Jakiś czas temu Bruno otrzymał nowe legowisko, a także pozwolenie na zutylizowane starego. Na legalu chłopak przeprowadził wybuch kontrolowany tak by nie zagrażało już nigdy żadnemu psiemu istnieniu 💣🧨💥
Najlepszy komitet powitalny ❤️❤️❤️
Zbieram się do napisania tego postu od kilku dni. To dlatego, że bardzo go pisać nie chce 😰
Otrzymaliśmy opis od radiologa i niestety, cud, na który wszyscy liczyliśmy niestety sie nie wydarzył. Jest źle.
Wygląda na to, że guzem głównym jest ten pod ogonem Bruna. Nacieka on na ścianę odbytu tak daleko, że mało prawdopodobne jest wycięcie go w całości, aż do zdrowych komórek. Wycięty tylko w części odrośnie i to bardzo szybko. Oczywiście taki zabieg jest też dużym obciążeniem dla organizmu wyniszczonego przez raka.
Pojawiły się też przerzuty. Na zdjęciach z badania widać guz w śledzionie. Ten byłby najmniejszym problemem bo śledzionę możemy wyciąć. Gorzej jest ze zmianą widoczną na kości miednicowej. Tej usunąć się nieda, a zmiany takie zazwyczaj są złośliwe.
Podsumowując poddanie Bruna operacji jest raczej bezcelowe. Nawet jeżeli udałoby się usunąć guz spod ogona to zostaje nam zmiana na kości miednicowej, której nie ruszymy, a najprawdopodobniej jest ona złośliwa.
W tym momencie najlepszą opcją by przedłużyć życie Bruna i zapewnić mu komfort i dobre samopoczucie to zastrzyki sterydowe. Ja tą diagnozę nadal "trawię" i nadal trochę jeszcze bije się z myślami, bo już się z nim bardzo zżyłam i kieruję się sercem a nie rozumem. Muszę jednak pogodzić się z faktem, że Bruna nie uleczymy 😢