12/08/2024
W sobotę wracając z pracy znaleźliśmy na poboczu dwa kociaki. Między polem a lasem z dala od domów ( droga na Lipniki, jak się skręca z Różańskiej). Nie uciekały do lasu, siedziały na poboczu i wybiegały delikatnie na drogę, po czym płochliwie wracały na pobocze. Nie pytam czy ktoś zgubił, bo ewidentnie porzucone. Do człowieka podbiegły natychmiast. Szkielety z pchłami. Gile w nosie takie, że ciężko im oddychać. Buro biały ma także stare zabliźnione uszkodzenie lewej rogówki. Takie oczko mu zostanie jako pamiątka z dzieciństwa. Różowo nie jest. Obaj to chłopcy, pachną oborą i mlekiem, nie umieją korzystać z kuwety. Za to są odważne, nie boją się wielkich psów, ciągnie ich do ludzi i innych kotów.
Bury obecnie bez głosu lub skrzypiący, leci z oczu. Apetyt jest bardzo dobry. Nie uznaje kuwety, zaraz z niej ucieka ( bez różnicy czy nasypany żwirek, czy piasek). W domu najchętniej załatwia się na psie legowisko. Chwilowo problem z zaparciem.
Buro biały bardziej rezolutny. Wkładany do kuwety załatwia się tam bez problemu, czasem nawet sam do niej chodzi. Zdarza mu się jednak też narobić do psiego legowiska lub obok kuwety. Apetyt jest, ale nie dojada ( ma zapchany nos, więc mniej czuje i ciężko mu się przełyka). Ma chorobę sierocą ( ssie sutek u brata jak idą spać lub odpoczywają po jedzeniu).
Rozpoczęliśmy dziś leczenie chłopców i naukę. Szukają domów, ale odpowiedzialnych. Myślę, że już wystarczy im złych doświadczeń. Potrzebują cierpliwego, ale ogarniętego opiekuna.
Jeśli ktoś się zdecyduje - kontakt z gabinetem. Tylko proszę gruntownie to przemyśleć, serce rozpadnie mi się na milion kawałków jak będą odrzucane. Nie znam jeszcze ich reakcji na dzieci.