04/04/2023
Cukrzyca
Choroba tak dobrze znana, a jednak w weterynarii często zaskakuje.
Dlaczego? Czy jest to związane z trudnością w diagnostyce? A może w prawidłowym jej ustabilizowaniu?
Po pierwsze jest to choroba "niedoceniania" przez opiekunów, a dla zwierzęcia jest schorzeniem bardzo ciężkim.
Pogląd ten najprawdopodbniej wywodzi się z podejścia do cukrzycy u człowieka, no bo przecież insulina, pomiar cukru, dieta.. et voila, prosta sprawa. No... jednak nie.
Ale wróćmy do początku. Cukrzyca dotyka zarówno psy, jak i koty, chociaż mechanizm powstawania u obu gatunków często się różni.
U psów występuje zazwyczaj cukrzyca insulinozależna, czyli typu pierwszego. Zawsze wymaga podawania insuliny, ponieważ ponieważ komórki trzustki tracą nieodwracalnie zdolność do jej wytwarzania.
U kotów najczęściej mamy do czynienia z cukrzycą typu drugiego, czyli insulinoniezależną, w której organizm nie reaguje prawidłowo na insulinę, ponadto może również nie produkować jej w dostatecznej ilości.
Najczęstszymi objawami towarzyszącymi cukrzycy są: wielomocz, nadmierne pragnienie, często wzmożony apetyt. Dodatkowo można zaobserwować utratę masy ciała, gorszą jakość okrywy włosowej. W nasilonej cukrzycy przebiegającej z kwasicą ketonową może dodatkowo występować osłabienie, nadmierne dyszenie, zmniejszony apetyt lub jego brak, wymioty, biegunka, słodkawy zapach acetonu z jamy ustnej, odwodnienie, a także objawy niewydolności wątroby, albo zapalenia trzustki.
Niestety,może dojść również do uszkodzenia nerwów obwodowych, prowadzącego do neuropatii.
Patrząc na powyższe objawy diagnostyka trudna nie jest. Dobrze przeprowadzony wywiad, badanie krwi, moczu, kilka plusów, gdzie powinny być minusy no i mamy diagnozę.
Okey, ale co dalej? Mamy psa cukrzyka(dla przykładu), więc dajemy 2 posiłki i do każdego dawkę insuliny i tyle? Niestety nie.
PO PIERWSZE: wymagane jest zdiagnozowanie wszystkich choroby towarzyszących, bo nigdy nie ustabilizujemy dobrze cukrzycy. Przeglądamy całego pacjenta, wykonujemy szereg badań w tym
badanie usg j. brzusznej, pełne, szczegółowe.
Musimy wyeliminować wszystkie problemy takie jak np. stan zapalny dziąseł, zepsute zęby, zapalenie jelit, trzustki, obciążenia narządów(wątroby,nerek), chorobę nadnerczy itd. itd.
PO DRUGIE: w zależności od stanu pacjenta zaczynamy od odpowiednio dobranej farmakoterapii- dość długiej antybiotykoterapii(min. 2tygodnie) , dodatkowych innych leków czy suplementów.
PO TRZECIE: Insulina oraz pomiary cukru.
To chyba jedna z najtrudniejszych rzeczy.
-"Ale jak to? Ukłuć mojego zwierzaka w domu, żeby sprawdzić cukier? W jaki sposób?! Nie dam rady!"
Dlatego wykonuje się krzywe cukrowe, aby oznaczyć wzrosty i spadki glukozy ciągu dnia.
Test przeprowadza się raz na jakiś czas, mniej więcej po kilku dniach od rozpoczęcia terapii, a później kiedy? Różnie bywało.
Nie wspominając o tym, że wykonanie pomiarów glukozy odbywa się przez cały dzień- pacjent dostarczany jest do gabinetu, siedzi zamknięty w klatce i stresując się oczekuje na kolejne ukłucie.
Brzmi to trochę niefajnie? Niestety..
Dodatkowo w gabinecie zwierze zestresowane ma inne poziomy cukru niż w domu.
Według mnie, wykonanie jednej krzywej cukrowej, czy to po dwóch czy po paru dniach od wprowadzenia insuliny to za mało, ale oczywiście, wszystko zależy od stanu pacjenta.
Takiej krzywej na początku leczenia potrzebujemy w niektórych przypadkach niemalże codziennie. Trzeba poznać jaki jest rytm glukozy, jak pacjent reaguje na posiłek, jak na insulinę.
Przy każdym pacjencie, czy to z początkiem cukrzycy, czy już z zaawansowaną postacią(kwasicą ketonową) zawsze uświadamiam właścicieli, że albo robimy WSZYSTKO, tak jak powinno być zrobione, a robienie czegoś po omacku nie ma sensu.
Dlatego ukłony kieruję w kierunku osoby, która stworzyła dla ludzi sensory freestyle libre wykorzystywane również u zwierząt.
Sensor zakładamy na ciele pacjenta, a właściciel w domu kiedy tylko chce przykłada telefon do urządzenia i otrzymuje odczyt poziomu cukru zwierzęcia.
Ostatnio trafiło do mnie dwóch pacjentów(prawo serii) z kwasicą ketonową. Pacjenci w złym stanie. Oprócz intensywnej terapii nie wyobrażam sobie ustabilizowania ich bez tego urządzenia i pomiarów wykonywanych kilkanaście razy w ciągu dnia.
Nie jest to tylko moja opinia- właściciele, którzy przy tej chorobie sami dla swojego psa muszą być lekarzem pierwszego kontaktu twierdzą, że wiedzą jakbyśmy sobie bez tego poradzili.
Cieszę się, że coraz więcej z Państwa podejmuje się różnych środków, aby osiągnąć sukces w leczeniu.
Procentuje to tym, że my lekarze, mamy łatwiejszą pracę i więcej uzdrowionych pacjentów.