundacja Lustro, które w stajni realizuję. To tydzień powrotów na hipoterapie osób, które z różnych powodów miały przerwę. To także tydzień, w którym do koni przyjechała fizjoterapeutka MS Fizjo - Terapie koni, żeby rozluźnić nieco ich ciała oraz odnaleźć i zniwelować ewentualne napięcia. Bardzo, bardzo cieszy mnie fizyczny stan Eldona i Tercji. Porównując opisy napięć i sztywności z ostatniej wizyty oboje przeszli niebywałą zmianę. Przed nami dalsza praca bo wiemy, co jest teraz do zrobienia. Mam nadzieję, że do kolejnej wizyty wdrożymy wszelkie zalecenia i efekty będą zauważalne, bo na niczym tak mi nie zależy, jak na ich komforcie psychicznym i fizycznym. A jeśli już o komforcie mówimy…

Jakiś czas temu zdecydowałam, że sprzedam cały sprzęt kucyków i już nigdy nie będą pracowały pod siodłem 🐴🐴🐴 Będą konikami do kochania, do pracy z ziemi, do biernej hipoterapii, ewentualnie do hipoterapii w postaci terapeutycznych spacerów na oklep raz na jakiś czas. Uważam, że ich gabaryty nie pozwalają na to, żeby mógł na nich jeździć ktoś ze stabilną ręką, zrównoważonym dosiadem i dojrzały emocjonalnie. Długo do tego dojrzewałam, natomiast czas posłuchać intuicji i zrobić kolejny krok w tym kierunku.

I choć podsumowałam kilka ostatnich dni, to mój tydzień tak naprawdę jeszcze się nie kończy. Nigdy się nie kończy. Hipoterapie odbywają się 7 dni w tygodniu. Do zobaczenia gdzieś na spacerze 🌳🌳🌳 albo na pastwisku 🌼🌿🌾 Tam, gdzie wszystko zwalnia, a w głowie słychać tylko śpiew ptaków i szum wiatru ❤️

Mój koń ❤️Taki prawdziwie mój. Pierwszy. Ukochany. Najtrudniejszy, bo mam do niej ogromną słabość, co ona doskonale potr...
10/06/2024

Mój koń ❤️

Taki prawdziwie mój. Pierwszy. Ukochany. Najtrudniejszy, bo mam do niej ogromną słabość, co ona doskonale potrafi wykorzystać. W sumie nawet nie musi za bardzo się starać. Sama pozwalam jej na dużo więcej niż innym koniom. I nawet nie będę się usprawiedliwiać. Po prostu tak jest. Kropka 🤷‍♀️

Wiele mnie nauczyła. W zasadzie wszystkiego.

Pokazała, że stawianie granic jest ważne, ale jednocześnie można to robić z wyczuciem, bez agresji, dominacji, szarpania i krzyku. Tematu agresji i dominacji nie będę rozwijała, bo dla każdego granica, gdzie agresja się zaczyna, leży gdzie indziej. Ja wiem, gdzie leży moja i to jest dla mnie punkt odniesienia. A ona pokazała, że frustracja i wysoki poziom energii nie pomaga nam w komunikacji.

Pozwoliła mi uwierzyć, że widzę, czuję i rozumiem. Kiedy wiele osób mówiło, że Milla mnie nie szanuje, nie słucha, chce mnie zdominować, włazi mi na głowę, ja szukałam drogi, żeby ją zrozumieć. Wiedziałam, że między nami nie jest tak, jak powinno, ale nie zgadzałam się na metody pracy, które mi zalecano. Czułam podskórnie, że do niczego nas to nie doprowadzi. Cały czas twierdziłam i powtarzałam, że to jest dobry koń. Ostatecznie drogi do jej serca nie znalazłam sama, ale o tym już niejednokrotnie pisałam. Skorzystałam z pomocy behawiorysty. Uczyłyśmy się razem. Ja odpuszczania, regulowania własnych emocji, uspokojenia głowy i zaufania do niej. A ona po prostu czytała ze mnie i robiła to samo, choć nie było to dla niej łatwe, bo przyzwyczajona była do bycia w ciągłej gotowości, na ciągłym emocjonalnym haju. Bywało, że stałam z nią godzinami głaszcząc, biorąc głębokie oddechy i czekając, aż parsknie, albo opuści głowę jako wyraz rozluźnienia. Pół roku czekałam na jej ziewnięcie. A teraz potrafi leżeć obok i wspólnie ze mną wygrzewać się w słońcu 🤗

Uświadomiła mi, że jazda konna nie jest moim celem samym w sobie. Bez problemu potrafiłam z tego zrezygnować w momencie, kiedy Milla miała problemy z nogą i kulała. Zdjęcia rtg sugerowały, że może już nigdy nie będę na niej jeździć i choć wtedy był to dla mnie szok i trudny moment, to dziś wiem, że to nie wsiadanie na nią zbudowało naszą relację, a codzienność. I wiem, że wiele rzeczy mamy do przepracowania z siodła. Wielu rzeczy nie potrafimy. Ale nie wiem, czy do nich dojdziemy, czy kiedyś się nauczymy, bo dziś dosiadanie jej zupełnie nie jest moim priorytetem.

Gdzie jesteśmy teraz? Teraz podchodzi do mnie zawsze. Za każdym razem, kiedy pojawiam się w zasięgu jej wzroku. Nawet z drugiego końca pastwiska. Przychodzi po prostu się przywitać, albo postać chwilę obok. Prosi o drapanie w ulubionym miejscu, albo sama drapie mnie po plecach na powitanie. Podchodzi pod bramę, żeby jej otworzyć, bo chce na chwilę wejść, pobyć razem, zobaczyć, czy wszystko w porządku, by za chwilę wrócić do stada. Jest pięknym obrazem tego, jaką wspólnie wykonałyśmy pracę. Nadal wykonujemy, bo nadal wiele przed nami. Ale teraz pracujemy z zupełnie inną świadomością siebie. Rozmawiamy.

Milla nadal nadzoruje wszystko, co dzieje się w stajni. Czy powinna? Pewnie mogłabym jej tego zabronić, bardziej kontrolować, nie pozwolić na pewne zachowania, ale ona taka jest. Ekspresyjna, zdecydowana, energiczna, trochę histeryczna. I pozwolę jej na bycie sobą dopóki będę czuła, że dla mnie jest bezpieczna i przewidywalna. A jest.

Wiele osób się jej boi. Wiele czuje przed nią respekt. Wielu widzi tylko to, co na zewnątrz - szaloną klacz, która dość szybko się zapala i ekscytuje. Ja widzę troskliwego, wrażliwego konia. Ale wiem, że ja zupełnie inaczej na nią patrzę 😉

Piękna i charakterna Milla ❤️

Zdjęcia z sesji z Kasia Naworol Fotografia

Adres

Ulica Polna
Nowe Żabno
67-100

Telefon

+48502633695

Strona Internetowa

Ostrzeżenia

Bądź na bieżąco i daj nam wysłać e-mail, gdy Eldonrado umieści wiadomości i promocje. Twój adres e-mail nie zostanie wykorzystany do żadnego innego celu i możesz zrezygnować z subskrypcji w dowolnym momencie.

Widea

Udostępnij

Kategoria