Cudowna osoba z tiktoka u której mogłam opowiedzieć historię moich kocich dzieci.
Narysowała Killera i Merry Jane... Moich kocich bohaterów, którzy są ze mną i wspierają od początku ich życia.
Merry i Kiler mieli zaledwie dwa? Trzy? Tygodnie gdy zziębnięte w deszczowy dzień nad zalewem Komorowskim zostały znalezione przeze mnie i Jukiego. Było ich trzech, trzeci w brutalny sposób został pozostawiony z połamanymi łapkami w nienaturalny sposób. Ludzie nie mają granic, nie mają sumienia a one czekały w rozmoczonym kartonie, bez kocyka, bez jedzenia i bez mamy...
Zabrałam je do domu, z początku było trudno bo piły jeszcze mleko, Juki pomagał je wychować by dziś to one pomagały wychowywać min. Siuśka!
Miały iść do adopcji, koty w typie rasy norweskiego leśnego i MCO. Popyt był duży, bo rasowe, puchate i ładne... Zostały.
Nie żałuję tej decyzji choć nie raz bywało ciężko, Killer miał ogromne problemy behawioralne. Gryzł. Teraz? Teraz wystarczy zawołać "Killer choć do mamy" a on leci przez cały pokój by przytulić się i pomiziać.
Teraz mam dwa cudowne dzieciaki, które zostaną ze mną do końca życia.
U nas każdy ma swoje obowiązki a Siusiek wyręcza nas we wszystkim 🫡
Ten kot: ugotuje, posprząta, wyprasuje i odrobi lekcje z dziećmi a gdy ktoś zajdzie Ci za skórę to również go wyjaśni. 💪🏻🧑🏻✈️ Zwierzęcy Przylądek - Dom tymczasowy
#pomocnik #zwierzaki #domtymczasowy #koty #kotek #szczotka #cutecat #littlecat #whitecat
U nas każdy ma swoje obowiązki a Siusiek wyręcza nas we wszystkim 🫡
Ten kot: ugotuje, posprząta, wyprasuje i odrobi lekcje z dziećmi a gdy ktoś zajdzie Ci za skórę to również go wyjaśni. 💪🏻🧑🏻✈️
Dziś opowiem Wam nieco smutniejszą historię, niestety happy endu nie będzie...
Cześć! Byłem Vincentem, niestety już mnie z wami nie ma... Ale nie martwcie się o mnie, już mnie nic nie boli.
Byłem małym szkrabem, nie miałem nawet wszystkich ząbków gdy w końcu ktoś mnie uratował. Przebyłem kawałek drogi, by w końcu się przytulić, kochałem to! Byłem małym przylepą ale niestety, los nie dał mi szansy by pokazać jak bardzo kocham ludzi. - Vincent van Puszek.
Vincent był jednym z tych kotów, które nie miały szczęścia w życiu, mimo swojej pięknej urody i cudownego charakteru, człowiek wyrządził mu sporą krzywdę. Gdy dostałam zgłoszenie o Vincencie, już 5 minut później wybiegłam z domu po niego. Maluszek był wychudzony, świerzb w uszach zatykał mu lewe uszko a koci katar sprawił, że biedak dusił się przy próbie każdego oddechu. Niestety to nie był największy problem, Vincent miał uszkodzony odcinek kręgosłupa, przez co jego główka przeraźliwie latała na boki. Nie mógł normalnie jeść, pić ani czerpać z życia tych dobrych chwil. Po odebraniu Vincenta od razu udaliśmy się z nim do weterynarza, Pani weterynarz nie dawała mu szans ale postawiliśmy na walkę. Kociak miał 24 godziny by zdecydować, czy jego organizm chcę walczyć. Dostał antybiotyk, zastrzyki wzmacniające, płyny na wypróżnianie i mnóstwo miłości Cioci Oliwi, która zgodziła się go przetrzymać.
Ze względów bezpieczeństwa, na tamten moment nie mógł zostać u mnie w domu, gdyż mógł zarazić moje koty. Ciocia Oliwia podała mu leki, maluch przez chwilę odżył. Tak bardzo trzymaliśmy za niego kciuki, jednak serduszko i brak reakcji na środki przeczyszczające szybko zabrały nam radość. Malutki kiwaczek nie chciał pić, dawaliśmy mu wodę na siłę z butelki, strzykawką... Trochę podsiusiał kocyk lecz był zbyt osłabiony. Na następny dzień, znów udaliśmy się do weterynarza, serduszko nie zareago