05/01/2023
Warto poświęcić chwilę… trudny temat również dla nas, jako byłej placówki całodobowej…
Opowieść Wigilijna, czyli szanujcie całodobówki bo szybko znikają...
Historia jakich wiele, co mogę potwierdzić, jako już były, ale wieloletni współwłaściciel przychodni całodobowej oraz lekarz, który spędził wiele świąt i nocy na dyżurach.
Kolacja wigilijna, odwiedzamy się wzajemnie, razem ze swoimi pupilami.
Chwila nieuwagi i świąteczny nastrój zastępują nerwy i niepewność co robić dalej.
Dokładnie tak było z naszym osobistym psem (moim i mojej żony) w ten wigilijny wieczór.
Rodzinna wizyta zakończona kocim pazurem, który przebił gałkę oczną naszego psa.
Oszczędzę Wam widoku zdjęcia z płynem wyciekającym z gałki ocznej, zapadniętym okiem i sklejającą się tęczówką z rogówką. Uwierzcie mi na słowo, że wyglądało to paskudnie i alarmująco.
To co widzicie na zdjęciu to opanowana już sytuacja po kilku dniach.
Pytanie co zrobić? Szyć rogówkę czy nie? Jak bardzo zostało uszkodzone oko?
Ciężko to stwierdzić, nawet nam bez niezbędnych narzędzi, które mamy w lecznicy.
Niestety okazuje się, że najbliższa lecznica całodobowa jest ponad 100 km od nas. Pomimo że gościmy w blisko 150 tysięcznym mieście.
W przeciwieństwie do wielu właścicieli, którzy stają przed takim problemem, my nie jesteśmy tym faktem zaskoczeni.
Częściowo dzięki naszej wiedzy, szczęściu oraz niezawodnym znajomym, którzy odebrali od nas telefony w wigilijny wieczór, udało się uniknąć wyjazdu, celem szycia rogówki.
Jednak gdyby była taka konieczność to musielibyśmy przejechać te 100 km. Zrobilibyśmy to bez zastanowienia, ale pytanie, które może was nurtować, to czemu właściwie tak jest?
Pewna pani polityk znana głównie w naszym kraju z tego, że.... jest znana, zadała w te święta pytanie pewnemu muzykowi rockowemu, którego znają chyba wszyscy na świecie, czy był u świątecznej spowiedzi. Bo to podobno obowiązek i tradycja.
Dlatego też nie będę wyłamywał się z szeregu i powiem Wam jak na spowiedzi, czemu lecznice całodobowe częściej znikają z Waszego krajobrazu niż się pojawiają.
Problem jest złożony, ale przybliżę Wam najważniejsze przyczyny.
1. Rachunek ekonomiczny.
Może się Wam wydawać, że prowadzenie całodobowej placówki to złoty biznes, szczególnie że w całodobówkach ceny są zazwyczaj wyższe.
Otóż niekoniecznie. Lecznica weterynaryjna to firma jak każda inna, jak piekarnia, kwiaciarnia, knajpa na rogu czy sklep z butami.
Żeby funkcjonować, musi zarabiać.
Problem jest w tym, że jest to biznes o bardzo wysokich kosztach funkcjonowania.
Jeżeli rozejrzycie się po gabinecie, w którym siedzicie, to możecie być pewni że większość urządzeń i wyposażenia, kosztowała dziesiątki a czasami setki tysięcy złotych.
Gabinety funkcjonujące jako "dzienne" mogą sobie pozwolić na pewne braki w wyposażeniu, ponieważ mogą podpierać się np. zewnętrznymi laboratoriami lub... odesłać w razie czego pacjenta do całodobówki.
Lecznica całodobowa musi działać praktycznie autonomicznie, przez co ilość wyposażenia i jego jakość jest nieporównywalnie ważniejsza niż dla mniejszego gabinetu.
To z kolei oznacza dużo wyższe nakłady finansowe, i to nie tylko na zakup wyposażenia, ale też na jego stały serwis, który nie jest tani, a wszystko przecież musi funkcjonować sprawnie 24h/ 7 dni w tygodniu.
Do tego wszystkiego, całodobówka musi posiadać w pełni funkcjonalny szpital. Same klatki to wydatek kilkudziesięciu tysięcy złotych a to i tak jeden z mniejszych wydatków wyposażenia szpitala.
Dodatkowo dołóżcie sobie koszty prądu, utrzymanie systemów awaryjnego zasilania, ogrzewanie itd. W takiej lecznicy światło nie gaśnie nigdy.
Ponadto dużo wyższe koszy personelu, który za nocne dyżury ma płacone wyższe stawki niż za dzienne.
Wiele lecznic całodobowych boryka się ze stratami generowanymi przez nocne dyżury z jeszcze innego powodu - właściciele nie płacą. My pomagamy, płacimy za leki i materiały z własnej kieszeni, a właściciele nie spieszą się z zapłatą lub nie regulują jej wcale. My nie wytłumaczymy się hurtowni, że czekamy na zapłatę, albo że ktoś nam po prostu kasy nie oddał. Musimy zapłacić, przez co tracimy płynność finansową.
Dlatego też coraz więcej placówek nie decyduje się na leczenie "na kredyt", chociaż odmowa leczenia przychodzi nam z olbrzymim trudem. I owszem, mamy poczucie misji oraz obowiązek udzielenia podstawowej pomocy, co też zawsze robimy. Lecz mamy też rodziny na utrzymaniu, rachunki do opłacenia i kredyty do spłacania. Tak jak Wy.
Nie stać nas na działanie charytatywne, które w lecznicy całodobowej potrafi przybierać postać masową. To nie jest kwestia jednego psa czy kota miesięcznie, ale kilkunastu a czasami kilkudziesięciu.
Brak jest rozwiązań systemowych tego problemu, a nasze państwo i struktury za to odpowiedzialne udają, że problem nie istnieje...
Dlatego też często okazuje się, że nawet przy całonocnym ruchu pacjentów i pełnym szpitalu, dyżury nocne się po prostu się nie kalkulują, a ceny które powinniśmy narzucić żeby wyjść chociażby na zero, byłyby nie do zaakceptowania w naszym społeczeństwie.
2. Personel.
Wspominałem już, że lecznica całodobowa musi mieć na pokładzie dużo personelu. Więcej niż by wynikało z godzinowego zapotrzebowania, a to dlatego, że przecież lekarz i technicy po nocce muszą mieć zapewnioną odpowiednią ilość czasu wolnego na wypoczynek. Nie są więc dostępni do wypełnienia grafiku dziennego w taki sam sposób, jak byliby dostępni mając tylko dyżury dzienne.
To generuje dodatkowe spore koszty.
Lecz to nie jest jedyny problem dotyczący personelu.
Wiele lecznic całodobowych boryka się z problemem braku chęci do pracy wód lekarzy, w placówce o takim profilu.
Szczególnie jest to widoczne wśród młodszych pokoleń lekarzy, których żadne pieniądze świata i benefity nie są w stanie przekonać do nocnych dyżurów. Czemu tak jest? Nie wiem, nie jestem socjologiem i nie będę zagłębiał się w temat i oceniał...
Nie ma też co ukrywać, że "stara gwardia" lekarzy często, nie ma już po prostu siły pracować w trybie nocnym i chce wreszcie uporządkować sobie życie i trochę odetchnąć...
I w ten sposób dochodzimy do kolejnego problemu
3. Stres
Praca w lecznicy całodobowej jest stresująca.
Nocne dyżury to często nagłe wypadki, wypadki ciężkie lub śmiertelne w konsekwencji.
To nie jest szczepienie i odrobaczanie lub leczenie kaszlu jak na dyżurze dziennym.
Często to krew, trzewia na wierzchu, cierpienie zwierząt i ich właścicieli.
I my jesteśmy w środku tego wszystkiego, starając się zachować dystans i trzeźwość osądu oraz logiczność działania.
Niestety, to się na nas odbija. Jedni wytrzymują to dłużej, inni krócej ale raczej nikt nigdy nie pozostaje obojętny.
Dlatego też rotacja personelu jest duża a o personel coraz trudniej...
4. Oceny i gwiazdki...
Nie da się ukryć, że każdemu właścicielowi lecznicy zależy na jak najlepszej opinii na temat jego placówki.
Całodobówki mają zazwyczaj najniższe oceny
Dlaczego?
Powodów jest wiele, ale głównie wynika to z dużego odsetka zgonów w takich lecznicach,
oraz wysokich kosztów leczenia.
Niestety często trafiają do takich lecznic pacjenci, którzy są w stanach ciężkich i agonalnych, niejednokrotnie leczonych już, często nie do końca prawidłowo (a czasami nie wiadomo na co i czym) w innych placówkach lub po prostu "przetrzymanych" przez właściciela do ostatniej chwili.
Lekarze robią co mogą aby takiego pacjenta ustabilizować i uratować. Jednak nie zawsze się to musi udać...
I jak myślicie komu się obrywa?
Czy lekarzowi, który wcześniejszym leczeniem być może doprowadził do takiego stanu? Czy właściciel bije się w pierś mówiąc "to moja wina"?
Nie - najczęściej jedna gwizdka ląduje na profilu lecznicy całodobowej, w której zwierzę zeszło, razem z wiadrem pomyj na głowę lekarza, który mógł wykonać swoją pracę perfekcyjnie.
Tak, rozumiemy że jesteście rozgoryczeni stratą ukochanego pupila, jesteście pełni frustracji i rozgoryczenia. Ale zanim zaczniecie wyrzucać swoje negatywne emocje na lekarza, który prawdopodobnie w tej chwili przeżywa stratę pacjenta, analizuje co mógł być może zrobić lepiej, jest zdołowany sytuacją i wam współczuje, to zastanówcie się gdzie rzeczywiście był problem.
Nie jesteśmy workami treningowymi, takie sytuacje rujnują nam zdrowie, odbierają chęć do pracy i niszczą opinie zawodową.
Jedna gwiazdka też często ląduje od osób, które stwierdzają " róbcie co się da - koszty nie grają roli". I nawet jeżeli zrobimy co się da, zwierzę wyzdrowieje, i wcześniej uprzedzimy o kosztach - jesteśmy oskarżani o zdzierstwo i wyzysk.
Jedna gwiazdka lubi też wylądować na koncie lecznicy z powodu np. niezadowolenia długim oczekiwaniem na obsługę w nocy.
Pamiętacie jak pisałem, że dyżur nocny to krew, trzewia itp?
Otóż nie tylko - to też tygodniowa biegunka, z którą właściciel postanowił zrobić porządek akurat dzisiaj, o trzeciej w nocy, zaległe szczepienie czy pilny zakup karmy o czwartej nad ranem.
I w czasie kiedy personel walczy o życie łatając dziury w klatce piersiowej Yorka, pogryzionego na wieczornym spacerze przez jakiegoś dużego psa, na koncie lecznicy ląduje jedna gwiazdka, bo nie było komu podać przez godzinę tabletek na odrobaczenie, po które przyszedł jakiś zapominalski.
Potem Wy staracie się wybrać jak najlepszą przychodnię dla swojego zwierzaka i oczywiście omijacie szerokim łukiem te, z małą ilością gwiazdek i dużą ilością negatywów.
Jaki właściciel firmy chciałby dobrowolnie brać na siebie takie problemy?
Chyba tylko pasjonat chcący zapłacić sporą cenę za swoje zaangażowanie.
Tyle że ta cena w pewnym momencie staje się po prostu za wysoka...
Mógłbym pisać jeszcze dużo więcej, lecz i tak zrobił się przydługi materiał na bloga, a nie na pojedyńczy post.
Jednak takie są realia.
Dopóki sytuacja ekonomiczna i warunki prowadzenia działalności nie będą bardziej sprzyjające, dopóki ludzie nie zrozumieją, że nocny dyżur to nie supermarket i czas załatwiania zaległych wizyt, oraz że obsługa nocna jest i będzie coraz bardziej kosztowna, dopóki szastanie obelgami i nieuzasadnionymi oskarżeniami będzie tak bezkarne i wszechobecne w internecie, takich historii wigilijnych będzie coraz więcej.
Gratuluję tym co dotrwali do końca tekstu.
Życzę dużo zdrowia Wam i Waszym pupilom w Nowym Roku.