11/03/2024
Tanita – pies z ulicy.
Któregoś dnia spacerując uliczkami Malagi, natknęliśmy się na żebrającą kobietę, która miała na kolanach malusieńkiego pieska. Powiecie, że wielu ludzi wykorzystuje psy, dzieci czy swoje niepełnosprawności, do napędzania żebraczego biznesu. Tak wiem, jednak w tamtej chwili pomyśleliśmy, że niezależnie od motywów kobiety, to zwierzę potrzebuje pomocy. Sunia, była na tyle malutka, że nie miała szansy na przeżycie w takich warunkach. Zaczęliśmy rozmowę, niełatwą, bo ograniczoną przez barierę językową (nasz hiszpański jest dość mocno...powiedzmy … podstawowy). W rozmowie wyszło, że matka pieska nie żyje, a kobieta stara się uratować to małe (sunia miała wtedy około miesiąca) życie.
No i tyle , pytanie co dalej?
Nie bardzo umieliśmy przejść dalej obojętnie i zapomnieć o całej sytuacji. Nie wiem czy znacie to uczucie bezradności, kiedy jesteście w obcym kraju, ze słabą znajomością języka, nie do końca znacie prawo, czy też zakres obowiązków Policji czy innych służb. Odczuwa się wtedy taką niemoc, trochę beznadzieję, chciałam pomóc ale zupełnie nie wiedziałam jak. Dodatkowo Hiszpania to dość dziwny, pełen sprzeczności kraj. Z jednej strony, codziennie rano spotykam na plaży tę samą grupę fajnych, otwartych ludzi, którzy przychodzą tam ze swoimi psami. Osób świadomych potrzeb swoich czworonożnych przyjaciół, osób dbających by te potrzeby były zaspokojone. Z drugiej strony to kraj, w którym nadal odbywa się corrida (!). To kraj chartów Galgo, którym nie przyznano żadnych praw, w związku z tym są bestialsko mordowane w imię przesądu myśliwskiego ( co roku morduje się ich tysiące). To kraj w którym problem bezpańskich psów rozwiązano w ten sposób, że psy w państwowych schroniskach są usypiane po 2 tygodniach !!!!!, a za dokarmianie bezdomnych kotów grozi kara 300 Euro.
Co robić? Oczywiście przeszło mi przez myśl ratowanie pieska przez zabranie go od tej kobiety. Ale po pierwsze nie mam prawa odbierania komuś psa tylko dlatego, że wydaje mi się, że się nim lepiej zajmę. Ten pies był prawdopodobnie wszystkim, co ta osoba posiadała, no i widać było, że go kocha. Po drugie, nie bardzo wyobrażaliśmy sobie powiększanie własnego stada. Kamper nie jest z gumy, a dobrostan jego stałych rezydentów jest istotny.
Zrobiliśmy więc selekcję organizacji pro zwierzęcych w okolicach Malagi i napisaliśmy do wybranych, wiadomości z opisem zastanej sytuacji. Kilka organizacji odpisało, i odpowiedź była zawsze taka sama, nie macie prawa odebrać kobiecie psa, a nawet gdyby go oddała, to my go nie przyjmiemy bo jest za mały(!). W odpowiedziach podkreślono również prośbę o to, żeby nie wysłać takiej informacji do schroniska państwowego (perrery), lub żeby nie dzwonić na Policję, bo jego funkcjonariusze/pracownicy przyjadą na wskazaną ulicę, odbiorą psa i go uśpią!
Bęc! Zgroza!
Została nam więc praca u podstaw. Zaczęliśmy kobiecie co kilka dni przywozić mleko zastępcze dla psich osesków i puszki startery tzn. takie od 0 do 2 miesiąca życia. Po konsultacji z panią weterynarz w naszej miejscowości, zawieźliśmy i podaliśmy tabletki odrobaczające. A następnie namówiliśmy (nadal mówimy o porozumiewaniu się w języku obcym na poziomie podstawowym) naszą wspaniałą panią weterynarz, do tego, żeby w swoim czasie wolnym pojechała ze mną do Malagi, zbadała i zaszczepiła psa... na ulicy! Szczerze mówiąc myślałam, że osiwieję w momencie kiedy najpierw sprawdzałam czy kobieta jest w umówionym miejscu , a potem czekałam na panią weterynarz… wiedząc, że w Hiszpanii jeśli spóźniasz się mniej niż godzinę, to nie musisz się tłumaczyć. Ale pani weterynarz była punktualnie, a kobiet czekała, choć była przekonana, że umówiłyśmy się dnia następnego.
Akcja uliczna zakończyła się sukcesem. Kobieta dostała paszport dla Tanity (bo tak się nazywa dziewczynka), a Tanita została zabezpieczona przed chorobami. My dostaliśmy lekcję związaną z tym doświadczeniem. Lekcję mówiącą nam, że nie wolno nam oceniać drugiego człowieka, bo nigdy nie wiesz jaka historia kryje się za jego sytuacją.
Po ostatnim miesiącu znamy większość bezdomnych osób na starówce Malagi, bo przychodząc z jedzeniem często z nimi rozmawiamy. To w sumie jest niesamowite, że zaraz obok tego turystycznego świata drinków z palemką toczy się inny świat, ludzi walczących o przetrwanie. To jakby dwie alternatywne rzeczywistości.
Nie wiem oczywiście jakie będzie życie Tanity i jej opiekunki. Wiem jednak, że są razem, są ze sobą zżyte, a my pomogliśmy Tanicie przeżyć pierwszy okres jej życia. Mamy nadzieję, że wyrośnie na odpornego, zdrowego i poprzez życie na ulicy, bardzo z socjalizowanego psa.