10/03/2024
Do przemyślenia!
PRZEMOC W JEŹDZIECTWIE
Dzisiaj kategoria: kijeczek w mrowisko.
Zacznijmy od tego, że ja nie oddzielam przemocy w stosunku do konia od dowolnej innej. Przemoc to przemoc i nad przyczynami trzeba się zastanowić.
Skąd bierze się przemoc i czy nam służy?
I znowu, JA uważam, że przemoc wynika z tego, czego się uczymy, a nie jacy jesteśmy.
Był taki teolog, pan Walter Wink, który głosił, że od początków cywilizacji uczy się nas w sposób, który sprawia, że przemoc jest przyjemna. Taka edukacja izoluje nas, od naszej współczującej natury.
Dlaczego uczy się nas w taki sposób? To na pewno jest długa historia, w każdym razie zaczęło się wszystko bardzo dawno temu, od mitów dotyczących natury ludzkiej, według których ludzie są źli i samolubni. Tak powstała mitologia, według której heroiczne siły dobra walczą z siłami zła. Nie da się zaprzeczyć, że ten pomysł nadal jest najczęściej wykorzystywany w literaturze i kinematografii.
Nauczyliśmy się myśleć, wydając osąd moralny o sobie nawzajem. Nasza świadomość jest pełna takich słów, jak: dobry, zły,n racja, błąd, egoistyczny, altruistyczny, ładny, brzydki, itd…
Te osądy łączą się z koncepcją sprawiedliwości opartą na tym, na co sobie „zasługujemy”. Jeśli robisz coś złego, zasługujesz na karę. Dobre uczynki zasługują na nagrodę.
Niestety ponieważ zostaliśmy poddawani tej edukacji przez bardzo długi czas, ma ona trwały wpływ na nas wszystkich i przyczynia się do każdej przemocy jaka istnieje.
Stosujemy przemoc z ogromną finezją i mam tutaj na myśli nie tylko przemoc fizyczną, ale również psychiczną i nawet językową. Stosujemy przemoc w stosunku do innych, a nawet częściej w stosunku do samych siebie.
Krzywdzimy i będziemy krzywdzić tak długo, aż zrozumiemy, że ocenianie nie sprzyja komunikacji. Ocenianie, prowadzi jedynie do krytykowania, obrażania, osądzania i stawiania diagnozy psychicznej.
Żeby powstrzymać przemoc przede wszystkim należy wykształcić w sobie umiejętność czystej obserwacji. Spróbujcie sami. To bardzo trudne, bo same cisną nam się na myśl określenia tego, co widzimy. Natychmiast zaczynamy oceniać i stawiać diagnozę, albo przypinać łatkę.
Prosty przykład z zajęć. Pytam się ucznia (nasze pierwsze zajęcia), który martwi się rzeczami, których jego koń jeszcze nie robi (nie umie).
- Czego twój koń nie robi?
- Jest taki leniwy
I mamy ocenę. Natychmiast. Widać różnicę? Ja pytam o to, co koń robi, a czego nie, zaś jeździec mówi jaki koń jest. W dodatku jaki jest według niego.
Każde słowo sugerujące błąd innych, jest tragiczne i samobójcze (z perspektywy komunikacji), ponieważ nie prowadzi do poprawy jakości, a wywołuje jedynie obronę i kontratak.
Osądzanie jest nie tylko bardzo przykre, ale również całkowicie nieskuteczne. Nie wpływa ani trochę pozytywnie na zmianę zachowania.
Np. ja, uwielbiam jeździć samochodem. Jeżdżę dużo i daleko. Robię to (w mojej opinii ;P ) świetnie (no hello… oczywiście!) i niemiłosiernie denerwuje mnie, gdy inni kierowcy na drodze (nie daj boże tuż przede mną), popełniają błędy. Szlag mnie trafia w ułamku sekundy i i drę się na nich. Pomijając walory humorystyczno-wizualne dla obserwatorów (nie mylić z pasażerami, którzy już przechodzą do modlitw), żaden z celów moich okrzyków i bluźnierstw, nigdy jeszcze nie przeprosił za swoje zachowanie, by się natychmiast poprawić. NIGDY. Moje słownictwo jest dość obszerne, a kreatywność ogromna w wymyślaniu określeń, ale to jeszcze nigdy nic nie dało…
Żeby nasza ingerencja zadziałała, musimy zacząć mówić o zachowaniach, a nie ocenach.
Można przecież:
– zachować się głupio, a nie być głupim
– postąpić okrutnie, a nie być okrutnym
– zrobić coś bezmyślnie, a nie być bezmyślnym
– powiedzieć coś idiotycznego, a nie być idiotą
– rozumiecie już?
Zachowanie zawsze ma jakąś przyczynę. Jeśli zrezygnujemy z oceniania i stawiania się natychmiast w ekipie „tych dobrych bohaterów”, to zrozumiemy, że każdy z nas, jest w stanie zrobić absolutnie każdą okropną (no proszę, znowu ocena) rzecz na świecie. Kwestia jest tylko, jakie muszą zajść okoliczności.
Ocenianie prowadzi nas, do wywyższania się (nawet gdy jest nieświadome, to czujemy się wtedy lepiej), a ocenianego, do poczucia wstydu.
Nikt nie lubi czuć się źle, więc obrona naszych dóbr (w tym wypadku naszego samopoczucia, poczucia własnej wartości) doprowadzi do wyparcia i kontrataku.
Jak wygląda kontratak? Ocena w drugą stronę i jazda!
Co spowoduje?
Czy ja się zastanowię, że chyba naruszyłam dobra osobiste drugiej osoby? Nie, ja się poczułam źle, więc natychmiast ocenię i zadziałam…
Katastrofa… nie będę tutaj rozpisywać się, co dalej i jak naprawić całe zło świata (o tym możemy sobie porozmawiać na warsztatach, bo takie też się odbywają). Wiadomo, że jeśli powiemy komuś, że np. przeszkadza nam głośna muzyka po 22, bo bardzo wcześnie chodzimy spać, a mamy przez hałas problemy z zaśnięciem i męczy nas to, to szybciej osiągniemy efekt, niż nazywając go popieprzonym psycholem słuchającym bóg wie czego po północy, bo na pewno jest nienormalny, bo tylko nienormalni ludzie robią takie rzeczy!!! ;)
Chcę by każdy z nas pomyślał chwilę, czy jego ten temat dotyczy. Czy jest poddawany i sam też poddaje innych ocenom. Jak trudno jest z takiego koła oceniania wyjść. Jak często byliśmy oceniani w dzieciństwie i jak przywykliśmy, do oceniania siebie (oczywiście bardzo krytycznie). Ile więcej byśmy mogli osiągnąć, gdyby nie czyjaś przykra ocena podcinająca nam skrzydła. Gdyby nie wyśrubowane standardy, które według nas samych koniecznie musimy spełniać, by nie paść ofiarą oceny. Jak bardzo negatywnie kojarzy nam się każda ocena. Jak bardzo boimy się czyjejś (w tym swoje własnej) oceny…
Ocenianie to jest przemoc, a przemoc zawsze powoduje kolejną przemoc. Zatrzymajmy ocenianie, a finalnie może i przemoc nie będzie miała gdzie się pojawiać i po co...
Kiedy widzę przemoc wobec koni, to przede wszystkim jest mi bardzo smutno. Przemoc fizyczna to dla mnie krzyk desperacji człowieka, który nie umie sobie poradzić z problemem.
Jeszcze raz powtórzę, w swoim życiu na zajęciach spotkałam tylko jedną osobę, która szczerze przyznała, że bicie konia i „korygowanie go”, przynosi jej radość. Dla innych jest to konieczność.
Każdy z nas ma inną motywację i mechanizmy działające w życiu i nie mnie oceniać czyjeś zachowanie. Mogę pomóc zrozumieć, jak robić inaczej, mogę pokazać pewne niekonsekwencje, ale nie mogę oceniać bo raz, że nie mam pojęcia czemu ta osoba robi tak, a nie inaczej, co ją popchnęło do takiego zachowania, a dwa, to po prostu nie działa.
Moim zdaniem trzeba pokazywać ból koni. Ich ogromne przystosowanie do znoszenia tego bólu i nasze ludzkie niekonsekwencje. Trzeba pokazywać, trzeba edukować ludzi, ale nie poprzez pokazywaniem im ich błędów palcem i ocenianie.
Dlatego, gdy pojawił się zakaz FEI publikacji filmów z imprez sportowych przez nich organizowanych, doznałam całej gamy emocji i uczuć.
– najpierw szok – jak to? Przecież to skandal! (jak wiadomo skandal to plotka, która przestała być zabawna)
– potem wściekłość – miało być lepiej dla koni! Mieli działać na rzecz dobrostanu, a nie ukrywać przestępstwa!
– podejrzliwość – czy to aby nie próba cenzury? Nie mogą (na pewno nie chcą!) sobie poradzić z tym całym syfem, więc wykreują fałszywy piękny obrazek...
– potem żal – miało być przecież lepiej…. :(
Dopiero na samym końcu przyszła refleksja, że może, skoro nie dają rady pozmieniać nic na lepsze, to po prostu ograniczają straty. Może to nie pokazywanie palcem w internecie, ma zrobić zmianę.
Żeby nie było wątpliwości, nie wierzę żeby wszyscy tam byli altruistyczni i prokońscy. To jest instytucja. System, jak każdy inny. W systemach nie ma zmiłuj. Na pewno bronią się w ten sposób jak mogą…
Ale czy przy okazji nie wyjdzie nam to na dobre?
Uczmy się obserwować, ale nie oceniać (krytykować). Komunikować bez przemocy. Uczyć innych, ale nie poprzez umniejszanie ich. W końcu wszyscy jesteśmy jeźdźcami…
W komentarzu wstawiam link do artykułu o FEI .
inspiracja: Porozumienie Bez Przemocy.
Zdjęcie : flickr.com
Niezależnie co trenujecie, bądźcie dla siebie dobrzy