22/07/2024
Nie było mnie chwilę bo ruszyłem z rodzinką na urlop mieszany (to taki urlop, że wyjeżdżasz, trochę popracujesz, a potem odpoczywasz). Odciąłem się o wszystkiego, ale nie wszystko niestety chciało się odciąć ode mnie, ale o tym napiszę niedługo…
Jak mnie nie było to widzę, że w świecie zwierzolubów rozgorzała dyskusja na temat wypowiedzi prof. Jerzego Bralczyka na temat tego, czy zwierzęta umierają czy zdychają i czy można sobie zwierzę wziąć na własność czy jednak może adoptować.
Powiem Wam moi drodzy, że to zależy. Tak – dokładnie! To zależy. Zapytacie dlaczego?
Trochę już w swoim życiu widziałem podczas pracy jako lekarz weterynarii, ale i jako człowiek. I uwierzcie mi, że widziałem zarówno zwierzęta, które umierały, jak i zwierzęta które zdychały. Jak spojrzycie na temat głębiej to pewnie też zauważyliście, że i pośród ludzi zdarzają się takie sytuacje. Bo to wszystko rozbija się o semantykę. Pies w gabinecie głaskany przez całą rodzinę, gdy lekarz podaje ten ostatni zastrzyk umiera, odchodzi za tęczowy most. Pies przywiązany gdzieś w lesie i porzucony przez ludzi zdycha. Tak jak i ukochany kotek który odchodzi na kolankach w kochającym domu umiera, a ten niekochany, wypuszczony na dwór zdycha gdzieś w pobliskim rowie uderzony przez samochód, który nawet nie za bardzo zwolnił gdy zobaczył go na drodze.
Moi drodzy, właśnie o to się rozchodzi. Ja chciałbym, żeby na sam koniec tej drogi zwanej życiem każdy człowiek i każde stworzenie umierało i odchodziło. Niestety, część po prostu zdycha, czasem zagłodzone, zawsze porzucone. Tak to już paskudnie sobie stworzyliśmy świat.
Skoro ukochany pies umiera, to czy bezimienna świnia w rzeźni lub krowa w ubojni jest mordowana? Może i takie pytanie warto sobie zadać. Skoro wszyscy jednym głosem mówimy o umieraniu zwierząt, to nie bądźmy rasistami gatunkowymi, bo ryba zdycha jednak w sieci, tak jak i krowa gdzieś w jakieś opuszczonej przez świadków oborze w Gnojowicach górnych.
Kłócimy się o stwierdzenie czy zwierzę zdycha czy nie, a nie interesuje nas zasadniczy fakt dlaczego tak się dzieje i czy możemy rościć sobie prawo do tego które zwierzę umiera, a które jest (tfu!) humanitarnie zabijane to na mięso, to na pasek do spodni, to dla rozrywki.
Dla mnie każdy mój pacjent umiera (gdy nadejdzie jego czas), ale nie każdy ma tyle szczęścia i to za tych jest mi smutno. Pracując ponad dekadę widziałem też zdychające zwierzęta, które nie były dla ich właścicieli zasadniczo niczym więcej niż przedmiotami – takim tamagotchi tylko na żywo, popsuło się i trudno.
Jest mi też smutno za tych wszystkich ludzi, bo przecież żyję w kraju, gdzie życie ceni się za wszelką cenę do momentu, aż się nie urodzi – potem martw się sam. I też niejeden człowiek będzie takim kotem w rowie, psem na łańcuchu lub krową w rzeźni, która jest niczym więcej dla innych niż numerem kolczyka.
Na koniec: zmieniajmy świat i swoje nawyki, najpierw szanujmy, a dopiero potem mówmy o szacunku. Wtedy, gdy ten świat będzie tak dobry jak tego chcemy, to nie będzie nas interesować jak na dane zagadnienie mówią językoznawcy, poloniści czy ktokolwiek inny.