Na jednej z fotografii siedziały trzy czarne sznaucery – pełne wdzięku i elegancji, dostojne i szlachetne. Średniaki podobno rozumieją wypowiadane do nich słowa, zresztą widać to po ich oczach i uszach – trzeba uważać na to, co się do nich mówi :)
Zdjęcie to było tak wyjątkowe, że już na zawsze utkwiło mi w pamięci. I zapragnąłem też mieć sznaucera. A chcieć, znaczy móc :) I w ten oto sposób z cz
asem prawdziwe sznaucery – a nie jedynie te z obrazka – pojawiły się w moim życiu. Były to kolejno: olbrzym, średniak i miniaturka. Każdy inny, ale wszystkie wspaniałe. Życie z psem to wzajemne poznawanie. Już nie tylko wygląd sznaucerów robił na mnie wrażenie, ale jeszcze bardziej fascynował mnie ich charakter. Sznaucery doskonale rozumieją człowieka. To niesamowite jak silną tworzą z nim relację. Niestety, psy mają jedną podstawową wadę. Żyją zbyt krótko w porównaniu do długości życia człowieka. A gdy odchodzą pozostawiają po sobie pustkę, którą trudno wypełnić czymkolwiek. I wtedy człowiek bierze pod opiekę następnego psa…
Mój wybór był jednoznaczny, sznaucer średni czarny. Kompaktowy, uniwersalny, i do domu, i do mieszkania, i do auta, i do pilnowania, i do zabawy, i nawet do obrony. Radosny, mający przez całe życie „szczenięcą duszę”, a przy tym niezwykle piękny. Tak pojawiła się Bagira Flavago w moim życiu. Poprzednie psy, choć rasowe, nigdy nie przeszły drogi wystawowej i hodowlanej. Nie czułem takiej potrzeby, nie miałem też czasu. Kupując Bagirę zobowiązałem się do wystawiania jej w wystawach psów rasowych i uzyskania uprawnień hodowlanych. O dziwo, to czemu byłem przeciwny, na co nie miałem czasu, zaczęło sprawiać mi wielką frajdę. Rywalizacja, emocje to niezły „motor napędowy”, by coś osiągnąć. Przeszliśmy z Bagirą długą drogę i osiągnęliśmy cel: championat i uprawnienia hodowlane.