14/02/2025
Domyślam się, że sporo naszych klientów nie przepada za dniem zwanym potocznie Walentynkami.
Warto ocieplić wizerunek dnia wypełnionego po kokardę serduszkami, kwiatami i nalewką z wiśni.
I tu rozpocznijmy opowieść z okruszkami bajania.
Dawno, dawno temu, bo w Starożytnym Rzymie , pewien Cesarz, wpadł na jeden ze swoich genialnych pomysłów i zakazał mężczyznom wchodzenia w związki małżeńskie.
Pewnie teraz wielu panów okrzyknęłoby go swoim idolem, ale jest tego inna strona medalu.
Zamiast żony mieli wybór, szli na wojnę. Jak zwykle w takich historiach, kiedy jest zły charakter,
to musi się wyłonić i ten dobry. Znalazł się jeden oportunista. A może nie oportunista właśnie,
a marzyciel.
Tym opiekunem miłości był Kapłan, znany dziś jako Święty Walenty.
Miał przecież skąd czerpać inspiracje, bo w Rzymie bogów, bóstw i innych takich speców od miłości nie brakowało. Byli i tacy, wśród bożków, co cierpliwość nie stanowiła ich mocnej strony.
Nie czekali na działanie świergotu ptaszków, na element bajkowy dosmaczany miodem,
czy skrywane spojrzenia. Brali łuk, strzały i strzelali w tych, co oporni byli na uczucia. Trafił nie trafił, ale spróbować warto. I tak po winie z miodem, każdy był o co najmniej trzy tonacje ładniejszy, istniała więc realna szansa, że ten bożek ze skrzydełkami, kogoś akuratnie dopasuje.
Wspomnę słynną Junonę, córkę Saturna - boginię miłosnych uniesień, opiekunkę małżeńskich westchnień. Wystarczyło poczytać o rytuałach, o trosce, jaką owa Bogini otaczała swoich poddanych, a co bardziej romantyczna Dusza, zaczynała marzyć o świecie subtelnych pięknych energii. Udzielała się więc magia miłości. Błyszczała niczym rozsypany brokat.
Przyciągała swoim blaskiem zaczarowane afrodyzjakami serduszka.
A Świętego Walentego rozczulała miłość, kwiatki, bratki i bławatki. Czułe gesty, spojrzenia, pocałunki. Motyle w brzuchu, zawroty, zawirowania, miłosne karuzele nakręcały jego serducho do działania.
W tajemnicy, z narażeniem życia udzielał zakochanym ślubów. No wiem, że sceptyk w tym miejscu czytając pomyśli, że jak był wybór, baba, czy wojna, to już ta domowa, własna i czasem nawet do okiełzania wojenka była zdecydowanie lepszą alternatywą, niż zginąć i leżeć gdzieś w rowie.
A jak żona trafiła się ugodowa, to i do czterdziestki dożyć można było radośnie.
Popatrzmy więc łaskawym okiem na to święto. Może ono i nie jest nasze, a jest nabyte.
Ale ile dobrej energii z sobą niesie. A jak zaszaleje wyobraźnia, to możemy przenieść się do czasów starożytnego Rzymu i zamiast pić nalewkę z wiśni, wyobraźmy sobie, że to Ambrozja, czy Nektar
i że z każdym łykiem stajemy się piękniejsi i jak te różne bóstwa, możemy wszystko zmienić na lepsze.
Zakochajmy się więc dziś w życiu. Kochajmy kochanych i tych zakochanych, bliskich i dalszych,
życie jest tak ulotne, że warto celebrować każdy dzień. Nie wiadomo ile nam, tych dni jest danych.
To taki czas, że warto napisać kilka serdecznych słów i do kogoś z kim się nie rozmawia, z powodów różnych dąsów i pąsów.
Kochać jest łatwiej i cieplej. Kochać jest puszyściej. Jak pokazał Kapłan Walenty, dla miłości warto było ryzykować życiem.
A przy okazji, u nas nadal czeka Kacper na swój czas Świętego Walentego.
Kto pokocha, nie pożałuje. Charakterny, kochany, dobry.
Wybiera sobie tych, dla których chce być miły. Taki koci hrabia.