10/04/2024
Żalpost, bo nie wytrzymam.
Sytuacja sprzed chwili. Gimi miała mieć jazdę. Ściągam kucyka z pastwiska, ledwo idzie. Zaczyna mi coś śmierdzieć. Idziemy sprawdzić się na lonże, kuc niechętnie przebiera nogami. Widzę, że ewidentnie coś jest nie tak. Sam wyraz pyska wskazuję na dyskomfort i niechęć. Jesteśmy 5 minut przed jazda. Przyjeżdża samochód, tłumaczę, że z kucykiem coś nie gra, a ja nie chce dokładać jej pracy kiedy widzę, że nie stać jej nawet na żywy stęp. Jeździec nie jest na takim poziomie, abym mogła Gimi wymienić na dowolnego konia. Proponuję inny dzień na jazdę po czym słyszę "no ja nie wiem, mi się nie chce tak na darmo jeździec w tą i z powrotem". Zmroziło mnie.
Konie to nie rowery. Nie planuje ich kontuzji, gorszego samopoczucia, za to doskonale je rozumiem. Wiem, że są stajnie, w których ten koń tak czy siak poszedłby do pracy. Są stajnie, które mają tak wiele koni szkółkowych, że wymiana na innego nie będzie problemem. Ale nie u mnie. Nawet przez sekundę nie myślałam, czy może jednak jakoś przepchnąć ją przez tą godzinę, przecież bez przesady, to tylko koń. Oprócz tego, że to moje zwierzęta to też moi przyjaciele. Wiem, że czują, mogą mieć gorszy dzień, źle się poczuć.
Nie boli mnie to, że nie zarobiłam 100 zł. Za to bardzo zabolało mnie takie potraktowanie Gimi, jak rzeczy. Pretensjonalnie, bo źle się czuje. Bo nie stanęła na wysokości zadania, a ja pozwoliłam na to, że Pani z dzieckiem przyjechała na darmo.
W pracy z końmi nigdy nie spotka Cię nic gorszego niż ludzie. Stara prawda.