![Podaj dalej, niech Twoi znajomi nie popełniają moich błędów.](https://img4.voofla.com/340/761/922132653407614.jpg)
06/02/2025
Podaj dalej, niech Twoi znajomi nie popełniają moich błędów.
6 powodów, dla których hodowca nie korzysta z pomocy behawiorysty
7 lat temu urodziła się w mojej hodowli czarna terierka o imieniu Pasja. Czekałam na nią 5 lat i gdy wreszcie przyszła na świat, miałam już gotowy plan. Bo musisz wiedzieć, że wystawy i hodowla czarnych terierów to przez 27 lat był cały mój świat. Wszystko zapowiadało się cudownie, a potem… rozsypało się niczym domek z kart.
Przekonanie, że sama ogarnę
Początkowo nie działo się nic wyjątkowego. Pasja niszczyła meble i wszystko, co wpadło jej w paszczę, gdy tylko zostawała w domu sama. Nie ona pierwsza i nie ostatnia, pomyślałam. Zaniepokoiłam się, dopiero gdy… wyrywała metalowe kątowniki ze ścian!
Na spacerze była ostrożna i nieufna. Potrzebuje czasu, pomyślałam. Socjalizowałam ją dokładnie tak samo, jak wszystkie moje psy. Z nimi się udało, to i z nią sobie poradzę, pomyślałam. Chodziłyśmy w nowe miejsca, odwiedzałyśmy pętlę autobusową i dworzec kolejowy. Sporo chodziłyśmy po mieście. Pasja była przy tym bardzo spokojna, więc myślałam, że wszystko gra. Jednocześnie intuicja mi cały czas podpowiadała, że coś tu jest grubo nie tak.
Z czasem strach Pasji przed obcymi wzrósł. Gdy miała 6 miesięcy, nie było opcji, żeby ktoś obcy do niej podszedł, a co dopiero ją pogłaskał. Wtedy po raz pierwszy zrewidowałam swoje plany wystawowe i odpuściłam występy Pasji w klasie młodzieży. Zdałam sobie wreszcie sprawę, że muszę poszukać pomocy, bo sama sobie z lękiem Pasji nie poradzę.
Strach przed oceną innych
Wtedy zupełnie niespodziewanie pojawił się w mojej głowie głos: „Patrycja, no ale jak to jest, że ty od 20 lat psy hodujesz, a z socjalizacją szczeniaka nie potrafisz sobie poradzić? To jaki z ciebie hodowca? Jak z koziej d… trąba!” Przyznam, że bardzo nie fajnie się z tą myślą na „d” poczułam.
„Zobaczysz, przyjdzie ktoś obcy, a Ty będziesz musiała się przyznać, że nie zawsze poświęcasz psu tyle czasu, ile powinnaś. Że czasem życie cię dojeżdża i nie zawsze dbasz o niego w taki sposób, jak byś chciała. No i co ten behawiorysta sobie o tobie pomyśli? Jaki z ciebie hodowca? Jak z koziej d… trąba!” – szeptał mój lęk. A ja znowu bardzo nie fajnie się z tą myślą na „d” poczułam.
„No, a jeśli się wyda, że masz problemy z Pasją? Co wtedy”- spytał.
Życzliwa konkurencja
Znasz taką? Nooo, właśnie! Kto jej nie zna. Chyba tylko ten, kto dopiero zaczyna. Jak sobie o niej pomyślałam, to aż mnie ciary po plecach przeszły. Już miałam przed oczami wizję, jak jedna pani drugiej pani uprzejmie donosi: „A słyszałaś, że w końcu ta Spotan się doigrała? Że ma za swoje! Że przecież od dawna było wiadome, że te jej linie hodowlane są do niczego…” Linie telefoniczne się grzeją. Messenger płonie. Bo co jak co, ale newsy o niepowodzeniach rozprzestrzeniają się w środowisku hodowców z prędkością światła. Wtedy nikt już nie pamięta o Twoich dokonaniach i na jakiś czas stajesz się uosobieniem porażki.
Przyznam, że bardzo się tego obawiałam, ale chęć spełnienia marzenia o wystawianiu Pasji wygrała. Zdecydowałam się poprosić o pomoc.
Złe doświadczenia z behawiorystą
Miało być tak pięknie, a wyszło jak zawsze
Zawsze układałam swoje psy sama, więc nie znałam nikogo, kto mógłby mi pomóc. Nie chciałam pytać o radę znajomych, żeby nie wzbudzać niepotrzebnie podejrzeń. Intuicja mi podpowiadała, żeby szukać trenera od handlingu, który jest również behawiorystą.
Pobuszowałam w necie i… znalazłam! Znaną postać w środowisku kynologicznym, z wieloma pozytywnymi opiniami i like-ami na fejsie. I najważniejsze - doświadczoną w pracy z psami wystawowymi. Zapowiadało się naprawdę fajnie. Zastanowiło mnie wtedy tylko jedno. Nigdzie nie znalazłam informacji, gdzie ukończyła kurs dla behawiorystów. Machnęłam jednak na to ręką i umówiłam się na konsultację.
Bardzo chciałam się dowiedzieć, czemu na treningach grupowych Pasja pracuje tylko na 70%? Czemu znika jej radość i power do działania? I najważniejsze, jak oswoić jej lęk przed dotykiem sędziego? Przyznam, że sporo sobie po tym spotkaniu obiecywałam i… mega się rozczarowałam!
Okazało się, że metody pracy tego trenera totalnie w przypadku Pasji się nie sprawdzały. A momentami przynosiły wręcz skutek odwrotny od zamierzonego. Widząc, co się dzieje, szybko z tej współpracy zrezygnowałam.
Przyznam się, że wtedy na moment zwątpiłam, czy znajdę kogoś, kto faktycznie będzie umiał mi pomóc. Ale stosunkowo szybko się ogarnęłam i zaczęłam szukać dalej. Odpuściłam sobie „speców od handlingu” i skupiłam się na behawiorystach z udokumentowanym wykształceniem. Tak trafiłam do Run 2 You - szczeniak: szkolenie i wychowanie Radka Zielińskiego.
Kto szuka, ten znajdzie
Gdy pierwszy raz obserwowałam, jak Radek nawiązywał kontakt z Pasją, wyglądał niczym zaklinacz psów. Czy uwierzysz, jak Ci powiem, że Pasja nie tylko sama do niego podeszła, ale… dała mu się też pogłaskać! To wtedy zdałam sobie sprawę, że najważniejszą kwestią jest umiejętność zrozumienia psa i dopasowanie metody pracy najlepszej dla niego.
Radek ani przez moment nie próbował wcisnąć Pasji w swój schemat. Miał sporo pomysłów na pracę z nią. Sprawdzał, co działa, a co niekoniecznie. A na koniec wybrał to, co było w przypadku Pasji najbardziej skuteczne.
Po kilku tygodniach pracy Pasja zaczęła się wreszcie otwierać. Niestety Radek wyjechał do Anglii. A ja ponownie zostałam z problemem sama i znów nie wiedziałam, kto mógłby mi pomóc.
Na szczęście trafiłam do Dogfulness Agnieszki Grynkiewicz, która co prawda nie jest fanką psich wystaw i nie do końca mnie w tym względzie rozumiała, ale kilka fajnych patentów na oswajanie lęków Pasji mi podpowiedziała. Poleciła mi też fantastyczne Wojtków Psiedszkole.
Z miesiąca na miesiąc Pasja robiła postępy, a ja tak się w tę pracę z nią wkręciłam, że zapisałam się na kurs psiego trenera do Wojtków Szkolenia. Chciałam pomagać hodowcom takim jak ja.
Kasa, kasa, kasa
Nie wiem, jak Ty, ale ja nigdy nie utrzymywałam się z hodowli psów. Ba, sporo musiałam się nazasuwać, żeby te moje czarne smoki utrzymać. Do tego zagraniczne krycia, importy, wystawy w Polsce i za granicą... Co ja Ci będę mówić, sama wiesz, ile to wszystko kosztuje. A jak dodasz do tego jeszcze utrzymanie domu, siebie i dzieci. To w którymś momencie przestajesz liczyć, bo wolisz nie wiedzieć.
I weź, dołóż teraz do tej listy kolejny wydatek pt. „konsultacje u behawiorysty”. No, skąd na to wszystko brać?! No więc odwlekałam konsultację w czasie, łudząc się, że jakoś to będzie. Że może pies z tego wyrośnie, że samo się to wszystko ułoży i paradoksalnie sama strzeliłam sobie w stopę.
Dziś już wiem, że gdybym skonsultowała problem, gdy tylko pojawił się na horyzoncie, jest spora szansa na to, że ogarnęłabym temat na 2-3 konsultacjach. Nie zrobiłam tego. Przegapiłam mnóstwo cennego czasu i na własne życzenie doprowadziłam do punktu, gdy konieczna była wielomiesięczna terapia behawioralna. Chyba nie muszę Ci mówić, że… bokiem mi wyszło to „oszczędzanie”.
Tyle że wiesz, wtedy to ja byłam już tak zdesperowana, że zapłaciłabym każdą kasę byle tylko pomóc Pasji.
Brak czasu
Szczeniaki do ogarnięcia, wystawy do zaplanowania, dorosłe psy do zaopiekowania, dom do posprzątania, dzieci do zaopiekowania, praca, mąż… i wreszcie Ty, gdzieś taaam na szarym końcu tej listy. I weź, to wszystko ogarnij, gdy masz do dyspozycji tylko 2 ręce (zazwyczaj swoje własne) i 24h na dobę. Ogarniasz - raz lepiej, raz gorzej, ale ogarniasz. Ktoś przecież musi!
I teraz bądź mądra i znajdź czas na pracę behawioralną z psem. I to najlepiej kilka razy w tygodniu, przez najbliższe kilka tygodni, a kto wie może i miesięcy, jeśli zależy Ci na szybkim efekcie.
To jest wyzwanie. Wiem! Ale hodowcy już tak mają, że jak im na czymś mega zależy, to zaginają czasoprzestrzeń i po prostu dają radę. I ja też dałam radę. Na jakiś czas przeorganizowałam swoje priorytety, spięłam poślady bardziej niż zwykle i znalazłam czas na pracę z psem.
Mądry hodowca po szkodzie
Chciałabym Ci napisać, że ta historia ma happy end, ale tak nie jest. Po kilku miesiącach intensywnej pracy, gdy Pasja wreszcie zaczęła się otwierać i robić postępy, miałam wypadek, a później operację ręki. Przez blisko rok nie mogłam wychodzić z nią na spacer. Nie było też mowy o żadnej pracy z psem.
Gdy po rocznej przerwie wróciłam do pracy z Pasją, szybko pożegnałam marzenie o naszym udziale w wystawach. Czas na przepracowanie lęku Pasji minął i jedyne co mogłam zrobić, to to zaakceptować. Jest o wiele lepiej, niż było, ale nie na tyle dobrze, żeby Pasja mogła pokazać się w ringu.
Dziś wiem już, że:
• socjalizacja, jaką zafundowałam Pasji, pogłębiła jej lęki, zamiast pomóc jej je oswoić;
• remont generalny kamienicy, w której mieszkaliśmy, a później przeprowadzka do nowego mieszkania solidnie zatrzęsły jej poczuciem bezpieczeństwa;
• trzeba było schować ego do kieszeni i pędzić po pomoc do specjalisty, bo straciłam mnóstwo cennego czasu;
• intencją behawiorysty nie jest ocena klienta, lecz pomoc w rozwiązywaniu problemów;
• wszystko, o czym rozmawiam z behawiorystą, jest objęte tajemnicą i nie ma opcji, żeby bez mojej zgody wyszło cokolwiek na jaw.
Gdybym 7 lat temu była tego świadoma, moja Pasja byłaby dziś championką. Nie popełniaj moich błędów. Nie zwlekaj. Zainwestuj w konsultację u behawiorysty, bo stawka jest zbyt cenna, żeby oszczędzać i eksperymentować.