19/12/2022
Facebook przypomniał post sprzed 5 lat. Cóż, niewiele się w tym temacie zmieniło...
Pasja. Słowo, które w obecnych czasach w najlepszym wypadku zmieniło znaczenie, a w najgorszym - kompletnie straciło na wartości.
Dawno, dawno temu, za "moich czasów", pasja oznaczała wstawanie przez całe 2 miesiące wakacji szkolnych codziennie przed 6 rano, żeby KONIECZNIE zdążyć na autobus nr 61 odjeżdżający z Ogrodów na Wolę o godz. 7:03 (obciachem było nie zdążyć i jechać tym 7:23!), by codziennie do domu wracać wieczorem, głodnym, brudnym, zmęczonym i szczęśliwym. A kiedy rodzice któregoś z nas postanowili wywieźć nas na tydzień wakacji do dziadków, był wielki płacz i awantura, a w końcu ustalanie, kto i jak zajmie się "naszym koniem" i czy na pewno wyprowadzi go codziennie na trawkę. Kiedyś pasją było wystawanie po 10 mroźnych godzin dziennie na wolskiej hali oglądając klinikę z zagranicznym szkoleniowcem, skostniałymi palcami sporządzając notatki (z których korzystam do dziś!), ponieważ o jakiekolwiek inne źródło wiedzy było ciężko. Pasją było, kiedy w czasach, kiedy EuroSport był jedyną możliwością oglądania olimpijskich przejazdów (IO Atlanta 1996), a w programie telewizyjnym - wtedy jeszcze "papierowym"- umieszczano informację: "godz. 00:00 - 5:00 - jeździectwo", przenieść się na tydzień z pościelą do pokoju telewizyjnego, nastawiać budzik co pół godziny i polować na przejazdy Isabell Werth na Gi**lo i Anky van Grunsven na Bonfire pośród szermierki, skoków do wody i rzutu młotem, tylko po to, aby o 3:30 okazało się, że, cholipa, dzisiaj znów dają skoki a nie ujeżdżenie. Pasją było pożyczanie od znajomych starych, czarno-białych książek o ujeżdżeniu jedynego chyba wówczas wydawnictwa Zakładu Treningowego w Zbrosławicach i ich kserowanie, aby zostawić sobie wiedzę "na później". Pasją było, kiedy wreszcie doczekałam się wymarzonego, pierwszego własnego konia, dojeżdżać do niego codziennie pociągiem 40 km, a dalej 3 km z buta. Codziennie. 365 dni w roku. A zdarzało się, że i dwa razy dziennie (pociąg + z buta) po to, aby spędził choć pół dnia na zielonym pastwisku (kiedy nie dało się uprosić stajennego, żeby wyprowadził również mojego konia). Codziennie, w każdą pogodę, mimo studiowania na I roku i starania się o zdobycie stypendium naukowego. Po to, aby po latach od wielu osób usłyszeć, że zazdroszczą mi konia tak wychowanego, rozluźnionego i tak darzącego człowieka zaufaniem.
W obecnych czasach natomiast tydzień dzielony jest pomiędzy PASJĘ do ujeżdżenia oraz inne, równie ważne PASJE, do stajni zaglądając tak rzadko i na tak krótko, jak tylko się da, w roku szkolnym z powodu roku szkolnego, a w wakacje z powodu wakacji ;) . W dobie dziesiątek kolorowych, ilustrowanych książek, a w ostatnich latach nieograniczonego dostępu do filmów szkoleniowych, nagrań z klinik czy zawodów, wiedzy dostępnej na wyciągnięcie ręki w internecie - młodzi zawodnicy nie wiedzą, co to jest skala szkoleniowa, czym się różni ciąg od ustępowania od łydki, jak się prawidłowo zakłada owijki. Ba!, potrafią zapytać, czy po zawodach mogą jechać od razu do domu, czy też muszą wracać z koniem do stajni zająć się nim (!!!) (takie pytanie w ciągu ostatnich trzech lat usłyszałam od czterech "sportowców" i "koniarzy" z PASJĄ, których trenowałam - i do dziś nie mogę uwierzyć, że w ogóle zostało zadane).
Oczywiście w czasach, kiedy z roku na rok wszystko wokół staje się coraz płytsze, coraz bardziej bylejakie, a dla młodych ludzi wszystko jest za trudne, trwa zbyt długo, wymaga za dużo poświęcenia - trudno się dziwić, że i jeździectwo zaczyna być tak postrzegane, a tak zwaną PASJĘ posiada się chyba już tylko na pokaz. I nikt nikomu takiego podejścia nie zabrania. Ale, na Boga, nie nazywajmy takiego jeździectwa PASJĄ, tylko co najwyżej miłym hobby czy przyjemnym sposobem spędzania wolnego czasu!
Edit 1 - Nie chciałabym oczywiście generalizować. Na pewno jest wśród obecnej młodzieży sporo wyjątków od tego, co napisałam. Pewnie akurat pech chciał, że ja spotkałam tylko jeden taki wyjątek w swojej dotychczasowej działalności szkoleniowej ;) .
Edit 2 - oczywiście, szkoła i nauka są ważne. A nawet najważniejsze. Polecam jednak w wolnej chwili obejrzeć na kanale Youtube dressage24.pl kilka wywiadów ze zwycięzcami tegorocznych Mistrzostw Polski w Janowie Podlaskim - prawie każdy uczestnik opowiada o tym, jak trudno jest pogodzić naukę ze sportem, ale jednak jest to możliwe, jeżeli się wystarczająco mocno chce.
Cóż, chyba z coraz większym trudem przychodzi mi się odnaleźć w dzisiejszej rzeczywistości. Ale nic to, pójdę do stajni wyczyścić kopyta koniom przed pójściem spać, bo na padokach błoto i niektórym strzałki zaczynają gnić. Dobranoc.