27/06/2024
Pamiętacie opisywaną przeze mnie historię Freddiego?
Razem pokonaliśmy paskudny lęk separacyjny😍✌🏻
Wszystkich, którzy chcą dowiedzieć się jak pracować z zespołem zaburzeń separacyjnych, serdecznie zapraszam na mój kurs.
To nie jest zwykły, krótki wykład - to 5 godzinny kurs podczas którego lęk separacyjny zostanie rozłożony na czynniki pierwsze, a Ty wyjdziesz z niego z kompleksową wiedzą i umiejętnościami pracy z LS.
Więcej informacji i zapisy:
https://vettech.pl/lek-separacyjny
To będzie historia dla tych, którzy już totalnie stracili nadzieję, że kiedyś przestaną być więźniami swojego domu i swojego psa.
Historia o tym, że nawet z najpaskudniejszego lęku separacyjnego można wyjść na prostą.
Z Freddim pracujemy równy rok.
Rok temu, kiedy pierwszy raz pozamykali nas w domach, napisała do mnie Sandra z prośbą o konsultacje online.
Freddie jest psiakiem adoptowanym, który już 3 razy zmieniał dom.
A miał wtedy zaledwie kilka miesięcy.
W formularzu zgłoszeniowym był dokładny opis najróżniejszych ćwiczeń separacyjnych, które już przerobili. Była też informacja o wcześniejszej, bezowocnej współpracy z innym behawiorystą (a taka informacja zawsze wysoko stawia poprzeczkę i daje do myślenia, że może wcale nie być łatwo).
No i w końcu podsumowanie, że po wielu tygodniach uczciwiej pracy, nie ma totalnie żadnego efektu.
Był za to smutek, rozczarowanie i obawa, że już na zawsze będą więźniami swojego domu i swojego psa. Psa, którego kochają nad życie i zrobią wszystko, żeby się nie męczył💔
Na filmie (o który zawsze proszę przy podejrzeniu problemów separacyjnych) zobaczyłam totalnie rozwalonego emocjonalnie, młodziutkiego bordera, który najpierw panicznie i szybko zjada pozostawione gryzaki, a później biega po całym mieszkaniu, skacze na drzwi, podbiega do okna, szczeka i wyje. Freddie był roztrzęsiony, spanikowany i muszę to powtórzyć, totalnie rozwalony emocjonalnie😔
W przypadku prawdziwego lęku separacyjnego (nie każdy problem separacyjny powinnismy od razu diagnozować jako lęk) podstawą jest terapia behawioralna. Modyfikacja zachowania.
Niestety prawda jest taka, że poprawa nigdy nie przychodzi z dnia na dzień. To zawsze jest proces, który w najlepszym wypadku liczymy w tygodniach, a najczęściej w miesiącach.
O tym zawsze mówię szczerze i uczciwie.
I choć często półżartem mówię swoim klientom, że nie mam dla nich czarodziejskiej różdżki, ani magicznej tabletki...
W mojej opinii, w przypadku prawdziwego lęku separacyjnego w większości przypadków wskazane jest wsparcie farmakologiczne.
Nie jestem lekarzem weterynarii, nie mam prawa do wypisywania recept, ale mam wiedzę i doświadczenie i we współpracy z lekarzem prowadzącym, po zrobieniu dokładnych badań, wspólnie prowadzimy i modyfikujemy terapię farmakologiczną psów, które tego naprawdę potrzebują.
Wiem, że są tacy, którzy uważają, ze podawanie leków, to trucie psa i wolą patrzeć jak ich zwierzę cierpi, niż mu pomóc. Wiem, że są tacy, którzy uważają, że farmakologia to droga na skróty i totalna ostateczność oraz, że samym treningiem można wszystko wypracować.
(Szczerze, uważam że takie osoby mają bardzo wąskie horyzonty swojej pracy).
Wiem też, że są tacy, którzy psa z lękiem separacyjnym zamykają w klatce i uważają problem za rozwiązany.
Ja z kolei uważam, że nie udzielenie natychmiastowej pomocy psu, którego każdego cholernego dnia, wychodząc z domu, narażamy na tak okrutne cierpienie- to jest sadyzm!
Tak jak pisałam, w przypadku lęku separacyjnego, efekty treningu nie przychodzą po jednym dniu, a niestety nie każdy ma możliwość wzięcia kilku tygodni urlopu w pracy, aby nie narażać psa na kolejne ataki paniki.
Uważam, że nie wparcie psa lekami (wtedy, kiedy naprawdę jest taka konieczność, a nie wtedy, gdy szukamy drogi na skróty bo nie chce nam się pracować!) jest działaniem wbrew psiemu dobrostanowi emocjonalnemu.
Ale powtarzam, leki są (tylko i aż) wsparciem. Podstawą jest terapia behawioralna i trening.
Ale wracając do Freddiego🐶
Zmodyfikowaliśmy dotychczas wykonywane ćwiczenia separacyjne i wprowadziliśmy nowe.
Wprowadziliśmy konkretny trening w domu, za to zabawy i szaleństwa przenieśliśmy na zewnątrz.
Oduczyliśmy Freddiego paskudnego wymuszania uwagi i nauczyliśmy odpoczywania i nie pobudzania się (bez potrzeby) w domu.
Połączenie modyfikacji wykonywanych już wcześniej przez Sandrę i Freddiego ćwiczeń, dołożenie nowych, zmiana rytuałów, nauka wyciszania, ćwiczenia separacyjne plus leki, które włączyliśmy, przyniosły cudowne rezultaty.
Ten przypadek, to przykład współpracy idealnej
(z mojego punktu widzenia)😇
Byliśmy w stałym kontakcie, opiekunka psa na bieżąco raportowała mi postępy i upadki (które również się zdarzały!).
Zadawała pytania, upewniała się w działaniu, drążyła temat.
Była zaangażowana i zależało jej.
(To zawsze czuć czy ktoś odbębnia konsultację licząc na to, że to ja podczas jednego spotkania „naprawię” mu psa czy ktoś faktycznie pracuje i naprawdę chce zmiany).
Dla takich podopiecznych zawsze mam czas, nawet jeśli padam na pysk.
Ja miałam 100% pewności, że naprawdę pracują i naprawdę walczą.
Zaczynaliśmy od zera. Od podstaw.
Po tygodniu udało się zostawić Freddiego na 3 minuty.
Po 3 tygodniach doszliśmy do 30 minut.
Po 1,5 miesiąca Freddie potrafił być sam w domu przez 2,5 godziny.
(Tak, pisząc ten post wróciłam do starych maili, żeby nic nie przekręcić 😉).
Dziś Freddie jest w stanie zostać sam w domu przez 6-7 godzin, nie panikować, nie szczekać i nie rzucać się na drzwi.
Śpi, leży, odpoczywa.
Jest szczęśliwym psem.
Pisze Wam o tych szczegółach po to, żeby jeszcze raz pokazać, że to naprawdę jest proces i kupa pracy. Tu nie ma drogi na skróty!
Uprzedzając pytania, które pewnie się pojawią- pies nie zostaje zamknięty w klatce. Klatka została wręcz wycofana (zupełnym przypadkiem😇), dzięki czemu psiak na nowo pokochał swoje posłanie (to słowa opiekunki Freddiego😊).
Absolutnie nie chce powiedzieć, że jestem przeciwnikiem klatek. Nie jestem.
Kennel klatki mają masę cudownych zastosowań, ale nigdy nie powinny być stosowane jako samo w sobie rozwiązanie problemu separacyjnego i ja sama nigdy nie traktuję ich jako element terapii behawioralnej w przypadku lęku separacyjnego (chyba, że klatka jest formą psiego legowiska i po prostu stoi sobie otwarta, wtedy luzik, niech sobie będzie).
Klatka może być fajnym wsparciem w treningu samotności (np. u szczeniąt), ale nie jest dobrym pomysłem gdy pies już ma lęk separacyjny.
(Wyjątek stanowią psy, którym koniecznie trzeba ograniczyć przestrzeń, aby nie zrobiły sobie krzywdy- ale to są naprawdę wyjątkowe i jednostkowe przypadki)
Klatka może rozwiązać problem zniszczeń w domu- czyli rozwiązuje problem człowieka, ale nie rozwiązuje problemu, który dzieje się w głowie psa.
Tak samo jak obroża antyszczekowa może rozwiązać problem marudzących sąsiadów, ale dalej nie rozwiązuje problemu psich emocji
(ale o tym może kiedy indziej).
Już to kiedyś pisałam, ale i w tym przypadku muszę się powtórzyć:
Nie ma porad uniwersalnych!!
To, co jednego psa wycisza i uspokaja, drugiego może pobudzać. Tak też było u Freddiego w przypadku zostawianych mu zabawek do wydobywania jedzonka. W tym konkretnie przypadku musieliśmy je wycofać, ale nie zmienia to faktu, że u innego psa mogłoby być to pomocne.
Do każdego psa trzeba podejść indywidualnie.
Trzeba przeanalizować każdy, nawet najdrobniejszy szczegół. Taki mikro szczegół, może okazać się brakującym w układance puzelkiem, który zmieni absolutnie wszystko.
Pisząc ten post przypomina mi się mój Leoś,
który przez rok po adopcji pokazał mi najgorsze wydanie, najpaskudniejszego lęku separacyjnego, jakiego nigdy wcześniej i nigdy później już nie zobaczyłam.
Piszę o tym, bo sama, prywatnie i osobiście przez to przechodziłam.
Minęło już wiele lat, a ja dalej pamietam swoją wściekłość przeplatającą się z rozpaczą i poczuciem bezsilności. Tym bardziej, że wtedy, nie miałam takiej wiedzy i doświadczenia, jakie mam teraz, więc czułam się dokładnie tak jak Ty, który być może teraz szukasz pomocy❤️
Ja wiem, co to znaczy kochać swojego psa nad życie, a jednocześnie wewnętrznie nie godzić się na bycie niewolnikiem swojego domu i swojego psa. Wiem też co to znaczy mieć marudzących sąsiadów, telewizor wyrwany ze ściany i drzwiczki szafki kuchennej wyrwane z zawiasów.
Wiem jak to jest każdego dnia siedzieć w pracy i myśleć tylko o tym, co tym razem zastanę po powrocie do domu.
Chciałabym, żeby ten wpis dodał wiary tym, którzy pomimo uczciwiej pracy stracili już nadzieję i z bezsilności walą głową w ścianę.
Dla tych, którzy z jednej strony kochają swojego psa, a z drugiej go nienawidzą.
Dlatych, którzy nie liczą na cud, ale są w stanie poświecić czas na mozolne, nudne i monotonne ćwiczenia wiedząc, że za kilka tygodni/ miesięcy, będą mogli wyjść wieczorem na kolacje do knajpy, nie zaglądając co minutę do telefonu, na którym obserwują poczynania swojego psa.
Dla tych, którzy w końcu chcą odetchnąć z ulgą, przestać tłumaczyć się sąsiadom i mieć poczucie, że ich pies nie umiera emocjonalnie za każdym razem, gdy zostaje sam w domu.
Emocjonalne umieranie, to paskudna sprawa.
I ostatnie słowa na koniec...
Lęku separacyjnego nie leczymy.
Lęk separacyjny zaleczamy.
A to oznacza, że psiakowi, który ma predyspozycje do problemów separacyjnych (czy to wrodzone czy też nabyte) nigdy nie możemy odpuścić. Zawsze musimy mieć świadomość tego, że jeśli stracimy czujność, problem może powrócić.
Ale o tym mogłabym pisać i pisać, więc żeby już nie przynudzać na tym zakończę😅
🙏🏻 Jesli uważasz ten wpis za wartościowy, proszę puść go dalej w świat. Może właśnie teraz jest ktoś, kto z bezsilności wali głową w ścianę myśląc, że już nic nie da się zrobić. Może właśnie teraz jest ktoś, kto myśli o tym, żeby pozbyć się swojego psa, bo nie ma już siły walczyć.
Miłego weekendu❤️