14/08/2024
Długo zbierałam się do utworzenia takiego posta, tymczasem okazuje się że ktoś już go napisał. Zaciągam zatem, bo bardzo trafny i jakże aktualny. Przeczytajcie, bo warto!
Dlaczego w naszej stajni jeździmy na lonży tak długo?🏇
Pierwsze jazdy, pierwszy kontakt naszego ciała z siodłem, są niezwykle istotne dla całej naszej jeździeckiej przyszłości, ponieważ kształtują pewne odruchy, nawyki, które z nami zostają i bardzo ciężko jest je zmieniać. Oczywiście nie jest to niemożliwe, ale zajmuje dużo więcej czasu niż nauka "od zera".
U nas przede wszystkim uczymy jeździć zgodnie ze sztuką, nie "rekreacyjnie", a to oznacza, że faktycznie jeździmy konno, a nie, że wozimy się na końskich grzbietach. 🎠
Wymaga to opanowania swojego ciała i równowagi na koniu w takim stopniu, żeby jeździec swoim ciężarem nie powodował bólu lub dyskomfortu u konia. Kontrola własnego ciała umożliwia także subtelne użycie pomocy jeździeckich, czytelną dla konia komunikację i dzięki temu jazdę w harmonii, bez użycia przemocy i wywoływania frustracji u wierzchowca.
Jazda konna to sport. Jak każdy sport wymaga pewnej sprawności. Wbrew powszechnemu przekonaniu, że "na koniu się tylko siedzi", prawidłowe jeździectwo jest sportem dość wymagającym.
Niestety ogólna sprawność dzieci i młodzieży w naszych czasach zazwyczaj pozostawia wiele do życzenia, co sprawia, że naukę jazdy konnej tak naprawdę zaczynamy od dużo niższego poziomu niż dawniej. Ćwiczenia, które kiedyś nikomu nie sprawiały trudności, aktualnie w dużej ilości przypadków przepracowujemy naprawdę długo.
Ludzie nie mają świadomości własnego ciała, nie kontrolują własnych kończyn, nie mają siły mięśniowej.
Nawet najlepszy na świecie trener nie wyczaruje tego wszystkiego u Was lub u Waszego dziecka z dnia na dzień.
Niestety wielu by tak chciało. Zaskakujące, że nikt nie oczekuje, że dziecko po jednym treningu akrobatyki zrobi szpagat i będzie chodzić na rękach, ale że przejmie kontrolę nad półtonowym zwierzęciem już tak. 🤯
Kolejna kwestia to zdolność dziecka (chociaż dorosłych dotyczy to tak samo) do samodzielnego prowadzenia konia z siodła. Jeździectwo kształtuje nie tylko nasze ciało, ale w dużej (jeśli nawet nie przeważającej) części charakter. Jeździec, żeby koń uznał go za swojego lidera (lidera, nie tyrana dyktatora, bo to duża różnica!), musi być decyzyjny, zdecydowany, stanowczy, konsekwentny, przewidujący, elastyczny i szybki w reakcjach.
Często musimy przepracowywać także strach i lęki, które w tym sporcie są nieuniknione.
Zdarza mi się, że mam dziecko, które już naprawdę ładnie wygląda na koniu, ale nie jest gotowe psychicznie do jazdy samodzielnej. Ze względu na bezpieczeństwo takiego jeźdźca i komfort konia, nie możemy wtedy wyjść poza lonżownik.
Nie jest to naprawdę żaden wstyd- jedni mają zdolności przywódcze naturalnie, inni muszą poświęcić bardzo dużo czasu na opanowanie pewnych umiejętności.
Nasze konie nie są wytresowane (celowo używam tego słowa) do bezmyślnego chodzenia po ścieżce, bez względu na to, co robi jeździec na ich grzbiecie. Nasze konie cały czas komunikują się z jeźdźcem, reagują na każdy ruch jego ciała. Umożliwia to naukę poprawnego używania wszystkich pomocy jeździeckich, wykonywanie różnych elementów, otwiera drogę do sportu jeździeckiego na wyższym poziomie.
Wymaga też większego zaangażowania i solidnej, długiej pracy nad podstawami, która owocuje na dalszym etapie szkolenia.
Wiele uwielbianych przez początkujących "grzecznych" koników szkółkowych pracuje w trybie wyuczonej bezradności, w trybie przetrwania, w którym wyłączają się na odbiór większości bodźców z otoczenia, w tym na pomoce jeździeckie. To są te koniki, które wystarczy "pociągnąć" żeby skręcić lub zatrzymać, które chodzą po maneżu jak automaty i reagują bardziej na ruchy instruktora niż jeźdźca.
Pozornie wydaje nam się wtedy, że umiemy jeździć, ale niestety przesiadka na "trudniejszego" konia kończy się porażką.
Naprawdę, w większości przypadków to nie ten koń jest trudny, głupi, uparty czy złośliwy, tylko jeździec nieświadomie wysyła sprzeczne komunikaty i wywołuje bunt (jak najbardziej słuszny) u konia.
W naszej stajni nauka podstaw trwa DŁUGO. Nie da się odpowiedzieć na pytanie, ile lonży potrzeba, żeby jeździć samodzielnie, ponieważ są to sprawy bardzo indywidualne. Zawsze tyle, ile jest konieczne dla bezpieczeństwa i komfortu zarówno jeźdźca jak i konia. Czasem będzie to pół roku regularnej jazdy, czasem rok, a czasem nawet kilka (zazwyczaj w przypadku młodszych dzieci).
Nie spełniamy zachcianek. Jeśli uważam, że ktoś jest gotowy na jazdę samodzielną, teren, czy skoki, to bardzo chętnie przejdę z nim na wyższy poziom. Takie treningi są ciekawsze również dla trenera 😉 Uwierzcie, jazdy na lonżowniku są dużo bardziej męczące i wymagające dla szkoleniowców niż jazdy samodzielne na maneżu, dlatego też w wielu miejscach instruktor chce się od nich jak najszybciej uwolnić.
Jeśli komuś zależy na budowaniu swoich umiejętności jeździeckich w oparciu o solidne fundamenty, obustronnym porozumieniu z koniem i ciągłym samodoskonaleniu, to serdecznie zapraszam do współpracy.
Jeśli głównym celem nauki jest szybkie wrzucenie do sieci chwaliposta z samodzielnej jazdy, to szkółek rekreacyjnych w okolicy jest wystarczająco dużo i na pewno każdy znajdzie coś dla siebie.
Jestem bardzo dumna z moich uczniów, którzy nie poddali się, zaufali mi i wytrwale przechodzili przez cały długi proces szkoleniowy, dzielnie znosząc wszystkie ćwiczenia i "nudne", "mało postępowe" treningi.
Dla osób niewtajemniczonych w jeździectwo postępy na niektórych etapach nauki są mało zauważalne, choć nie oznacza to, że ich nie ma. Ja widzę w jakim kierunku zmierzamy. Aktualnie wiem, że te osoby są świadomymi i myślącymi jeźdźcami, są w stanie poradzić sobie w każdej stajni (nawet z "trudnymi końmi"), a zadowolenie i rozluźnienie koni w czasie treningu jest dla mnie najlepszym świadectwem, że nauka przebiega prawidłowo.