08/12/2022
A teraz druga strona medalu i trochę faktów. Sprawę sam zgłosiłem do Izby Lekarsko-Weterynaryjnej w celu wszczęcia postępowania wyjaśniającego. Wszystkim bezmyślnie komentującym i podżegującym falę hejtu uprzejmie zwracam uwagę na kodeks cywilny i kodeks karny. Niestety ten Pan, który wywołał falę hejtu na mnie i na moją Przychodnię, ten sam, który wyzywa mnie, że nie podjąłem dyskusji, zablokował możliwość komentowania pod swoim nielegalnym postem.
Drodzy Klienci i sympatycy Kliniki Weterynaryjnej Provet w Toruniu, a także wszystkie osoby, które nigdy u nas nie były, a tak ochoczo się na nasz temat wypowiadają i psują nasz dorobek zawodowy na postawie pojedynczego przypadku i opinii tylko jednej strony na ten temat.
➡ Fakty
W dniu 15 listopada 2022 roku w naszej przychodni został przeprowadzony zabieg kastracji psa. Zabieg został przeprowadzony prawidłowo i w tym zakresie nie zgłaszano żadnych powikłań związanych z miejscem zabiegu.
Po tygodniu u pacjenta w okolicy 10 cm od linii cięcia pojawiły się niewielkie siniaki podskórne, a po dwóch tygodniach w miejscach tych pojawiły się zmiany martwicze oraz silny ból. Już po pierwszych niepokojących objawach zostało podjęte leczenie zgodnie ze sztuką i w oparciu o dopuszczone na polskim rynku lekarstwa i ścieżkę postępowania w tego typu przypadkach. Przez ten cały czas byłem w stałym kontakcie z właścicielami pacjenta. Leczenie tego typu zmian skórnych jest z natury rzeczy długotrwałe, a bywa też niestety nieprzyjemne dla samego zwierzaka.
Właściciele psa, podejrzewając mnie o błąd lekarski, oskarżyli mnie o zadanie psu cierpienia i niedopełnienie moich obowiązków oraz przerwali leczenie w mojej przychodni i przenieśli się do innego lekarza weterynarii. Jednocześnie zagrozili mi i klinice, którą od początku jej istnienia tworzę, zszarganiem opinii (co jest udokumentowane w korespondencji mailowej), zgłoszeniem sprawy do Kujawsko-Pomorskiej Izby Weterynaryjnej w Bydgoszczy oraz zaskarżeniem mnie w sądzie.
Od tego momentu (a jest nim opublikowanie na portalu Facebook zdjęcia psa wraz z opisem wersji zdarzeń przedstawionym przez właścicieli psa) w Internecie pojawiły się dziesiątki negatywnych opinii na nasz temat, najczęściej od osób anonimowych (kryjących się pod pseudonimami) lub osób, które podpisują się imieniem i nazwiskiem i które nie figurują w naszej bazie danych klientów, a więc prawdopodobnie nie miały ŻADNEJ styczności z kliniką Provet.
➡ Nasze stanowisko
Lekarzem weterynarii jestem z powołania i dążyłem do tego, żeby nim zostać odkąd pamiętam. Przychodnia Provet to miejsce, które współtworzę od początku i pomaga mi w tym grono świetnych i kompetentnych specjalistów. To też bardzo trudna i odpowiedzialna profesja i nie wszystkie przypadki pacjentów kończą się happy endem. Podobnie jak u lekarzy leczących ludzi.
Śmierć pacjenta czy ciężkie powikłania po zabiegu to bardzo trudna strona naszego zawodu, ale niestety jest ona w niego wpisana. I ciągle nie mogę się do niej przyzwyczaić. Mam nadzieję, że się nie przyzwyczaję, bo każdy taki przypadek mocno przeżywam. Jeśli ktoś myśli, że obchodzi mnie to tyle, co stan pogody, to albo nie ma wyobraźni, albo serca.
Jednocześnie przyznaję właścicielom psa pełne prawo do strachu, obaw i goryczy, że pies cierpi. Rozumiem też ich potrzebę zrozumienia co się stało, dlaczego i kto za to odpowiada. Zabieg został przeprowadzony zgodnie ze sztuką i przy użyciu wyłącznie dozwolonych środków medycznych wysokiej jakości. Być może zmiany podskórne i powierzchniowe to reakcja uczuleniowa na któryś z leków podanych w trakcie zabiegu. W procedurze zabiegowej nie ma punktu, w którym lekarz weterynarii sprawdza najpierw reakcje alergiczne czy skutki uboczne podanych lekarstw, jeżeli we wcześniejszym wywiadzie medycznym, który prowadzimy i historii leczenia nie ma o tym żadnej wzmianki. Podobnie jest w leczeniu ludzi - o alergii na lekarstwo bądź o jego ubocznym działaniu na pacjencie można się przekonać dopiero po jego podaniu. Dlatego też do każdego leku dołączona jest ulotka, w której zawarte są możliwe skutki uboczne u niewielkiego odsetka leczonych, a przed każdym zabiegiem zarówno pacjent (w przypadku ludzi) lub właściciel (w przypadku zwierząt) podpisuje zgodę na leczenie i na możliwe działania uboczne. Leczenie żywego organizmu zakłada niestety, że w ułamku przypadków coś może pójść nie tak, może nastąpić nieoczekiwana reakcja organizmu na podane środki medyczne. I to jest element naszego ryzyka zawodowego. Element, z którym każdy praktykujący weterynarz, jak i lekarz innych specjalizacji, w swojej pracy się mierzy.
W opinii właścicieli psa, którzy przenieśli się do innego weterynarza, winą za powstałe zmiany chorobowe na powierzchni ciała była niesprawna mata grzewcza, która spowodowała oparzenia. Niestety nie udostępniono mi danych tego lekarza, abym mógł skonsultować jego diagnozę. O ile to była jego diagnoza. Jest ona o tyleż niedorzeczna, że pies w trakcie i po zabiegu przebywał na macie zarówno na lewym, jak i na prawym boku, podczas gdy zmiany występują tylko na jednym z boków. Gdyby mata była niesprawna (a sprawdziliśmy ją pod tym kątem z zespołem i nie stwierdziliśmy usterki) to oparzenia byłyby obustronne.
Jest mi bardzo przykro z powodu zaistniałej sytuacji, bo żywa istota cierpi i jest to wystarczający powód do zmartwienia. Jednocześnie trudno mi wziąć odpowiedzialność za zaistniałą sytuację w sytuacji, gdy zabieg się udał, lekarstwa były właściwie zastosowane do tego konkretnego przypadku medycznego i, być może, zdarzyła się jedna z tych bardzo rzadkich sytuacji, kiedy organizm zareagował na podjęte leczenie w sposób zupełnie niespodziewany.
Jest mi też przykro i nie godzę się na to, że ja, mój zespół i moja klinika stały się ofiarą hejtu osób, które zupełnie nie znają sprawy, bardzo często nawet nie były nigdy klientami mojej przychodni, a naruszają moje dobra osobiste i zawodowe. Nie godzę się na to i nie będę tego tolerował. Od wyjaśnienia tej sprawy są właściwe temu organy, a nie postronni, którzy chętnie wyleją porcję jadu na tego, kto im się akurat nawinie.
➡ Jakie kroki podjęliśmy w tej sprawie
W celu wyjaśnienia tej sytuacji podjęliśmy następujące kroki:
• byliśmy w bieżącym kontakcie z właścicielami zwierzęcia i zaordynowaliśmy leczenie niezwłocznie po otrzymaniu informacji o niepokojących objawach
• zgłosiliśmy sprawę do Kujawsko-Pomorskiej Izby Weterynaryjnej w Bydgoszczy i przekazaliśmy jej pełną dokumentację leczenia pacjenta od momentu pojawienia się go w naszej klinice. Sami jesteśmy bardzo zainteresowani rzetelną analizą tego przypadku i mam nadzieję, że właścicieli psa również to interesuje
• jesteśmy gotowi udostępnić dokumentację medyczną każdemu uprawnionemu do tego podmiotowi łącznie z sądem, jeżeli właściciele zechcą tę sprawę do niego zgłosić. Nie boimy się postepowania sądowego i jesteśmy gotowi wziąć w nim udział w przypadku pozwu
• dokonaliśmy dokładnego przeglądu maty grzewczej i usterki nie stwierdzono
• sprawdziliśmy jeszcze raz składy wszystkich lekarstw podanych podczas zabiegu i po nim oraz wskazania do ich stosowania i nie stwierdziliśmy w tym zakresie żadnej niezgodności
• konsultowaliśmy podjętą ścieżkę leczenia z innymi lekarzami weterynarii, którzy również nie dopatrzyli się uchybień w leczeniu
• mamy zapis z monitoringu rejestrujący sytuację zarówno przed, w trakcie, jak i po operacji. Możemy go udostępnić każdemu uprawnionemu do tego podmiotowi i samym właścicielom zwierzęcia. Nie mamy nic od ukrycia.
Rozumiem emocje moich byłych klientów. Sam jestem bardzo zainteresowany wyjaśnieniem tej sytuacji i sam tę sytuację przeżywam. Natomiast nie godzę się na nienawistne wpisy w Internecie osób postronnych, niezorientowanych w sprawie czy po prostu zwykłych hejterów bez rzetelnej analizy tego przypadku przez fachowców z Kujawsko-Pomorskiej Izby Weterynaryjnej i przez sąd, o ile dojdzie do takowego postępowania.
Tak jak napisałem - pomoc zwierzętom to nie tylko moja praca, ale także powołanie i cieszę się z każdego udanego przypadku leczenia moich pacjentów, a na szczęście jest tych przypadków bardzo wiele. Dziękuję za wpisy od osób, które przy okazji tak zmasowanego ataku na mnie i moją klinikę wyraziły słowa wsparcia.
P.S: Z tego co wiem, to piesek ma się lepiej i to jest najważniejsze.
Z wyrazami szacunku,
Jarosław Gałecki.