17/08/2022
Smutna historia, do poczytania dla właścicieli psów... Łączymy się w smutku
Dlaczego odszedł Pączek? Obiecałam, że o tym napiszę...
Piękny słoneczny poranek, miasto puste, pojedźmy na bulwary – podejmuję w niedzielę fatalną decyzję. Decyzję, która zmieni nasze życie, spowoduje, że pękną nam serca i będziemy głośno szochać.... A zaczęło się świetnie. I temperatura, i miejsce parkingowe wszystko się układało. Tylko że na nadwiślańskich bulwarach pozostała masa drobnych śmieci z nocnych imprez. Alejki niby sprzątnięte, ale z trawnikami gorzej.. Bardzo uważaliśmy, obchodziliśmy potłuczone szkło.. Psy na smyczach. Posiedzieliśmy chwilę nad Wisłą, byliśmy tam może pół godziny. Słaby ten spacer, ale mopsy szczęśliwe, bo one uwielbiają inne niż na co dzień tereny spacerowe. Zwłaszcza Pączek wyglądał, jakby podbijał nowe lądy, kroczył jak to on i rozglądał się dumnie dookoła.
Wróciliśmy do domu, mija jakiś czas, Pączek zaczyna jakoś tak obwisać. Jacek przyciąga go do siebie, a pies wymiotuje. Wymioty nie są jednak u psów niczym groźnym. Tyle że wymiotuje 5 razy w ciągu pół godziny. I wygląda słabo. Nie ma co czekać, jadę do weta. Pewnie jakaś grypa żołądkowa, tylko dlaczego on choruje zawsze w soboty i niedziele? - trochę jestem zła. Przed wejściem do kliniki pies ma jeszcze biegunkę. Ups, masakra. Dostał kilka zastrzyków, kroplówkę podskórną, pani wet nie bardzo mogła postawić diagnozę, więc wyczyściła mu uszy, sprawdziła oczy. Leki powinny pomóc.
W poniedziałek pies jest w gorszej formie. Nie interesuje go śniadanie. Pączkowi się to nigdy nie zdarzało. Od razu wracam do weta. Już inna pani doktor mówi, że najwyraźniej coś połknął. Dużego. Potrzebne USG. Wracam o 15 - na USG widać bardzo opuchnięty żołądek i jelita. Stan zapalny. Wzdęcie. Decyzja, by zbadać przewód pokarmowy z kontrastem. Trzy razy schodzę z misiem na rękach do gabinetu, z kolejnych zdjęć nic nie wynika. Pies ma przyjść następnego dnia na dokończenie RTG. Tylko w jakiej on będzie formie we wtorek? Leży na żabę i widać, że mu źle. Leczenie jest nieskuteczne, choć słyszę, że pies dostał wszystko, co można i nic się nie da zrobić.
We wtorek jadę z nim do innej kliniki. Jadę o siódmej rano, bo pies wygląda jeszcze gorzej. Leje się przez ręce. Nawet nie siknie, przejdzie kilka kroków i się kładzie na żabę. Najwyraźniej nie ma siły..
Miła młoda pani doktor robi mu rtg żołądka i pokazuje mi plamę – Nie zginęła pani jakaś psia zabawka? - pyta, a ja nic nie rozumiem, bo dlaczego Pączek miałby coś takiego połknąć? Jego interesuje tylko jedzenie, żadne tam plastiki czy szmatki.
Nie ma co czekać, pies przechodni endoskopię, z której wynika, że w żołądku jednak nic nie ma, ale za to dało się go wypłukać. Już nie jest wielki i opuchnięty. Jednak Pączek nadal nie ma chęci do życia. - Nie możemy mu ustabilizować cukru – mówi pani doktor dyżurująca w nocy w szpitalu. Nie znam się na tym, ale podpowiadam choroby zakaźne, proszę o zrobienie kolejnych testów. Pies zostaje na noc w klinice. To trauma, ale mniejsza niż patrzeć bezsilnie w domu, jak się męczy.
Środa – jedziemy pogadać z lekarzem. Wychodzi do nas bardzo rzeczowa pani doktor, na oko 10 lat starsza od wszystkich spotkanych uprzednio. Tego doświadczenia poprzednim lekarzom zabrakło...
Pani doktor ma dwa pytania. Czy mamy w domu ksylitol? A skoro nie mamy, to czy przed wystąpieniem objawów nie byliśmy przypadkiem na spacerze w jakimś uczęszczanym miejscu. Na hasło – Bulwary Nadwiślańskie – pada diagnoza, że Pączek musiał tam zjeść jakiś słodycz lub gumę z ksylitolem. Bo objawy ma podręcznikowe. Wymioty, biegunka, wzdęcia i ta hipoglikemia, czyli utrzymujący się zbyt niski poziom glukozy we krwi. Pani doktor nie jest optymistką.Spróbuje mu podłączyć pompę insulinową. To szansa, choć nie wiadomo, czy nie zniszczy mu to wątroby. Zgadzam się, bo co mi pozostaje...Wolę mieć psa na diecie do końca życia niż go w ogóle nie mieć. - Rokowanie jest ostrożne – mówi jeszcze pani doktor. Doceniam szczerość, ale bardzo ją jeszcze proszę, żeby zastosowali wszystkie możliwe środki, aby tylko uratowali mojego psa.
Wieczorem zadzwoni z informacją, że pierwszy raz glukoza wzrosła do ponad 80. I sugestią, żeby zamówić indywidualną opiekę nocną dla pieska. Sprawdzanie glukozy i ewentualne jej uzupełnianie. Robimy to od razu i czekamy do rana licząc na cud...
..który się nie wydarzy.
Żadna z osób, z którymi ostatnio rozmawiałam, nie wiedziała, że ksylitol jest trucizną dla psów.
Jeśli chcecie czytać o tym dalej, zajrzyjcie na Zakręcony ogonekTo miejsce niech pozostanie pełne zdjęć Pączka, jego uśmiechniętej buźki i ogromnych oczu. 💔
I dziękuje Wam za każde słowo, emotikon, wiadomość...w tej otchłan rozpaczy, w którą się zapadłam, to wiele znaczyło! ❤️