28/07/2023
Woody 💔🐾🌈
7 dni. Tydzień. Tyle czasu uczymy się żyć od nowa. Nie jest łatwo, raczej potwornie ciężko. Tęsknimy okropnie. Cisza jest nie do wytrzymania, a każdy dźwięk, miejsce, czynność przypominają nam o Woodku. Ostatnio żyliśmy jakby jutra miało nie być i pewnego dnia jutro nie nadeszło, ale my zupełnie nie byliśmy na to gotowi, mimo że na końcówce tego wyścigu sytuacja była fatalna. Liczyliśmy że mamy dużo więcej czasu razem i zdążymy wszystko przepracować, zaplanować. A mimo to jak stanęliśmy już przed faktem dokonanym to okazało się, że dokładnie wiemy co robić, jaki jest plan na TEN dzień, mimo że nigdy o tym głośno nie rozmawialiśmy - tak jakby Woody sam wszystko zaplanował i nami wtedy kierował 🌈
W tą najgorszą noc byliśmy z nim na spacerze - zszedł o własnych siłach z 3 piętra. Leżał sobie w trawce, wąchał, obserwował. Po powrocie do domu dostał silny lek przeciwbólowy, żeby bez cierpienia dotrwać 4h do wizyty. On jednak miał inny plan. Niedługo potem po ostatnim spojrzeniu na nas poszedł za róg ściany i zasnął spokojnie, w kącie w którym zawsze na nas czekał, tak samo ułożony jak podglądałam go na kamerce gdy wychodziłam na cały dzień do pracy i z zagryzionym faflem - jego znakiem rozpoznawczym 🥺
Wykonałam kilka telefonów - do najbliższych i naszej Doktor prowadzącej. A później siedzieliśmy sobie z Woodym w domu prawie 2h (które minęły nam jak sekunda) i głaskaliśmy go po uszkach i łapkach mówiąc jak bardzo go kochamy i jaki był dzielny. Tak trwaliśmy-czekaliśmy, żeby wykonać telefon do krematorium, cudem udało nam się znaleźć pierwsi na liście, o 9:30 byliśmy już na miejscu. Tu chciałabym chwilę uwagi poświęcić na ten aspekt. Dolina Spokoju. Krematorium Dla Zwierząt. - dziękuję Wam za empatię, troskę i szacunek, okazany nam, ale przede wszystkim Chudemu. Pierwsze pytanie jakie padło przez telefon to imię zwierzaka i do samego końca po imieniu był traktowany, jak członek rodziny, najważniejsza istota. Mimo tragedii, która nas dotknęła, od pierwszej rozmowy do odbioru Misia wiedzieliśmy, że wybraliśmy dobrze (i chociaż ciężko to mówić to jeśli będziemy potrzebowali kiedyś pomocy to na pewno właśnie tam wrócimy).
Po tym pożegnaniu (mimo skrajnego wycieńczenia) postanowiliśmy pocelebrować jego życie - bo chociaż krótkie to bardzo radosne i wyjątkowe - i podziękować osobiście wszystkim tym, którzy Woodka (i nas) wspierali. Potrzebowaliśmy tych osób, wspólnych łez i dobrych wspomnień, a także ciepłych uścisków pełnych wsparcia i współczucia.
Najpierw odwiedziliśmy Przychodnia Weterynaryjna "Białobrzeska" i tu również jak zwykle wyrazy uznania. Nie będzie to przesadą jak powiem, że czuliśmy się tam jak w domu, jak z dobrymi znajomymi, którzy na każdym kroku chcą dla nas jak najlepiej, wspierają, cieszą się z sukcesów i smucą w gorsze dni. Bez Was nie dostalibyśmy od losu 15 miesięcy życia 🥳 Woody był tam dopieszczany tak jak przeze mnie - a poprzeczka była postawiona naprawdę wysoko 😎 Czułam, że jest tam po prostu lubianym pacjentem. Zresztą ta wizyta w dniu pożegnania pokazała nam ile radości Woody w życie kliniki wprowadzał i jak dużo smutku przyniósł odchodząc - i chociaż te odwiedziny bez Woodka obok były potwornie ciężkie to Wasze wsparcie bardzo nam tego dnia pomogło. Doktor Dominika chyba już ma dosyć czytania/słuchania od nas tego jak bardzo jesteśmy jej wdzięczni 🤪 Razem z Ciocią Jagodą mają w naszym sercu specjalne miejsce i myślę, że doskonale o tym wiedzą 🥰 Jesteśmy również wdzięczni dr Uli, dr Magdzie, dr Krzysztofowi, cioci Monice, cioci Karolinie, cioci Paulinie, pani Ewelinie i pani Marcie - towarzyszyliście nam cały ten czas, zarażaliście uśmiechem i pomagaliście zawsze kiedy potrzebowaliśmy, niezależnie od wszystkiego. Nie żegnamy się z Wami, zawitamy z powrotem za tydzień 💉🐶
Następnie odwiedziliśmy bliskich (i tu znowu chwila uwagi - dziękujemy, każdemu kto nas wspierał przez cały ten czas fizycznie, psychicznie i materialnie - przede wszystkim moim Rodzicom, Bratu i naszym Przyjaciołom. Tylko Wy wiecie jak bardzo Was potrzebowaliśmy, choć nie zawsze mówiliśmy to głośno. Tylko my wiemy jak bardzo to docenialiśmy, chociaż nie zawsze potrafiliśmy to pokazać), jego ulubione miejsce spacerowe, czyli Górkę Szczęśliwicką (jestem przeszczęśliwa, że spędziliśmy tu całą chorobę, w tak zielonym otoczeniu, przyjaznym Woodkowi). A na koniec dnia na niebie pokazała nam się tęcza i jeden z piękniejszych zachodów słońca w ostatnim czasie - to przypadek, ale taki, którego wtedy potrzebowaliśmy.
Po nieprzespanej nocy i 15 godzinnym snuciu się po Warszawie wróciliśmy do domu. Ten powrót był najtrudniejszą częścią dnia i do dziś taki pozostał. Brak szczekania, merdania ogonem i złodziejstwa kapci to nie jest nasz Dom. Długo leżeliśmy w łóżku nie mogąc zasnąć i rozmawiając. Uspokaja nas, że urna jest z nami, schowana w szafie w welurowym woreczku, a odcisk Woodkowej łapki wisi przy drzwiach - tam gdzie zawsze nas witał ♥️
Cały ten dzień płakaliśmy, wspominaliśmy, ale jednocześnie cieszyliśmy się, że mieliśmy przywilej być jego opiekunami. Zresztą dalej płaczemy, ale ogromnie buduje nas myśl, że Woody miał wspaniałe życie, od początku do końca - pełne spacerów, smaczków, wycieczek i obecności ulubionych człowieków. Skupione na nim, ale jednocześnie pozwalające na indywidualną przestrzeń. Na niego nie dało się wkurzać - nawet jak gryzł nam skarpetki, kradł piloty i włączał sobie Baby Shark (nie pytajcie czemu jeden z przycisków na pilocie kieruje nas na tę piosenkę, też chciałabym wiedzieć), ślinił spodnie wyjęte z pralki i rozpychał na świeżo posłanym łóżku. To naprawdę wspaniały, przekochany pies, którego nie dało się nie lubić i potwierdzi to chyba każdy kto go znał (nie próbujcie nie potwierdzać 👿). Pełen miłości do nas, szczerze odwzajemnianej na każdym kroku. Miał swoje wady, miał swoje za uszami, oj miał. Ale był wszystkim o czym nie śmiałam nawet marzyć.
Idąc dalej z budowaniem - nie mamy sobie (ani nikomu innemu) absolutnie nic do zarzucenia. Często pojawiają się w nas myśli „a można było zrobić coś inaczej” - tym razem tego nie mamy, a uwierzcie, długo się nad tym zastanawialiśmy i szukaliśmy punktu zaczepienia. Wszystko było tak jak należy i nic nie zrobilibyśmy inaczej. Nawet ostatnie dwa tygodnie z perspektywy czasu były idealne, jakbyśmy podświadomie robili wszystko, żeby tego dnia być gotowym na pożegnanie.
A co kończy nasze self-budowanie - mimo choroby nie cierpiał długo, codziennie wstawał uśmiechnięty i pełen ochoty do życia, natomiast mocno posypał się zaledwie w dwa dni. Walczył dzielnie, do samego końca, ale to już było dla jego organizmu za dużo.
Przegraliśmy z chłoniakiem. Wygraliśmy wspaniałe życie razem 🤍 a teraz? Ja wierzę, że on gdzieś tam jest i nad nami czuwa 👼🏼 z taką świadomością (i tym wszystkim co wyżej napisałam) jest nam lepiej.
💊 Prawdopodobnie jest mi też łatwiej oswoić się ze wszystkim dzięki temu, że od kilku miesięcy jestem pod opieką wspaniałego lekarza psychiatry, który czuwa nad moim zdrowiem psychicznym - pamiętajcie żeby dbać przede wszystkim o siebie i nie wstydźcie się prosić o pomoc (swoich bliskich, lekarzy, kogokolwiek innego). Wasze zdrowie (psychiczne i fizyczne) jest bardzo ważne, a jeśli wydaje się Wam, że nie, to pamiętajcie, że bez tego Wasze zwierzaki nie dadzą sobie same rady. Jeśli nie dla siebie, to zróbcie to dla nich.
📸 a na koniec indywidualnie dziękuję jeszcze Oliwia Jaglińska Photography (autorka poniższego zdjęcia), mojej najbliższej Rodzinie i Zapasowemu Człowiekowi, którzy upamiętniali ze mną całe Woodkowe życie, akceptowali każdy porypany pomysł, kładli się na ziemii dla dobrego ujęcia i dzięki którym mam tysiące wspaniałych zdjęć pokazujących jego i naszą więź 😍