Tak niewiele wystarczy zmienić, a tak dużej to wymaga rewolucji w głowie 🤯
Chciałam na początku zaznaczyć, że dzisiejszy film nie jest tylko o Vigo, jest o problemach z jakimi mierzą się duże psy tylko dlatego, że właśnie duże urosły lub są określonej rasy (mniejsze psy też, ale post jest przede wszystkim o tych większych). Vigo jest tu jedynie przykładem konkretnego typu psa, problemów i pracy.
Vigo to dwuletni podhalan, od niedawna mieszka pod samym lasem i wydawałoby się że to idealne warunki do życia i spacerów, gdyby jego spacery nie wyglądały dotąd tak jak na pierwszej scenie filmu.
Jeśli założycie psu kolczatkę, kaganiec i będziecie prowadzić krótko na owiniętej wokół nadgarstka linie, którą na widok każdej pojawiającej się osoby "na wszelki wypadek" będziecie jeszcze skracać i podciągać psa do góry, nie spodziewajcie się, że ludzie będą się temu psu kojarzyli dobrze i dobrze będzie na nich reagował. Jeśli do tego sami się boicie, będzie to tylko potęgowało problem. Vigo nie jest psem agresywnym, nie chce też nikogo zjeść. Jest tu spętany, nie ma wyboru i boi się, więc zachowuje się adekwatnie do tego jak zachowuje się opiekunka i sytuacji w jakiej się znalazł.
Jak widać w dalszej części filmu, Vigo jest miłym, wesołym, młodym psem, któremu wystarczy dać szansę, wygodną obrożę, luz, możliwość kontaktów z psami oraz doznawania świata po swojemu. Jest też psem, który nie wie do końca co mu wolno i czego się od niego oczekuje, bo wszelkie przejawy wyrażenia swojego zdania były wcześniej niezrozumiane i tłumione, więc kiedy nie chciałam od niego kompletnie nic, bardzo był tym zaskoczony.
Psów jak Vigo jest cała masa. Zwykle kiedy słodki szczeniaczek dorasta i dobija tych 40 / 50 / 60 kg i staje się silny, sielanka się kończy. A jak jeszcze do tego pokaże, że jakieś traktowanie czy cokolwiek mu się nie podoba, przykleja mu się łatkę agresora i
Z Hermesem poznaliśmy się kilka miesięcy temu.
Miał m.in. spory problem z ludźmi, startował do nich i nie był miły, ma co nieco za uszami 😉. Nie można było przejść zbyt blisko niego i opiekunki, a spacery polegały na lawirowaniu w taki sposób, żeby wszystkich omijać na bezpiecznym dystansie. W odpowiedniej zdaniem Hermesa odległości czasem mogło minąć ich kilka osób, ale w końcu przy którejś i tak musiał dać ujście emocjom i się rzucał. O biegaczach już nie wspomnę 🙈
Tylko opiekunka wie ile musiała włożyć pracy, żeby spacery z Hermesem przestały być stresem i żeby mogli odetchnąć na nich oboje. Edyta, brawo 👏👏👏 Bez uciekania, smaczków i odwracania uwagi, za to z uważnością na psa, nauczeniem się stawiania granic, niepozwoleniem na kontrolowanie siebie, oddychaniem i daniem mu wsparcia wtedy kiedy trzeba.
Pamiętajcie też, że to co widzicie u mnie na filmach na stronie, długie spacery, spotkania z psami, to jedynie część całej pracy jaką opiekunowie muszą wykonać, żeby udało się pomóc psu. Poza samymi spacerami potrzebne jest też wprowadzenie różnych zmian na co dzień, od domu i siebie zaczynając.
Jeśli macie podobny problem a chcielibyście go nie mieć, zapraszam na konsultację 🙂
O komunikacji.
Mądrego to czasem dobrze posłuchać 😉, dlatego pozwalam sobie wyciągnąć na światło dzienne spod innego posta i przytoczyć tu komentarz Ewy Pikulskiej - autorki książki "Przyjaźń na dwie ręce i cztery łapy" oraz strony Psiemyślenia i właścicielki Hotel Psigoda . Cały komentarz Ewy znajdziecie w dyskusji pod moim postem z 5.08 o powszechnym obecnie izolowaniu szczeniaków od psów i uczeniu ich ignorowania wszystkiego poza opiekunem.
Do komentarza dołączam film z kompilacją różnych psich interakcji - najczęściej przypadkowych, łatwiejszych, trudniejszych, także takich, które wiele osób by przerwało. Na większości są psy, które trafiły do mnie ze względu na problemy w kontaktach z innymi psami, które to problemy okazały się w dużej mierze strachami opiekunów ;-)
Ludzie często nie pozwalają psom się komunikować i przerywają interakcje kiedy tylko pojawia się ich własne poczucie dyskomfortu związane z obawami, że za chwilę na pewno wydarzy się coś złego. Według wielu osób interakcja między psami powinna się kończyć jeszcze zanim się na dobre zacznie. Psy chcą do siebie podejść i ledwie się zbliżą, zaraz są odciągane, bo już wystarczy, bo za dużo, za bardzo się napiął, zjeżył się, krzywo spojrzał, za długo wącha mu odbyt, boi się, czy po prostu już wystarczy bo my tak decydujemy.
Przy okazji, jeśli chcecie dowiedzieć się więcej o psiej komunikacji, zapraszam na seminarium Sylwii Najsztub z Fundacja „Duch Leona”, które odbędzie sie w Warszawie w dniach 26-27.10.2024 - link do wydarzenia Komunikacja i emocje psów - dwudniowe seminarium z Sylwią Najsztub w Warszawie, a poniżej komentarz Ewy 🙂
"(...) Komunikacja służy między innymi budowaniu więzi - sam źródłosłów o tym mówi. Dostrzeganie tego, że psy się komunikują to nie wyczulenie na to, kiedy psa człowiek musi zabrać, bo w praktyce bardzo często oznacza to projektowanie własnych strach
Spotykam się w różnych grupach na fb z opiniami negatywnie oceniającymi spacery grupowe w formie w jakiej prowadzę je m.in. ja, czyli spacerami bez smyczy, na których psy mogą mieć ze sobą swobodny kontakt i podejmować samodzielne decyzje. Czyli coś co powinno być najnormalniejszym spacerem na świecie, a z różnych powodów dla wielu osób nie jest. Dużo tych komentarzy ma podobny wydźwięk i brzmi mniej więcej tak: "ci bezsmyczowcy z nurtu relacyjnego panoszą się na łąkach, chodzą w grupach, terroryzują innych pisarzy i strach się na nich natknąć", "puszczają luzem psy, więc one robią co chcą", "nic od psów nie wymagają, pozwalają im na wszystko" itd. Muszą to pisać osoby, które nigdy nas nie spotkały, nigdy na takim spacerze nie były, a jedynie dają upust swoim lękom i oburzeniu w internecie. Tak już jest, że boimy się rzeczy, których nie rozumiemy i nie znamy.
To nieprawda, że idąc na spacer, nie mamy kontroli nad psami, pozwalamy na gonienie kogokolwiek, prowokowanie zadym czy inne niefajne zachowania. To nieprawda, że pozwalamy na wszystko i nie patrzymy co robią psy.
To nieprawda, że nie zwracamy uwagi na inne psy i ludzi dookoła, mało tego, my z tymi ludźmi zwykle rozmawiamy. To nieprawda, że mamy gdzieś innych i kiedy ktoś prosi o zabranie psów, my tego nie zrobimy. To nieprawda, że nie używamy linek kiedy jest taka potrzeba.
Na takich spacerach uczymy się obserwowania psów, interakcji, komunikacji, tego kiedy wkraczać a kiedy i co odpuścić. Uczymy się uważności i rozumienia co się między psami dzieje bez ciągłego panicznego kontrolowania, a jest to chyba najcenniejsza umiejętność jaką może posiąść opiekun. Ale nie znaczy to, że puszczamy sobie tak po prostu psy i niech się dzieje co chce. To tak nie wygląda i wszystko jest bardziej przemyślane niż się wielu osobom wydaje.
Dlatego też nie trzeba się nas wcale bać 🙂
A jak to wygląda w praktyce? Co się dzieje kied
Obserwuję od jakiegoś czasu niepokojący trend izolowania szczeniaków od innych psów. Często kiedy przychodzę na konsultację do szczeniaka okazuje się, że nie ma on praktycznie żadnych kontaktów z psami, gdyż opiekunowie skupiają się głównie na tym, żeby on z kolei skupiał się tylko na nich a resztę świata ignorował. Najczęściej są to zalecenia z internetowych psich grup. Bywa też, że taki dzieciak ma kontakty, ale tylko na ogrodzonym osiedlu na trawniku pod blokiem, zazwyczaj z jednym czy dwoma psami mieszkającymi po sąsiedzku, które zwykle same mają problemy, a takie interakcje polegają najczęściej na skakaniu po sobie i bieganiu do upadłego na mocno ograniczonej przestrzeni.
I jeden i drugi model wychowania psa na spokojnego, miłego i stabilnego jest skazany na porażkę.
W pierwszym wychowujemy sobie słabego, niepewnego siebie kontrolera, który za chwilę będzie rzucał się i obszczekiwał szaleńczo każdego napotkanego psa (a często też ludzi), co będziemy tłumaczyli agresją lękową, smyczową, bądź jakąś traumą. W drugim chowamy sobie psa, którego nakręcać będzie za chwilę wszystko, który będzie niedelikatny, często zwyczajnie chamski i nie będzie uznawał granic innych. Nie polecam tej drogi.
Najczęściej nasze oczekiwania względem szczeniaka przerastają jego możliwości, a powinniśmy pamiętać, że nikt nie jest idealny - i nas to też dotyczy 😉 Opiekunowie chcieliby, żeby wszystko działało od razu i za każdym razem, czytają porady na psich grupach, wprowadzają je w życie, a później m.in. dlatego mamy mnóstwo psów, które nie potrafią się kompletnie komunikować i zachować w zwyczajnych, codziennych sytuacjach, szczekają jak oszalałe na widok każdego psa, nie radzą sobie z emocjami i frustracją.
Na filmie:
- czteromiesięczna amstafka Joga i spotkany w parku starszy i większy kolega,
- pięciomiesięczna amstafka Kipo na grupowym spacerze,
- pięciomiesieczny czi
Wczorajszy powrót osiedlem z wieczornego łąkowego spaceru, na którym spotykaliśmy głównie opiekunów, którzy nie mieli problemu z tym, żeby ich psy miały kontakt z naszymi. Bardzo przyjemnego, niespiesznego spaceru. Chwilę po tym co widać na filmie, na sam koniec już, mijaliśmy pana, który kiedy tylko pojawiliśmy się w zasięgu wzroku, zaczął zabawiać swojego młodziutkiego psa, szarpać się z nim, wydawać komendy i robić cuda wianki, żeby tylko być atrakcyjniejszym dla niego niż my i cała reszta swiata. Czy myślicie że ten pies i inne wychowywane w ten sposób, zachowałyby się w sytuacji spotkania kilku psów jak te na filmie, które mają na co dzień nieskrępowane, swobodne i naturalne kontakty z psami? Taki temat do przemyślenia. #miłypies #miłepsy #psy #dogs #psywmieście #psiespotkania #psypotrzebująpsów #spaceryzpsami #psiespacery #psiepotrzeby #bezsmyczy #psieinterakcje #psiakomunikacja #spaceryzpsem
Niedzielny poranek z ziomkami z dzielni: Bajka, Brokat, Bonus, Bimber, Burbon 😊
Kimchi. Owczarek niemiecki. Pies po trzech behawiorystach, jestem czwartym. Nic to w sumie niezwykłego, bo zwykle nie jestem pierwszym, tylko którymś z kolei po tym jak poprzednie metody się nie sprawdziły.
Tutaj zalecone najpierw były oczywiście smaczki w każdej sytuacji, bo przecież jedzenie poza opiekunem ma być dla psa w życiu najważniejsze, następnie trening no bo to w końcu owczarek, więc wiadomo - szkolić, trenować, inaczej się nie da, a na sam koniec zaproponowano leki. Czyli standard, który doprowadza obecnie do tak wielu psich tragedii - odwracanie uwagi, przekierowywanie na szarpak, omijanie, komendy, skupianie psa tylko na człowieku. Trwało to wszystko cztery miesiące. Ktoś powie że tylko - ja powiem że aż. Aż cztery miesiące zmarnowanego czasu i życia Kimi i opiekunki. Nikt z tych specjalistów nie wpadł na to, że pies ma najzwyczajniej w świecie niezaspokojone potrzeby, jest wrzucany w niezrozumiałe, trudne, frustrujące i kompletnie nieprzydatne mu sytuacje, wymaga się od niego niepotrzebnych rzeczy nie zapewniając z kolei tego co niezbędne, co jest PODSTAWĄ. Kimi nie dostała szansy na kontakty z psami i uczenie się od nich, nie otrzymała zrozumienia, opiekunce kazano skupiać się na zachowaniu, unikaniu normalnych sytuacji, treningu, posłuszeństwie itd. Kimi ma obecnie 11 miesięcy, więc to wszystko działo się kiedy była dzieciakiem.
Wczoraj przeczytałam w jednym z komentarzy na psiej grupie bardzo trafne moim zdaniem i pasujące do tych wszystkich popularnych teraz zaleceń stwierdzenie - pies jest obecnie dla ludzi najczęściej projektem do zrealizowania.
Jaki był efekt takiego podejścia w tym przypadku? Kimi kompletnie sobie nie radziła z frustracją i zwykłymi codziennymi sytuacjami. Nakręcało ją dosłownie wszystko, nie spała, wciąż była pobudzona, w domu aktywował ją najmniejszy ruch i wyskakiwała z zębami. Opiekunka była cała pogryziona, posłania wybuchały jedno po drugim,
Spacer z Nuką i niespodzianką na końcu 🦫😊