06/03/2023
Wczoraj minęło 5 lat odkąd pożegnałem moją Tajrę. Czas szybko zleciał ale do dziś zdarza mi się, co tu ukrywać, popłakać za nią. Podupadające zdrowie i decyzja o ewentualnym uśpieniu ukochanego psa to rzeczywistość, z którą niemal każdy opiekun musi się zmierzyć. Postanowiłem podzielić się z Wami moimi doświadczeniami i przemyśleniami. Być może komuś pomogą, bo jest tuż po uśpieniu psa lub się do niego stara przygotować.
Przez około 2 lata moja suczka słabła. Słabły stawy i mięśnie, zaczęło się popuszczanie. Dzielnie to znosiła ale wiedziałem, że jest coraz gorzej. Leczenie niewiele pomagało, do tego dochodziła postępująca ślepota. Nie mogłem w to uwierzyć. Na jakimś poziomie nawet wypierałem fakt, że muszę powoli się żegnać z nią. 12 wspólnych lat zleciało jak z bicza strzelił. I co, już koniec? Weterynarz delikatnie zasugerował, że powinno się rozważyć uśpienie.
Nie chciałem, żeby miał rację ale wiedziałem, że tak jest. Poczytałem trochę w necie i gdzieś natrafiłem na wypowiedź weterynarza, że niektórzy tak dalece odwlekają decyzję o uśpieniu psa, że sprowadzają na niego tylko jeszcze więcej bólu i nieszczęść. Ja tego nie chciałem, perspektyw na poprawę nie było. I w końcu jakoś się zaparłem i postanowiłem, że będzie to jutro.
Przed spacerem zrobiłem sobie z nią ostatnie zdjęcie i wyszliśmy na ostatni spacer. Jak na złość, Tajra się ożywiła, biegała nawet i trochę bawiła. Pomyślałem sobie, że może jeszcze nie? Bałem się jak jasna cholera. Ale przeszła mi przez głowę myśl, że właśnie teraz, jak trochę się lepiej czuje. Ładne pożegnanie, a dalej będzie tylko gorzej. No, nie mogłem tego zrobić.
Wszedłem do weterynarza. I nie będę opisywał co dalej. Nie mam siły. Przeryczałem jak bóbr cały proces. Ale w pewnym momencie weterynarz, po podaniu „głupiego Jasia” obmacał pieska i stwierdził, że choroba postępowała. Nie mógł wyczuć wcześniej przez napięte mięśnie. I wiedziałem, że mimo wszystko podjąłem dobrą decyzję.
Z gabinetu wyszedłem półprzytomny ze smyczą w ręce. Wszedłem do lasu i ryczałem nie wiem ile. Potem jakoś się opanowałem ale sam nie wiem jak wróciłem do domu. I jakoś się zacząłem z czasem przyzwyczajać do życia bez Tajry. Po pół roku do domu trafiły dwa kotki. I z innymi zwierzakami mam nowe przygody. Ale odczuwam to, że dla mnie życie bez psa to nie jest życie pełne.
Ale przez 2 pierwsze lata nie mogłem nawet o tym myśleć. Tyle u mnie trwała żałoba po psie. Później zajawka na psy się odrodziła i robię dotąd risercz o różnych rasach, który mnie zawsze i tak sprowadza do jednej. Ale, do której to na razie cisza ;). Jak sobie poradziłem z żałobą po psie? Dałem sobie po prostu czas i pozwoliłem na spokojne odczuwanie emocji. Nic na siłę.
Niektórzy mówią po uśpieniu, że nie warto mieć zwierząt właśnie przez to, że tak krótko żyją. Moim zdaniem dlatego uczą nas one, żeby cenić wspólny czas i czas w ogóle. Ja wiem, że moja Tajra uczyniła moje życie lepszym na wielu poziomach. Ogólnie fajnie nam się po prostu razem żyło. A poza tym, spodziewać się, że będzie inaczej, to niestety łudzenie się. Taka jest rola opiekuna, opiekować się do samego końca.
A jak się przygotować do uśpienia psa czy kota? Cóż, nie da się. Nie znasz dnia ani godziny swojego odejścia jak i swojego zwierzaka. Po prostu radziłbym dopuścić do siebie myśl, że może to nastąpić. I cieszyć się każdym dniem z psem czy kotem. Nie da się, żeby nie bolało. Boleć będzie, ale to minie. A z tyłu głowy miejmy myśl, że usypiamy psa lub kota, żeby mu ulżyć. Życie jest o tyle warte kontynuacji o ile nie przynosi codziennej udręki. A zwierzęta często cierpią w milczeniu. Można przegapić ten moment. Nie warto.
Załączam zdjęcie Tajry w pełni sił i sile wieku. Okazało się, że mogła być starsza, niż mi w schronisku w Swarzędzu powiedzieli. Dzięki niej poznałem wielu wspaniałych ludzi i mega fajnych zwierzaków. Było pełno przygód. Wisz sobie na oponie za tęczowym mostem i NIE DAJ ;)!
P.S. Z tego miejsca chciałbym podziękować dr Jarosławowi Gałeckiemu z PROVET Przychodnia Weterynaryjna Toruń za walkę o mojego psa i godne jego pożegnanie.