23/07/2023
Warto przeczytać całość 🐾💜🐾
Cykl: Sprawiedliwość dla kotów
Przeprowadzałam się w życiu 13 razy. Tak wyszło. Mieszkałam w małych miasteczkach i wielkich miastach. W górach, na Mazurach, w Bieszczadach i nad morzem. W każdym z tych miejsc spotykałam JE – kociemaDki.
Śnieg, deszcz, upał, z reklamówkami pełnymi jedzenia... Szybkie „dzień bry, co słychać?”– pytałam. „Muszę biec, bo koty już czekają, a ten bury coś jakiś taki niewyraźny rano był”. I biegną. Bo koty już czekają.
Muszę przyznać, że długo, zbyt długo nie rozumiałam o co z tymi kotami chodzi. Otrzeźwienie przyszło gdy znajomą kociąmaDkę spotkała wielka tragedia.
Zastanawiałam się dlaczego ludzie tyle poświęcają? Dlaczego poświęcają wszystko co mają? Dlaczego poświęcają swoje zdrowie?
Dzisiaj znam odpowiedź – BO MUSZĄ! Bo nikt inny nie nakarmi tych kotów. Nikt ich nie złapie na kastrację. Nikt inny ich nie zawiezie do weterynarza. Dla mas ludzi koty tzw. wolno żyjące są niewidoczne.
Kim są kociemaDki?
Zwykłymi ludźmi. Takimi jak Ty i ja. Księgowymi, fryzjerkami, nauczycielkami czy pielęgniarkami. Przed pracą, po pracy biegają na stołówki... bo koty czekają.
Czasami godzinami siedzą w samochodzie lub ukryte gdzieś za krzakiem. Ktoś, kto je mija powie „dziwaczka”, a one czekają aż kot wejdzie do klatki łapki, aby zawieźć go na kastrację lub te mniej socjalne do weterynarza gdy tego potrzebują.
Spytacie skąd biorą na to pieniądze? W większość gmin w Polsce... z własnych pensji. Z odmawiania sobie mnóstwa rzeczy.
Kosmetyczka? Przecież za taką mezoterapię można kupić w huk kocich puszek!
Powiecie – poświęcenie, a inny powie „wariatki i świruski”. I te określenia słyszę zbyt często.
Powiedzcie mi proszę jak to jest, że VIP'a z grubą kasą na koncie, który ma w poważaniu koty ze swojej najbliżej okolicy, ale „ratuje” pieski z San Eskobar nazywa się aniołem, a kobiety, które poświęcają swój czas, pieniądze i często swoje zdrowie, nazywa się świruskami?
Może dlatego, że VIP za swoje ratowanie dostaje pensje, a karmicielki z zarobionej gdzieś pensji utrzymują koty?
Powiedzcie mi jak to jest, że urzędnik jednej czy drugiej gminy, którego obowiązkiem jest opieka nad kotami ma to w czterech literach, a gdy jego obowiązki bierze na siebie któraś z kocichmaDek, to wcale nie wyściela jej drogi różami, a wręcz bywa że robi wszystko, aby przeszkodzić?
„Pani nie dokarmia, to se pójdą” - znacie to?
„To taka dziwaczka, jak jej nie było, to i kotów w gminie nie było”. No nie było, bo umierały z głodu i chorób, urzędniczyno!
I nie, ten post nie jest o tym, że boli mnie tylna część ciała. Siedzi mi się wygodnie. Ten post jest o doborze właściwych słów. Być może anioł ma krzywą aureolkę, a ta świruska, wariatka jest najlepszym z ludzi, których spotkacie w swoim życiu.
Ten post jest o życzliwości i szacunku.
Wśród nas, może na tym samym osiedlu, w pracy, są one – karmicielki, które zasługują na szacunek i dobre słowo, a nie poszeptywania „bo to taka trochę wariatka”. I są przede wszystkim koty tzw. wolno żyjące.
Pod poprzednim postem Ewa, przemyska kociamaDka, napisała, że chciałaby, aby ludzie byli milsi dla siebie i zwierząt.
Tak! Chciałabym także, aby ludzie odzyskali wzrok i zaczęli widzieć te niewidzialne teraz niestety koty, które mieszkają w piwnicach, na działkach czy pod klatką schodową.
Wiem i rozumiem, że ludzie przytłoczeni prozą życia nie rzucą się nagle na pomoc kotom tzw. wolno żyjącym. Bo praca, dzieci, budowa domu, odrabianie lekcji... Rozumiem to.
Ale może czasem zróbmy mały dobry uczynek. Spytajmy naszej osiedlowej kociejmaDki czy nie potrzebuje pomocy i czy zgodzi się przyjąć kilka puszek kociej karmy. To taki mały dobry uczynek, ale to właśnie małe dobre uczynki ratują świat.
Pamiętajmy, że koty tzw. wolno żyjące mają tylko nas. One nikogo innego nie obchodzą. Ani polityków, ani większości urzędników, ani nawet nie obchodzą aniołów z krzywą aureolą.
* Przepraszam Panowie, iż napisałam głównie o kobietach, ale tak to już jest, że to kobietki głównie są karmicielkami. Dla wszystkich kocichtaDków wielkie chapeau bas, chłopaki!
Cdn.
Tekst: Emi
Grafika: Joanna